Niepokalana, która jednoczy Polskę

Gdy wczytujemy się w dzieje narodu polskiego w świetle historii
biblijnego Izraela, możemy zauważyć podobieństwa.
Oba narody cieszyły się dobrobytem i pokojem tylko wtedy, gdy słuchały Pana
     Na przestrzeni wieków Izrael był przygotowywany do wydarzenia kulminacyjnego, jakim było Wcielenie Syna Bożego. To zbawcze wydarzenie stało się możliwe za przyczyną Niepokalanej Dziewicy, którą Bóg stworzył, aby z Niej narodził się Jego odwieczny Syn w ludzkiej naturze. Większość Żydów nie przyjęła Mesjasza i w związku z tym odrzuciła łaskę Bożą potrzebną do pełnego szczęścia, jakie Bóg przygotował dla człowieka. Nie mając tej łaski, Żydzi pozostali przy Torze, którą zachowali jako jedyny środek dający im możliwość jedności i wytrwałości przy swojej religijnej i narodowej tożsamości. Zaczęli nawet przypisywać Torze właściwości osobowe zwłaszcza po zburzeniu Świątyni w roku 70. W codziennym myśleniu traktowali Torę już nie tylko jako świętą księgę, ale w pewnym sensie jako osobę, która jednoczy naród wokół Boga i sprawia, że w społeczeństwie opadają wszelkie mury podziału, zawiści i nieufność względem bliźniego. Z tej racji Żydzi po dziś dzień uwielbiają Boga z wdzięcznością za dar Tory, która zespala naród wybrany i czyni go mocnym.
     Jak to wszystko dotyczy naszej Ojczyzny? Najpierw należy zauważyć, że naród Polski jest mocno podzielony. Wydarzenia przełomowe w roku 1989 nie sprawiły, że Polacy stali się bardziej zjednoczeni. Wszędzie są widoczne podziały przechodzące przez miasta, wioski, rodziny, środowiska naukowe, zawodowe i społeczne. Historia potwierdziła wielokrotnie, że naród polski potrafi się zjednoczyć w chwilach trudnych, głównie wówczas, gdy pojawia się jeden uciskający wróg, przeciw któremu Polacy umieją się skutecznie zmobilizować.
     Ale poza skrajnymi sytuacjami ciągle widoczne są podziały, które sprawiają, że Ojczyzna nie rozwija się duchowo, lecz staje w miejscu, pogrążana w kłótniach, oskarżeniach, obelgach i szyderstwach. Jak to zmienić? Podobnie jak w przypadku biblijnego Izraela, potrzebna jest siła, która ponownie scali naród i uleczy jego podziały. W naszym przypadku tą siłą jest Niepokalana Królowa Polski.
     Faktem jest, że – bez względu na poglądy społeczne – nawet niewierzący lub mało wierzący Polak, który ma mało wspólnego z Kościołem – posiada więź z Matką Najświętszą, zwłaszcza w jej Jasnogórskim wizerunku. Abstrahując od osób kierujących się bluźnierstwem lub niewiedzą, nie ma wątpliwości, że Matka Boża pełni w narodzie polskim rolę Matki, która jednoczy. Rzecz jasna, że nie jest to żadne odkrycie. Przecież wątek zatroskanego macierzyństwa względem Ojczyzny jest podejmowany w przemówieniach polskiego duchowieństwa. Ale wiele razy słowa nie przekładają się na życie, że owe osoby wierzą w to, co mówią odnośnie do Matki Bożej.
     Odnosi się wrażenie, że brakuje w Polsce przywódców duchownych z głębokim przekonaniem, iż wszystkie problemy narodu – włącznie z panującą niezgodą, podziałami i nawet nienawiścią – można rozwiązać tylko przez przylgnięcie do Najświętszej Maryi Panny i zawierzenie Jej każdego wymiaru życia. Brakuje nam osób konsekrowanych z maryjnością pokroju maryjności św. Maksymiliana Kolbego. Brakuje kapłanów tak kochających Matkę Najświętszą jak św. Ludwik Maria de Montfort. Brakuje pasterzy, którzy tak mówią o Matce Najświętszej,
     jak sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński. Brakuje kleryków, których serca są tak przywiązane do Najświętszej Dziewicy, jak serce św. Stanisława Kostki. Brakuje świeckich Polaków, których życie jest tak przesiąknięte maryjnością, jak życie sługi Bożego Jana Tyranowskiego, świeckiego apostoła Różańca świętego. Owszem, w Kościele katolickim w Polsce zauważamy ogromne nabożeństwo do Matki Bożej. Dostrzegamy miłość do niej na pielgrzymkach, nabożeństwach i spotkaniach modlitewnych. Niestety, nie przekłada się to na życie przesiąknięte absolutnym przekonaniem, że w Niepokalanej mamy najskuteczniejszą, najlepszą, najpiękniejszą drogę do rozwiązania wszystkich problemów nękających i paraliżujących naszą Ojczyznę.
     Potrzeba nam ducha sługi Bożego Kardynała Augusta Hlonda, który nie tylko mówił, że zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie zwycięstwem Matki Najświętszej, ale tak też modlił się i żył. Dopóki tak nie będzie, dopóty żadne synody diecezjalne, żadne programy duszpasterskie i ewangelizacyjne, żadne spotkania parafialne, wybitne opracowania naukowe i referaty nie zdołają przywrócić Polsce zgody i jedności oraz spójności myślenia w świetle Ewangelii i prawa Bożego. Niewątpliwie powyższe przedsięwzięcia są dobre i potrzebne, ale obecnie nie są one przesiąknięte maryjnością. Nawet jeżeli dzisiaj są w nich obecne jakieś elementy maryjne, to tylko w sensie drugorzędnym, na zasadzie aneksu książkowego, który może się znaleźć w książce, ale nie jest konieczny do jej zrozumienia.
     W związku z tym pójdźmy za zachętą św. Jana Pawła II, który prosił, abyśmy wprowadzili Niepokalaną w każdy zakątek naszego życia. Niech Jej wizerunek znajdzie się przy każdym krzyżu ściennym – w szkołach, uczelniach, szpitalach, zakładach pracy, teatrach, urzędach, salach sejmowych i sądowych oraz domach prywatnych. Niech Niepokalana będzie mocno obecna w naukach rekolekcyjnych. Niech odwołuje się do niej każdy kapłan jak najczęściej w kazaniach, homiliach i katechezach. Niech będą sprawowane Msze św. wotywne o Matce Bożej jak najczęściej, gdy to tylko możliwe – przede wszystkim w każdą sobotę, kiedy nie przypada jakieś obowiązkowe wspomnienie. Niech żaden Polak nie wychodzi z domu bez różańca, niech go odmawia codziennie w domu, w kościele i w podróży; niech nosi na sobie Cudowny Medalik. Pan Jezus tego pragnie, ale trzeba się do tego przekonać, tak jak święci Polacy, którzy dzisiaj spoglądają na nas z nieba i wołają: Rodacy, kiedy zmądrzejecie?
Ks. Dr. Jacek Stefański