Humor religijny - część 4

Ksiądz z kościelnym odprawiali drogę krzyżową. Pech chciał, że w jej trakcie na plebanię przyjechał biskup. Ksiądz polecił poprowadzić resztę drogi krzyżowej, ale nie pozwolił mu zakończyć, mówiąc, że posadzi księdza biskupa i zaraz przyjdzie. Biskup jednak nie chciał księdza puścić. Kiedy wreszcie po godzinie ksiądz zdołał się wyrwać, wpada do kościoła, widzi klęczących ludzi i słyszy zaśpiew kościelnego:
- Stacja trzydziesta szósta - św. Szymon żeni się ze św. Weroniką

Do papieża przyszła delegacja producentów z prośbą:
- Panie papież, damy 1 mln dolarów na kościół, ale prosimy, aby w modlitwie "Ojcze Nasz" po słowach "...chleba naszego powszedniego..." dodać: "i coca coli".
- Nie panowie - odparł papież - to jest niemożliwe.
Za tydzień delegacja znów puka do drzwi Watykanu, tym razem oferując 10 milionów. Papież znów jednak twierdzi, że to niemożliwe.
Delegacja jest jednak niezmordowana i znowu zjawia się po tygodniu, oferując 100 milionów. I tym razem spotyka też ich odmowa. Producenci wychodzą, kiwając głowami:
- Kurcze, to ile musiał dać ten piekarz?

Pewien parafianin tłumaczył księdzu:
- Wie ksiądz, ja to jestem wierzący, ale nie praktykujący.
Na to ksiądz:
- Ja jestem nudystą, ale też nie praktykuję.
- Przecież to bez sensu - zdziwił się parafianin.
- No właśnie - odparł ksiądz.

Na pustyni wyczerpany człowiek wdrapał się na wielką wydmę. Na dole oaza, więc już całkiem bez sił zsuwa się w dół. Nagle patrzy, a na dole siedzi lew i się oblizuje na jego widok.
- Panie Boże, wzbudź w tym lwie jakieś chrześcijańskie odruchy - woła wędrowiec!
Na to lew
- Pobłogosław ten posiłek....

Kawał opowiadany podobno przez protestantów o katolikach (protestanci mają inne pojęcie piekła i czasem wyśmiewają ujęcie katolickie):
Pewien człowiek zmarł i dostał się do nieba, lecz zwiedza całe zaświaty. Wchodzi do piekła, a tam kawiarniany nastrój, muzyczka, alkohol, przyciemnione światło. Dziwi się więc i pyta barmana:
- Przepraszam, a nie ma tutaj żadnych kotłów, smoły...?
Barman wziął go więc w kąt sali, otworzył małe drzwiczki, a tam rzeczywiście kilka dużych kadzi zajętych przez garstkę osób. Zdziwiony, pyta barmana:
- Ale czemu tu jest tak ładnie, a tam, te kilka osób, w tych beczkach...
- No cóż, musieliśmy zrobić takie małe pomieszczenie - odparł barman - wie Pan, katolicy nalegali....

- Czy Ewa zdradzała Adama?
- W zasadzie nie wiadomo, choć niektórzy naukowcy twierdzą, że człowiek pochodzi od małpy...

- Jakich zwierząt Mojżesz nie zabrał do Arki?
- Mojżesz nie zabrał do Arki żadnych zwierząt.

W rodzinie św. Józefa i Maryi urodziło się dziecko. Rodzina zatroskana, a Józef chodzi z kąta w kąt i zastanawia się:
- ...może dać mu na imię Mojżesz.... a może Izaak .... hmmm ....
Nagle do chatki wchodzą pasterze. Jeden potknął się boleśnie na progu i zawołał:
- O, Jezu!
W tym momencie Józef z Maryją:
- O to to... dobre, dobre!

W małej wsi ksiądz rozmawia z parafianką:
- Doszły mnie słuchy, córko, że wczoraj wieczorem ktoś u was straszliwie przeklinał. Tak nie można, dzieci się gorszą, a jaki zły przykład dla sąsiadów.
- Bardzo przepraszam, ale właśnie wybieraliśmy się do kościoła i mój stary nie mógł znaleźć książeczki do nabożeństwa.

Przed bramą nieba staje ksiądz i kierowca autobusu. Święty Piotr mówi:
- Ty kierowco do nieba, a ty, księże, do czyśćca.
- Ale czemu tak? - pyta ksiądz.
- Bo widzisz, jak ty prawiłeś kazania, to wszyscy spali, a gdy on prowadził autobus, to wszyscy się modlili.

Rabbi Izaak z Berdyczowa mawiał:
- Nie ma człowieka bez grzechu. Istnieje jednak zasadnicza różnica miedzy cadykiem a grzesznikiem. Cadyk, dopóki żyje, wie, że grzeszy. Grzesznik, dopóki grzeszy, wie, że żyje.

Powódź przyszła nagle. Zalała domy po same dachy. Ludzie odpływają zabierani przez pontony. Przy jednym domu siedzi człowiek - uznawany za bogobojnego.
- Wsiadaj Zenek!
- Zostaję - wierzę w Opatrzność boską.
Tymczasem woda się podnosi dalej, do połowy dachu. Opodal przepływa drugi ponton:
- Możemy Cię zabrać, Zenek!
- Eeee, co wy, wierzę w Opatrzność boską - zostaję!
Woda podniosła się już pod samą kalenicę, tak że Zenek trzyma już stopy w burej wodzie. Przepływa kolejny ponton.
- Ratuj się Zenek - zginiesz tutaj
- Zostaję - wiecie... Opatrzność boska...wierzę w nią.
Jednak woda podniosła się jeszcze bardziej, zalała dom, a Zenek się utopił i staje przed obliczem boskim.
- Panie Boże, czemuś mnie nie uratował, gdzie Twoja Opatrzność?
- Nie uratował?! Gdzie moja Opatrzność?! A kto trzy razy po Ciebie ponton wysyłał?!

Pan Bóg stworzył Adama. Adam cieszył się światem, jaki stworzył dla niego Bóg. Jednakże po pewnym czasie stwierdził, że bardzo się nudzi. Poskarżył się więc Panu Bogu, a Bóg na to:
- Adamie. Mogę stworzyć ci istotę, która będzie inteligentna, piękna, będzie spełniała twoje życzenia, dogadzała ci i będzie ci posłuszna, ale to kosztować cię będzie rękę i nogę.
Adam myśli i myśli, i w końcu mówi:
- A co dostanę za żebro?

Humor: