Nie chcą być "homo"

Z doktorem Josephem Nicolosim, amerykańskim psychoterapeutą z Narodowego Stowarzyszenia ds. Badań i Terapii Homoseksualizmu, specjalizującym się w skutecznej terapii reparatywnej męskiego homoseksualizmu, rozmawia Bogna Białecka.
Czy istnieją homoseksualiści, którzy postrzegają swe homoseksualne skłonności jako wynaturzenie, uważając, że ludzkość w założeniu miała być heteroseksualna?
– Owszem, istnieją i jest ich niemało. Niestety jednak panuje wokół nich zmowa milczenia, a najbardziej wpływowe na świecie organizacje, mianowicie: Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne (American Psychological Association) i Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne (American Psychiatric Association) odwracają się do nich plecami.

Dlaczego?
– Bo dziś w kwestiach związanych z homoseksualizmem w imieniu owych stowarzyszeń przemawiają wyłącznie aktywiści gejowscy. W ten sposób wypromowano mit, jakoby ludzie mieli rodzić się homoseksualistami. Z tego zaś wyrósł kolejny mit, iż mając skłonności homoseksualne, można być jedynie gejem, bo w przeciwnym razie człowiek dopuszcza się zdrady swej „prawdziwej natury”.
Co więcej, Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne oraz Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne odrzuciły stare jak świat przekonanie, że dzieci w równej mierze potrzebują matki i ojca, a ponadto rozprzestrzeniły jeszcze trzeci mit, jakoby homoseksualizm od heteroseksualizmu odróżniała wyłącznie płeć partnera. Wszystkie te koncepcje to nic innego jak mity.
Nasze stowarzyszenie, czyli Narodowe Stowarzyszenie ds. Badań i Terapii Homoseksualizmu (National Association for Research and Therapy of Homosexuality) naukowo to udowadnia, we wszystkich swych pracach dokładając wszelkich starań o zachowanie naukowej dokładności, z szacunkiem traktując przy tym poglądy osób niezgadzających się z nami.

Twierdzi Pan zatem, że homoseksualizmowi można zapobiegać bądź też korygować skłonność ku niemu?
– Tak, wyznaję pogląd, iż homoseksualizmowi można zapobiegać, gdyż jest on zaburzeniem rozwojowym. Dostrzegam mocne dowody na potwierdzenie klasycznego stanowiska psychodynamicznego, zgodnie z którym zachowania homoseksualne zakorzenione są w braku identyfikacji płciowej i wykazują skłonność do możliwości naprawienia owego deficytu. Doświadczenia kliniczne pokazują, że kiedy ukryte potrzeby emocjonalne oraz deficyty identyfikacyjne zostaną zdiagnozowane, homoseksualne fantazje i zachowania zaczynają zanikać i u wielu ludzi następuje wówczas przebudzenie reakcji heteroseksualnych.

Skąd więc, Państwa zdaniem, biorą się skłonności homoseksualne?
– Uważamy, iż homoseksualizm jest skutkiem dziecięcej traumy. Zachowania homoseksualne stanowią próbę naprawienia ran odniesionych we wczesnym dzieciństwie, zwłaszcza popsutych relacji z ojcem. Identyfikując, a następnie poddając leczeniu owe zranienia pacjent odczuwa coraz mniejszą potrzebę angażowania się w związki z własną płcią. Rany emocjonalne leczy się zarówno poprzez relację, w jaką pacjent wchodzi z terapeutą, jak i poprzez nauczenie pacjenta, w jaki sposób tworzyć intymne, nieseksualne relacje z innymi ludźmi. Dlatego właśnie uważamy, że najlepsze efekty przynosi terapia pacjenta-mężczyzny prowadzona przez terapeutę-mężczyznę, która uczy pacjenta tworzyć więź męskiej przyjaźni.

Niektórzy jednak sądzą, że homoseksualiści nie akceptują własnej orientacji z powodu przyswojonej „homofobii”.
To dosyć dziwne oskarżenie, zważywszy na fakt, iż homoseksualizm jest obecnie na świecie akceptowany powszechniej niż kiedykolwiek w dziejach. A mimo to „gejowski” styl życia kryje wiele nieszczęść, zwłaszcza dla mężczyzn. Wydawany przez nas „Journal of Human Sexuality” wyszczególnia liczne dowody patologii związanych z gejowskim stylem życia, nawet w środowiskach tak dalece go popierających, jak w Danii czy Holandii.
Ludzie, którzy się do nas zgłaszają, sami muszą pragnąć zmiany własnej orientacji seksualnej, w przeciwnym razie szybko terapię porzucą. Próbując pokonać własne skłonności homoseksualne, nasi pacjenci działają przeciw kulturze afirmującej takie zachowania. Badania jednak wykazują niezbicie, iż ostateczna przyczyna podejmowania przez nich decyzji o wszczęciu terapii nie ma nic wspólnego z rzekomą społeczną „homofobią”, ale wynika z ich dotychczasowego sposobu życia, nieprzynoszącego oczekiwanej satysfakcji (chodzi tu o dogłębne przekonanie, że ich zachowania nie zgadzają się z ich płciowością). Kultura popularna stoi dziś na stanowisku: gej jest okej – jeśli więc nie jesteś w stanie cieszyć się swoim homoseksualizmem, to znaczy, że coś z tobą nie w porządku. Tymczasem zgłaszający się do nas mężczyźni mają świadomość, że homoseksualizm jest pogwałceniem ich najgłębszej tożsamości.

Co by się stało, gdyby w imię politycznej poprawności zabroniono używania w stosunku do homoseksualizmu terapii reparatywnej, stawiając wyłącznie na terapie afirmatywne?
– Gdyby zabroniono stosowania terapii reparatywnej, ludzie musieliby próbować pokonywać swe skłonności do osób tej samej płci na własną rękę. Nie zapominajmy, że wiele osób uporało się z własną skłonnością homoseksualną samodzielnie, bez żadnej terapii. Wiadomo, że wielu nastolatków ma skłonności homoseksualne, ale z nich wyrasta. Jednak zabronienie prawa do realizacji osobistych celów homoseksualistom cierpiącym z powodu swych skłonności i pragnących zmiany, byłoby tragiczne.

Bo w istocie czy można komukolwiek pomóc zachowując jedynie neutralność? Psychologowie postrzegający heteroseksualność jako normę niezwykle powściągliwie zabierają dziś głos w tej materii.
– Skontaktował się kiedyś ze mną pewien chrześcijański psycholog, który chciał porozmawiać o terapii reorientacyjnej dla homoseksualistów. Mając nadzieję znaleźć politycznie poprawny, „bezpieczny” kompromis wobec stanowiska Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, dokładał wszelkich starań, by w kwestii homoseksualizmu unikać zarówno wartościowania, jak i jednoznacznej odpowiedzi. Uważał, że dobrym rozwiązaniem będzie po prostu program modyfikacji zachowań. Opierając się na dwudziestopięcioletnim doświadczeniu w pracy na tym polu, powiedziałem mu wprost, że uważam jego podejście za naiwne i absolutnie nie do zastosowania.
Zgłaszający się do nas mężczyźni nie przychodzą jedynie po to, by zmienić swe niepożądane zachowania. Pragną oni zmienić sposób odczuwania samych siebie: chcą stać się w pełni heteroseksualni, a nie tylko zachowywać się jak heteroseksualiści. Chcą czuć się swobodnie w kontaktach z mężczyznami, a wobec kobiet zachowywać męską odrębność. Krótko mówiąc, pragną oni spełnić swój utajony potencjał heteroseksualny.
Proponowany przez nas model rozwoju musi pacjentowi dogłębnie odpowiadać. W przeciwnym wypadku opuści on nasz gabinet i – całkiem zresztą słusznie – zacznie poszukiwać innych metod terapii. Dlatego wyjaśniamy mu, że nasze podejście różni się od stanowiska Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, które stawia homoseksualizm na równi z heteroseksualizmem. Ponadto, w trakcie terapii zachęcamy pacjenta do nieustannego precyzowania własnej tożsamości.

A czy w ogóle istnieje coś takiego jak „tożsamość gejowska”?
– Jako esencjalista – aby użyć języka filozofii – nie zaś społeczny konstruktywista, jestem przekonany, że identyfikacja płciowa i orientacja seksualna są zakorzenione w rzeczywistości biologicznej. To nasze ciało mówi nam, kim jesteśmy. Nie możemy „skonstruować” – zmontować lub rozmontować – innej rzeczywistości, w której tożsamość płciowa i seksualna nie byłyby ściśle powiązane z biologią.
Filozofia oparta na prawie naturalnym twierdzi, że pogląd taki wywodzi się ze wspólnego dla całego rodzaju ludzkiego naturalnego, instynktownego przekonania. To właśnie tłumaczy, dlaczego tak wielu ludzi – nawet zupełnie niereligijnych – wyczuwa, że „tożsamość gejowska” jest tworem fałszywym.
Znany psychiatra Robert Spitzer – człowiek odpowiedzialny za usunięcie homoseksualizmu z listy dysfunkcji psychicznych, a w konsekwencji za uznanie go za normę – jest zdeklarowanym ateistą. Tenże właśnie Robert Spitzer ostatnio stwierdził, że z homoseksualizmem coś jest nie tak, po czym dodał, że gdyby jego własny syn miał problemy ze skłonnością do osób tej samej płci, doradziłby mu poddać się terapii nakierowanej na przemianę.
W istocie, ogromna większość naszych pacjentów zgłasza się do nas, odkrywszy, że pociąg do tej samej płci nijak nie daje się w ich życiu zastosować. Do pragnienia przemiany skłania ich dogłębne przekonanie, iż tak naprawdę w głębi duszy są heteroseksualistami. Dlatego poszukują terapeuty, który by dostrzegł ten ich wewnętrzny potencjał.

Dziękuję za rozmowę.

Czytelnia: