Święty Józef Sebastian Pelczar
Św. Józef Sebastian Pelczar przyszedł na świat 17 stycznia 1842r. w Korczynie koło Krosna. Matka świętego, Marianna, każde ze swych czworga dzieci ofiarowywała Najświętszej Panience. Tak też i przed urodzeniem Józefa, we wrześniu 1841r., odprawiła pielgrzymkę do Leżajska, gdzie ofiarowała swe nienarodzone jeszcze dziecko Matce Bożej Pocieszenia. Być może dlatego życie późniejszego świętego będzie tak bardzo nacechowane kultem maryjnym.
Ojciec Józefa, Wojciech, był szlachcicem, właścicielem 50-hektarowego gospodarstwa. Zajmował się rolnictwem, sadownictwem i handlem, a także wyrobem krochmalu, mydła i płótna. Wojciech nie tylko umiał pisać, ale też posiadał dość duży zbiór książek; interesował się żywo historią Polski. Może dlatego dziesięcioletni Józef postanowił zostać księdzem, a zarazem profesorem historii.
Jako malec był bardzo żywym, psotnym dzieckiem. Swą decyzję zostania księdzem motywował tak: "Bo chcę, aby ludzie mówili do mnie jegomość i całowali mnie w rękę". Szybko jednak zaczął dojrzewać duchowo. Być może zaczęło się to od snu, jaki nawiedził go w dzieciństwie. Śniło mu się, że z obrazu zstępuje do niego żywa Matka Boska, patrzy na niego słodko i wyciąga ręce, by go do siebie przyciągnąć. Jako dziesięcioletni chłopiec postanowił wyrazić osobiście, niejako potwierdzając decyzję matki sprzed jego urodzenia, akt oddania się Maryi na własność. Pouczony przez matkę, dokonał tego w czasie Mszy św. z okazji uroczystych obchodów setnej rocznicy koronacji cudownego obrazu Matki Bożej w Leżajsku.
Mimo że uważał siebie za skłonnego do lenistwa, Józef pracował nad sobą tak pilnie, że szkołę parafialną ukończył jako prymus. Nauczyciel – organista Franciszek Rogowski uznał, że Józef powinien kontynuować naukę. Ponieważ rodziców było na to stać, oddano Józefa na dalszą naukę do szkoły w Rzeszowie. Panował tam austriacki dryl, a uczniowie często karceni byli kijem. Nawet Józef oberwał kiedyś za to, że troszkę krzywo napisał niemieckie "r". Szkołę tę ukończył również jako prymus, po czym wstąpił do rzeszowskiego gimnazjum, które również stało na wysokim poziomie.
Wspominając lata spędzone w szkołach w Rzeszowie, Józef Sebastian Pelczar przypisuje pomoc i prowadzenie w życiu, a zwłaszcza wytrwanie w wierze, opiece Matki Bożej. Tak sam o tym pisze: "Dzięki Bogu, nie pozwoliłem sobie nigdy na najlżejsze nawet powątpiewanie przeciwko wierze, nie wdałem się w żadne miłostki i nie utraciłem dziewictwa. Sprawiła to z pewnością opieka Najświętszej Panny, przed której statuą łaskami słynącą w kościele bernardynów nieraz się modliłem".
Po ukończeniu szóstej klasy gimnazjalnej Józef przenosi się do Przemyśla, gdzie w lipcu 1860r. celująco zdaje maturę. Dodać trzeba, że przez cały czas nauki Józef sam rozwijał swoją wiedzę z historii Polski, jako że ten przedmiot nie był wykładany w szkołach prowadzonych przez zaborców. A nawet za przejawy patriotyzmu zarówno profesorów, jak i uczniów ostro karano. Mimo to pragnienie zostania historykiem cały czas tliło się w sercu Józefa. Drugim wielkim pragnieniem jego serca było zostać księdzem. Pojechał jeszcze do Krakowa, gdzie zetknął się z zabytkami i zobaczył Uniwersytet Jagielloński i powrócił do domu dziwnie smutny i pełen rozterek. Matka, widząc to, tym gorliwiej modliła się za niego. Wreszcie w ostatnich dniach sierpnia Józef podejmuje decyzję: zostanie księdzem.
Wstąpił do seminarium w Przemyślu. Nauka idzie mu bardzo dobrze; ma czas na studia nadobowiązkowe i czytanie poważnych dzieł teologicznych. Tymczasem wybucha powstanie styczniowe. Józef postanawia wraz z kilkoma kolegami przyłączyć się do niego, żeby oddać życie za ojczyznę.
Powstrzymuje ich ksiądz rektor Marcin Skwierczyński słowami: "Moi drodzy, cóż zrobicie w powstaniu, kiedy żaden z was nie miał dotąd karabinu w ręku? Ofiara wasza pójdzie na marne. Tymczasem pracując całe życie po Bożemu, przysłużycie się najlepiej ojczyźnie". Alumni poprzestają więc na wspomaganiu powstania przekazywanymi pieniędzmi, bielizną, a czasem ukrywaniem powstańców w swoich izbach.
Po święceniach 17 lipca 1864r. przełożeni decydują, że wyjątkowo zdolny ksiądz powinien studiować dalej za granicą. Najpierw jednak na półtora roku zostaje wikarym w Wojutyczach i w Samborze. Kiedy decyduje się sprawa jego wyjazdu za granicę, Józef nie chce studiować w Wiedniu; marzy o Rzymie i jego marzenia spełniają się. Jest pierwszym polskim kapłanem studiującym po rozbiorach w Rzymie. Tam też pracuje bardzo szybko i bardzo forsownie, nadwerężając swoje zdrowie. W latach 1866–68 studiuje na Gregorianum i Uniwersytecie Laterańskim, uzyskując doktoraty z teologii i z prawa kanonicznego.
Po powrocie do kraju wykłada w seminarium przemyskim. Zdrowie mu jednak nie dopisuje, stara się więc o wiejskie probostwo. Nic z tego! Wkrótce przychodzi nominacja na profesora zwyczajnego historii Kościoła na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie pracuje od 1877 do 1899 roku. Trzykrotnie był dziekanem Wydziału Teologicznego, a w roku akademickim 1882/83 piastuje też godność rektora tego uniwersytetu.
Józef Sebastian Pelczar miał też szczególne nabożeństwo do Serca Pana Jezusa. Wyrazem tej miłości było założenie 15 kwietnia 1894r. nowego zakonnego Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego, zwanego dziś popularnie siostrami sercankami. Siostry, żyjąc ideami św. Franciszka z Asyżu, mają na celu szerzenie kultu Serca Jezusowego, szczególnie wśród powierzonych ich pieczy dziewcząt, ubogich, chorych, dzieci i starców.
W 1899r. ks. prof. Józef Sebastian Pelczar został biskupem sufraganem (biskupem pomocniczym) w Przemyślu, a 17 grudnia 1900r. biskupem ordynariuszem. Widać znany już jest ze swoich przymiotów, skoro prasa pisze o nim jako o "znakomitym przewodniku życia duchownego, znawcy dziejów Kościoła i jego spraw, wykwintnym pisarzu, kaznodziei wielce wymownym". Podczas swojego ingresu biskup tak apeluje do kapłanów: "Ukochajcie więc wszystko, co służy pożytkowi Kościoła, narodu, społeczeństwa i nie żałujcie dla spraw zbożnych ni serca, ni trudu, ni grosza. Niech waszym ideałem i waszą ambicją będzie zrobić za życia jak najwięcej dobrego, w szczególności zaś, jeżeli ktoś jest pasterzem, podnieść pod każdym względem parafię, ozdobić jej świątynię, założyć w niej ochronkę czy szpitalik lub dom przytułku, a potem umrzeć w Panu bez pieniędzy i długów, ale z wielkim snopem zasług w ręku".
Biskup Pelczar postępuje zgodnie z tymi słowami. Za jego sprawą w diecezji przemyskiej została rozbudowana sieć ochronek i zakładów dobroczynnych. W czasie pierwszej wojny światowej utworzył Komitety Opieki, które pomagały rannym żołnierzom, kalekom i sierotom wojennym oraz najbiedniejszej ludności. Urządzał też akademie na cześć Maryi, rozszerzał Bractwo Królowej korony Polskiej, organizował pielgrzymki, otaczał opieką i wspomagał różne stowarzyszenia, zwłaszcza Sodalicje Mariańskie. Do księży cały czas apelował, aby zbliżali się do społeczeństwa, zwłaszcza "maluczkich, nieszczęśliwych, opuszczonych". Podczas wizytacji biskupich pilnuje, żeby do stołu byli zapraszani także chłopi i robotnicy.
Jako biskup święty Józef Sebastian Pelczar był niesamowicie pracowity. Przeprowadził aż trzy synody diecezjalne, bardzo wiele zrobił dla formacji duchowej swoich kapłanów, dbał o rozwój szkolnictwa, propagował Związek Katolicko-Społeczny, powołany do "krzewienia i umacniania zasad katolickich w życiu prywatnym, rodzinnym i publicznym, jako też w wychowaniu młodzieży". Nie wahał się też zwracać uwagi możnym na niewłaściwy styl życia. Potrafił skarcić książąt Czartoryskiego i Sapiehę, że trwonią pieniądze na wyjazdy zagraniczne, zamiast zająć się dolą podległych im chłopów.
Przy tych rozlicznych zajęciach biskup znajdował bez trudu czas na codzienną modlitwę: godzina adoracji Najświętszego Sakramentu, dwa rozmyślania, Msza św., półgodzinna modlitwa dziękczynna, brewiarz, różaniec. Wydawałoby się, że w natłoku zajęć biskupa niemożliwe jest znaleźć tyle czasu. Kolejni kapelani biskupa Józefa Sebastiana Pelczara nie mieli wątpliwości, że biskup jest człowiekiem świętym.
Św. Józef Sebastian Pelczar odznaczał się wielkim umiłowaniem Kościoła, Ojca św. i Ojczyzny, a całe jego życie nacechowane było oddaniem Sercu Jezusowemu i Matce Bożej. Bardzo pragnął, żeby Polska była silna wiarą i Bogiem. Podczas uroczystości w 500. rocznicę chrztu Władysława Jagiełły, odbywających się 15 lutego 1886r., tak mówił: "Bo komuż jest tajnym, że dziś tak daleko sięga Polska jak katolicyzm. Któż nie widzi, że dzisiaj narody marnieją i wracają do barbarzyństwa, w miarę jak porzucają zasady chrześcijańskie. Chcemy tedy, by naród polski przetrwał próby wieku, by nie wpuścił do swego serca jadu, który by go zatruł, by się nie ugiął nikczemnie przed żadną przemocą, strzeżmy jego wiary.
Wielki biskup zmarł 28 marca 1924r., a ostatnie słowa, jakie wyrzekł przed śmiercią, brzmiały: "Przyjdź, Panie Jezu, przyjdź, Zbawienie moje". Pozostawił po sobie dzieła ascetyczne i naukowe, a także wiele pism dotyczących nabożeństwa do Matki Najświętszej.
Beatyfikował go papież Jan Paweł II 2 czerwca 1991r. w Rzeszowie, a kanonizował 18 maja 2003 roku w Rzymie.
Imię Józef pochodzi od hebrajskiego imienia "Jehoseph" i znaczy "niech Jahwe przysparza"; "niech Bóg pomnoży" lub "Bóg przydał". Imię Sebastian pochodzi z języka greckiego: sebastos – "święty, znakomity, czcigodny, dostojny".
Ojciec Józefa, Wojciech, był szlachcicem, właścicielem 50-hektarowego gospodarstwa. Zajmował się rolnictwem, sadownictwem i handlem, a także wyrobem krochmalu, mydła i płótna. Wojciech nie tylko umiał pisać, ale też posiadał dość duży zbiór książek; interesował się żywo historią Polski. Może dlatego dziesięcioletni Józef postanowił zostać księdzem, a zarazem profesorem historii.
Jako malec był bardzo żywym, psotnym dzieckiem. Swą decyzję zostania księdzem motywował tak: "Bo chcę, aby ludzie mówili do mnie jegomość i całowali mnie w rękę". Szybko jednak zaczął dojrzewać duchowo. Być może zaczęło się to od snu, jaki nawiedził go w dzieciństwie. Śniło mu się, że z obrazu zstępuje do niego żywa Matka Boska, patrzy na niego słodko i wyciąga ręce, by go do siebie przyciągnąć. Jako dziesięcioletni chłopiec postanowił wyrazić osobiście, niejako potwierdzając decyzję matki sprzed jego urodzenia, akt oddania się Maryi na własność. Pouczony przez matkę, dokonał tego w czasie Mszy św. z okazji uroczystych obchodów setnej rocznicy koronacji cudownego obrazu Matki Bożej w Leżajsku.
Mimo że uważał siebie za skłonnego do lenistwa, Józef pracował nad sobą tak pilnie, że szkołę parafialną ukończył jako prymus. Nauczyciel – organista Franciszek Rogowski uznał, że Józef powinien kontynuować naukę. Ponieważ rodziców było na to stać, oddano Józefa na dalszą naukę do szkoły w Rzeszowie. Panował tam austriacki dryl, a uczniowie często karceni byli kijem. Nawet Józef oberwał kiedyś za to, że troszkę krzywo napisał niemieckie "r". Szkołę tę ukończył również jako prymus, po czym wstąpił do rzeszowskiego gimnazjum, które również stało na wysokim poziomie.
Wspominając lata spędzone w szkołach w Rzeszowie, Józef Sebastian Pelczar przypisuje pomoc i prowadzenie w życiu, a zwłaszcza wytrwanie w wierze, opiece Matki Bożej. Tak sam o tym pisze: "Dzięki Bogu, nie pozwoliłem sobie nigdy na najlżejsze nawet powątpiewanie przeciwko wierze, nie wdałem się w żadne miłostki i nie utraciłem dziewictwa. Sprawiła to z pewnością opieka Najświętszej Panny, przed której statuą łaskami słynącą w kościele bernardynów nieraz się modliłem".
Po ukończeniu szóstej klasy gimnazjalnej Józef przenosi się do Przemyśla, gdzie w lipcu 1860r. celująco zdaje maturę. Dodać trzeba, że przez cały czas nauki Józef sam rozwijał swoją wiedzę z historii Polski, jako że ten przedmiot nie był wykładany w szkołach prowadzonych przez zaborców. A nawet za przejawy patriotyzmu zarówno profesorów, jak i uczniów ostro karano. Mimo to pragnienie zostania historykiem cały czas tliło się w sercu Józefa. Drugim wielkim pragnieniem jego serca było zostać księdzem. Pojechał jeszcze do Krakowa, gdzie zetknął się z zabytkami i zobaczył Uniwersytet Jagielloński i powrócił do domu dziwnie smutny i pełen rozterek. Matka, widząc to, tym gorliwiej modliła się za niego. Wreszcie w ostatnich dniach sierpnia Józef podejmuje decyzję: zostanie księdzem.
Wstąpił do seminarium w Przemyślu. Nauka idzie mu bardzo dobrze; ma czas na studia nadobowiązkowe i czytanie poważnych dzieł teologicznych. Tymczasem wybucha powstanie styczniowe. Józef postanawia wraz z kilkoma kolegami przyłączyć się do niego, żeby oddać życie za ojczyznę.
Powstrzymuje ich ksiądz rektor Marcin Skwierczyński słowami: "Moi drodzy, cóż zrobicie w powstaniu, kiedy żaden z was nie miał dotąd karabinu w ręku? Ofiara wasza pójdzie na marne. Tymczasem pracując całe życie po Bożemu, przysłużycie się najlepiej ojczyźnie". Alumni poprzestają więc na wspomaganiu powstania przekazywanymi pieniędzmi, bielizną, a czasem ukrywaniem powstańców w swoich izbach.
Po święceniach 17 lipca 1864r. przełożeni decydują, że wyjątkowo zdolny ksiądz powinien studiować dalej za granicą. Najpierw jednak na półtora roku zostaje wikarym w Wojutyczach i w Samborze. Kiedy decyduje się sprawa jego wyjazdu za granicę, Józef nie chce studiować w Wiedniu; marzy o Rzymie i jego marzenia spełniają się. Jest pierwszym polskim kapłanem studiującym po rozbiorach w Rzymie. Tam też pracuje bardzo szybko i bardzo forsownie, nadwerężając swoje zdrowie. W latach 1866–68 studiuje na Gregorianum i Uniwersytecie Laterańskim, uzyskując doktoraty z teologii i z prawa kanonicznego.
Po powrocie do kraju wykłada w seminarium przemyskim. Zdrowie mu jednak nie dopisuje, stara się więc o wiejskie probostwo. Nic z tego! Wkrótce przychodzi nominacja na profesora zwyczajnego historii Kościoła na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie pracuje od 1877 do 1899 roku. Trzykrotnie był dziekanem Wydziału Teologicznego, a w roku akademickim 1882/83 piastuje też godność rektora tego uniwersytetu.
Józef Sebastian Pelczar miał też szczególne nabożeństwo do Serca Pana Jezusa. Wyrazem tej miłości było założenie 15 kwietnia 1894r. nowego zakonnego Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego, zwanego dziś popularnie siostrami sercankami. Siostry, żyjąc ideami św. Franciszka z Asyżu, mają na celu szerzenie kultu Serca Jezusowego, szczególnie wśród powierzonych ich pieczy dziewcząt, ubogich, chorych, dzieci i starców.
