Przebaczenie – duchowa praktyka - część 1

     W życiu uczniów Chrystusa bardzo istotna jest zdolność przełożenia nauczania Pana Jezusa na praktyczne zasady własnego życia. Niestety dosyć często w naszym przeżywaniu Ewangelii pozostajemy na poziomie zachwytu nad jej pięknem i duchową głębią. Zapominamy o tym, że jest ona nam dana jako drogowskaz w konkretnym życiu. Być może na tym polega największy dramat naszej wiary. Zazwyczaj znamy naukę Jezusa, ale na co dzień nią nie żyjemy. Czy w zwykłych relacjach z prawdziwą życzliwością podchodzimy do innych w pracy, urzędzie, sklepie, autobusie, na zebraniach..? Czy dostrzegamy ich potrzeby? Czy w domu mąż i żona zamiast forsować swoje racje starają się z całych sił pojednać ze sobą, aby móc prawdziwie stanąć przed Bogiem? Czy przyjmujemy prawdę błogosławieństw głoszącą, że szczęśliwymi są ubodzy, cierpiący prześladowanie dla sprawiedliwości, miłosierni, pokorni…? Czy zgodnie z tą logiką oceniamy swoje życie pozostając wolnym od nadmiernych ambicji?
     Podjęcie zaleceń Ewangelii jako praktycznych wskazówek jest czymś zasadniczym w naszym życiu. Wskazania św. Pawła dotyczą właśnie praktyki życia. Kiedy chrześcijaństwo zaczęło stawać się letnie, kiedy wiara w Chrystusa przestała być niebezpieczna, a nawet wręcz mile widziana przez władze, ci, którzy pragnęli autentycznego życia Ewangelią, ruszyli na pustynię, aby w samotnej walce „ze złem czającym się w ciele i w myślach” (RegBen 1,5) przybliżać się do Boga. Mnisi odkryli przez własne doświadczenie, że niezbędne w życiu duchowym jest przebaczenie. Warto przejrzeć się ich zaleceniom w tej sprawie.
     Apoftegmaty, czyli sentencje Ojców Pustyni, w krótkich scenach lub wypowiedziach starców przedstawiają konkretne doświadczenie duchowe. Najczęściej jeden z mnichów przychodzi do starca, prosząc o radę w jakiejś sprawie i ten odpowiada mu słowami lub jakimś gestem, czy zachowaniem, odsłaniając głębsze wymiary problemu. Tak się dzieje na przykład w apoftegmacie dotyczącym trudności w przebaczeniu krzywdzicielowi. Pewien brat skrzywdzony przez innego brata przyszedł do Teb do abba Sisoesa i powiedział: „Pewien brat skrzywdził mnie i chcę zemścić się na nim”. Starzec prosił go: „Synu, zaniechaj tego, zostaw Bogu odpłatę”. Ten jednak powiedział: „Nie spocznę, dopóki nie dokonam zemsty”. Wtedy starzec rzekł: „Pomódlmy się, bracie”. Wstał i zaczął modlić się: „Boże, nie trzeba już, byś Ty o nas pamiętał, sami bowiem wymierzamy sobie sprawiedliwość”. Starzec słysząc to upadł do nóg abba i rzekł: „Już nie będę żądał satysfakcji od owego brata, lecz proszę, przebacz mi” (2 Apo XVI 10).
     Ta krótka scena pokazuje, że brak przebaczenia w istocie zawiera w sobie uzurpację władzy sądzenia, która przecież należy wyłącznie do Boga. Abba Sisoes przyjmując postawę pokrzywdzonego brata, ukazał jej logiczne konsekwencje. Kiedy skrzywdzony brat to zobaczył, przebaczenie przestało być problemem. W stanie braku przebaczenia można trwać jedynie wówczas, gdy nie widzi się ani owej uzurpacji, ani jej konsekwencji. Wielką przeszkodę w życiu duchowym stanowi nasza emocjonalność, która budzi rozmaite złe myśli. Siła emocji jest wielka, z powodu tego, że zamykają nas one w jednej perspektywie patrzenia i nie liczą się z pełnymi konsekwencjami powstałych tak myśli. Dlatego ukazywanie innej perspektywy spojrzenia oraz logicznej konsekwencji myśli pomaga wychodzić z pokusy zamknięcia się w subiektywnym przeżywaniu. W tym kierunku zmierzają słowa abba Sylwana: Pewien brat, Libijczyk, przyszedł któregoś dnia do abba Sylwana na górę Panefo i powiedział: „Abba, mam nieprzyjaciela, który wyrządza mi dużo zła; bo kiedy jeszcze byłem w świecie, ukradł mi pole, często zastawiał na mnie pułapki, a oto teraz najął ludzi, żeby mnie otruli. Chcę go podać do sądu”. Starzec mu odpowiedział: „Zrób tak, moje dziecko, abyś doznał ulgi”. A brat pytał: „Prawda, abba, że jeśli zostanie ukarany, to jego dusza bardzo na tym skorzysta?” Starzec odrzekł: „Zrób, dziecko, tak, jak uwa-żasz za słuszne”. Brat poprosił starca: „Wstań, abba, pomódlmy się, i pójdę do sędziego”. Starzec wstał i zaczęli mówić Ojcze nasz. Kiedy doszli do słów: I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom, starzec mówił: „Nie odpuść nam naszych win, bo i my nie odpuszczamy naszym winowajcom”. Brat poprawił: „Ależ nie tak, ojcze!” Ale starzec na to: „Właśnie tak, dziecko. Bo z pewnością, jeśli idziesz do sędziego, aby wziąć pomstę, Sylwan nie inaczej będzie się modlił za ciebie”. Brat więc pożałował i przebaczył swemu nieprzyjacielowi (N 557; Abba 155).
     Istnieje kilka apoftegmatów mówiących o łatwości osądzania innych w wyniku zaślepienia na własne winy. Pewien brat w Sketis zgrzeszył; zwołano zebranie i posłano także po abba Mojżesza, ale nie chciał przyjść. Ponownie kapłan posłał do niego wezwanie: „Przyjdź, bo cały lud na ciebie czeka”. Wstał więc i poszedł, ale wziął dziurawy koszyk, napełnił go piaskiem i poniósł na plecach. Ci, którzy wyszli na jego spotkanie, zapytali go: „Ojcze, co to znaczy?” Odpowiedział im starzec: „Moje grzechy sypią mi się za plecami, ale ja ich nie widzę, a przychodzę dzisiaj sądzić cudze winy”. Kiedy to usłyszeli, nic już nie powiedzieli tamtemu bratu, ale mu przebaczyli (1 Apo 496, Mojżesz 2).
     Brak poznania własnej winy powoduje całkowicie fałszywe podejście do siebie i do innych ludzi. Łatwo wtedy, trwając w dobrym mniemaniu o sobie samym, mieć „słuszne pretensje do drugiego”. Dlatego mnisi bardzo mocno akcentowali potrzebę opłakiwania własnych grzechów. W jednej z sentencji czytamy bardzo mocne słowa: Kto w swej duszy gasi pamięć o nieprawości, podobny jest do ognia ukrytego w plewach (2 Apo XXI 25).
     Inny apoftegmat mówi o odwrotnej zależności: Jeżeli się staramy widzieć własne grzechy, nie widzimy grzechów bliźniego (1 Apo 512, Mojżesz 18).
     Pamięć o własnych grzechach jest dla mnichów o tyle ważna, o ile wprowadza skruchę serca, co zasadniczo różni się od wchodzenia w fałszywe poczucie winy, które zawsze związane jest z ukrytą pychą, chęcią bycia lepszym od innych. Skrucha właśnie jest najprawdziwszą postawą człowieka stojącego w obliczu Boga. Człowiek nie szuka w niej żadnego usprawiedliwienia, nie porównuje się z innymi, nie szuka nawet „wielkości” w swoim upadku, jak to często jest w przypadku fałszywego poczucia winy. Po prostu uznając przed Bogiem swoją ułomność, całkowicie oddaje się Jego osądowi.
Czytelnia: