Myślę, dlatego odpoczywam

Na rozszalałym koniu pędzi jeździec.
Na pytanie, dokąd tak spieszy, odpowiada:
"Nie pytaj mnie, pytaj konia"...
ks. Wojciech Przybylski
Jesteśmy tak zapędzeni, że nie mamy czasu zastanowić się, dokąd nas to wszystko prowadzi. Czy nie wymyśliliśmy braku czasu, żeby nie zostać sam na sam ze sobą?

Marzymy, żeby wreszcie odpocząć, mieć czas dla siebie, zapomnieć o telefonach, e-mailach, pośpiechu, napięciu, stresach. Odespać zarwane noce, zregenerować organizm, zrobić głęboki wdech, wyciszyć się. Jest jak jest – wzdychamy – głową muru nie przebijesz. Czujemy jednak, że coś tracimy. Kard. Jean-Marie Lustiger, pytany przez dziennikarzy, czy ma czas na modlitwę, odpowiedział: „Nie, nie mam. Sam go sobie biorę”. Więc: „Nie czas mnie, lecz ja czas wziąłem na kowadło”. Potrzeba samodyscypliny! Mówimy przecież: „Dla chcącego nic trudnego”.

Wiele się dziś mówi o racjonalizacji gospodarki, usuwaniu absurdów hamujących jej rozwój i efektywność pracy. Nawet ci, dla których liczy się przede wszystkim zysk, rozumieją, że pracownik, z którego wyciska się „siódme poty”, przestaje być efektywny. Wysyła się go więc na przymusowy urlop.

Dobry gospodarz nie tłumaczy się brakiem czasu, ale bierze go sobie sam.
– Kocha – więc rozmawia, słucha, pyta, staje do dyspozycji bliskich, żeby nawet waliło się i paliło. Pierwszy jest człowiek, nie rzeczy.
– Nie żywi się tylko chlebem, ale i tym, co nasyca duszę: Słowem Bożym, częstą Komunią świętą, dobrą lekturą, czasopismem religijnym, wartościowym filmem, spektaklem. Rzeczy mierne, poniżej godności, odrzuca bez żalu.
– Rozwija tężyznę fizyczną przez sport, piesze i rowerowe wycieczki, bo „w zdrowym ciele – zdrowy duch”.
– Czerpie codziennie duchowy oddech z Boga, który zaprasza: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”.
– Pamięta, że idzie na spotkanie z Tym, do którego należy czas i wieczność.