W 1899r. ks. prof. Józef Sebastian Pelczar został biskupem sufraganem (biskupem pomocniczym) w Przemyślu, a 17 grudnia 1900r. biskupem ordynariuszem. Widać znany już jest ze swoich przymiotów, skoro prasa pisze o nim jako o "znakomitym przewodniku życia duchownego, znawcy dziejów Kościoła i jego spraw, wykwintnym pisarzu, kaznodziei wielce wymownym". Podczas swojego ingresu biskup tak apeluje do kapłanów: "Ukochajcie więc wszystko, co służy pożytkowi Kościoła, narodu, społeczeństwa i nie żałujcie dla spraw zbożnych ni serca, ni trudu, ni grosza. Niech waszym ideałem i waszą ambicją będzie zrobić za życia jak najwięcej dobrego, w szczególności zaś, jeżeli ktoś jest pasterzem, podnieść pod każdym względem parafię, ozdobić jej świątynię, założyć w niej ochronkę czy szpitalik lub dom przytułku, a potem umrzeć w Panu bez pieniędzy i długów, ale z wielkim snopem zasług w ręku".
Biskup Pelczar postępuje zgodnie z tymi słowami. Za jego sprawą w diecezji przemyskiej została rozbudowana sieć ochronek i zakładów dobroczynnych. W czasie pierwszej wojny światowej utworzył Komitety Opieki, które pomagały rannym żołnierzom, kalekom i sierotom wojennym oraz najbiedniejszej ludności. Urządzał też akademie na cześć Maryi, rozszerzał Bractwo Królowej korony Polskiej, organizował pielgrzymki, otaczał opieką i wspomagał różne stowarzyszenia, zwłaszcza Sodalicje Mariańskie. Do księży cały czas apelował, aby zbliżali się do społeczeństwa, zwłaszcza "maluczkich, nieszczęśliwych, opuszczonych". Podczas wizytacji biskupich pilnuje, żeby do stołu byli zapraszani także chłopi i robotnicy.
Jako biskup święty Józef Sebastian Pelczar był niesamowicie pracowity. Przeprowadził aż trzy synody diecezjalne, bardzo wiele zrobił dla formacji duchowej swoich kapłanów, dbał o rozwój szkolnictwa, propagował Związek Katolicko-Społeczny, powołany do "krzewienia i umacniania zasad katolickich w życiu prywatnym, rodzinnym i publicznym, jako też w wychowaniu młodzieży". Nie wahał się też zwracać uwagi możnym na niewłaściwy styl życia. Potrafił skarcić książąt Czartoryskiego i Sapiehę, że trwonią pieniądze na wyjazdy zagraniczne, zamiast zająć się dolą podległych im chłopów.
Przy tych rozlicznych zajęciach biskup znajdował bez trudu czas na codzienną modlitwę: godzina adoracji Najświętszego Sakramentu, dwa rozmyślania, Msza św., półgodzinna modlitwa dziękczynna, brewiarz, różaniec. Wydawałoby się, że w natłoku zajęć biskupa niemożliwe jest znaleźć tyle czasu. Kolejni kapelani biskupa Józefa Sebastiana Pelczara nie mieli wątpliwości, że biskup jest człowiekiem świętym.
Św. Józef Sebastian Pelczar odznaczał się wielkim umiłowaniem Kościoła, Ojca św. i Ojczyzny, a całe jego życie nacechowane było oddaniem Sercu Jezusowemu i Matce Bożej. Bardzo pragnął, żeby Polska była silna wiarą i Bogiem. Podczas uroczystości w 500. rocznicę chrztu Władysława Jagiełły, odbywających się 15 lutego 1886r., tak mówił: "Bo komuż jest tajnym, że dziś tak daleko sięga Polska jak katolicyzm. Któż nie widzi, że dzisiaj narody marnieją i wracają do barbarzyństwa, w miarę jak porzucają zasady chrześcijańskie. Chcemy tedy, by naród polski przetrwał próby wieku, by nie wpuścił do swego serca jadu, który by go zatruł, by się nie ugiął nikczemnie przed żadną przemocą, strzeżmy jego wiary.
Wielki biskup zmarł 28 marca 1924r., a ostatnie słowa, jakie wyrzekł przed śmiercią, brzmiały: "Przyjdź, Panie Jezu, przyjdź, Zbawienie moje". Pozostawił po sobie dzieła ascetyczne i naukowe, a także wiele pism dotyczących nabożeństwa do Matki Najświętszej.
Beatyfikował go papież Jan Paweł II 2 czerwca 1991r. w Rzeszowie, a kanonizował 18 maja 2003 roku w Rzymie.
Imię Józef pochodzi od hebrajskiego imienia "Jehoseph" i znaczy "niech Jahwe przysparza"; "niech Bóg pomnoży" lub "Bóg przydał". Imię Sebastian pochodzi z języka greckiego: sebastos – "święty, znakomity, czcigodny, dostojny".
Czytelnia: