Homilia podczas mszy św. w uroczystość św. Stanisława

      „Trwajcie…” Słowo, które najczęściej się powtarza w dzisiejszych czytaniach niedzieli piątej okresu wielkanocnego to właśnie słowo: „trwajcie”. Tym słowem Chrystus zmartwychwstały, a przed tym ukrzyżowany, wzywa nas do jedności ze Sobą. Jedność tę przedstawia nam, odwołując się do porównania zaczerpniętego z porządku natury. Latorośle trwają w winnym krzewie i dzięki temu przynoszą owoc. Same z siebie przynieść go nie mogą, jeśli zabraknie organicznej więzi z tym krzewem. Wówczas pozostają tylko odłamkami, chwastem, który zbiera się i wrzuca do ognia, może bowiem być przydatny na opał. Natomiast dopóki tkwią w winnym krzewie, dotąd czerpią z niego soki żywotne, latorośle są latoroślami. Stanowią jedną całość z krzewem, nawet określa się je razem z nim jedną nazwą: „krzew winny”. Zasługują też na troskliwą uprawę ze strony gospodarza, ogrodnika. Ten pilnie obserwuje każdy krzew i każdą latorośl. Jeśli przynosi owoc, to oczyszcza ją, aby więcej jeszcze tego owocu przynosiła, lecz jeśli nie przynosi owocu, odcina ją, aby nie zawadzała, aby swoim obumieraniem bezpłodnym nie obciążała krzewu. Oto przypowieść. Oto obraz, w którym wyrażone jest wszystko, co trzeba było wyrazić, aby słuchacze zrozumieli, po pierwsze: tajemnicę duchowego trwania w Chrystusie, a po drugie: powinność przynoszenia duchowych owoców przez to, że w Nim trwają. Dlatego też Nauczyciel używa równocześnie języka opisującego, przedstawia trwanie latorośli w winnym szczepie i równocześnie normatywnego, posługując się rozkazem mówi: „trwajcie we mnie!”
     Na czym polega to nasze trwanie w Jezusie Chrystusie? Ten sam św. Jan, który napisał przypowieść o szczepie winnym w swej Ewangelii, jako autor 1 Listu daje nam odpowiedź na to pytanie. Ten kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim. Jest to sprawdzian najbardziej oczywisty. Apostoł jak gdyby waha się, czy można po jakimkolwiek sprawdzianie poznawalnym ustalić i stwierdzić rzeczywistość tak ponadzmysłową, jak trwanie Boga w człowieku i przez to samo człowieka w Bogu. Rzeczywistość ta jest natury ściśle duchowej. Czy można ją stwierdzić i sprawdzić? Czy człowiek może mieć pewność, że jego uczynki są dobre, podobają się Bogu i służą Jego zamieszkaniu w duszy? Czy człowiek może mieć pewność, że jest w łasce? Apostoł odpowiada na to pytanie jakby sobie samemu i nam równocześnie: „jeśli serce nas nie oskarża, mamy ufność wobec Boga… ufność, że w Nim trwamy, a On w nas. A jeśli nasze serce oskarża nas, to przecież Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko”. A więc i wtedy nie przestajemy być poza zasięgiem jego miłości, która stan grzechu może zamienić w stan łaski i serce nasze uczynić na nowo mieszkaniem Boga Żywego. Potrzeba tylko naszej odpowiedzi na Jego miłość. Miłość jest zasadą Bożego bycia naszych dusz. Miłość jest prawem naszego trwania w Chrystusie: latorośli w krzewie winnym. Miłujmy przeto pisze św. Jan „miłujmy uczynkiem i prawdą”. Niech miłość nasza okaże swą wewnętrzną prawdę przez czyny. Brońmy się przed pozorami miłości, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą. Po tym poznamy, że jesteśmy z prawdy i uspokoimy przed Nim nasze serce: „To, że On trwa w nas, poznajemy po Duchu, którego nam dał”.
     Gromadzimy się dziś, Czcigodni i Drodzy Bracia i Siostry, w kościele Św. Stanisława w Rzymie, ażeby zapoczątkować tutaj dziewięćsetną rocznicę męczeńskiej śmierci tego Patrona Polski. Równocześnie rozpoczęła się ona w Krakowie zgodnie z odwieczną tradycją polską w dniu 8 maja oraz w następującą po tym dniu niedzielę. Co roku ta uroczystość jest świętem patronalnym Kościoła w Polsce, które łączy się w jedną całość z uroczystością Jasnogórskiej królowej Polski w dniu 3 maja oraz z uroczystością św. Wojciecha w Gnieźnie w dniu 23 kwietnia. W roku bieżącym, który w związku z dziewięćsetną rocznicą śmierci św. Stanisława jest rokiem jubileuszowym, ta doroczna krakowska uroczystość jest początkiem przeżyć religijnych, których ukoronowanie przewidujemy na niedzielę Zesłania Ducha Świętego oraz Trójcy Przenajświętszej. Zgromadzenie Polaków w rzymskim kościele Św. Stanisława przypomina zawsze o doniosłej inicjatywie Sługi Bożego kard. Stanisława Hozjusza, biskupa warmińskiego a zarazem jednego z legatów papieskich na Sobór Trydencki, który przy tym właśnie kościele ufundował Hospicjum św. Stanisława. Urodzony w Krakowie kardynał, przywiązany do tradycji kultu Świętego Biskupa Męczennika, Jego imieniem nazwał to miejsce w Rzymie, które miało przypominać Rodakom z Polski, że od wielu już stuleci trwają w jedności ze stolicą św. Piotra i nadal w tej jedności trwać powinni. W 1579 roku zakończył życie ów wielki mąż Kościoła, bliski przyjaciel św. Karola Boromeusza i został pochowany w kościele Matki Bożej na Zatybrzu, obecnym kościele kardynalskim Prymasa Polski. Czterechsetlecie śmierci Kardynała Hozjusza zbiega się z jubileuszem św. Stanisława.
     Drodzy Rodacy! Wymowa faktów jest taka, że najwłaściwiej i najgłębiej możemy je zrozumieć poprzez Ewangelię dzisiejszej niedzieli o krzewie winnym i latoroślach. Trwamy w jedności z Chrystusem od czasu Chrztu Polski, a ta duchowa jedność znajduje swój wyraz widzialny w Kościele. W rocznicę śmierci św. Stanisława winniśmy szczególną wdzięczność za to, że Bóg przyjął ofiarę męczennika i umocnił naszą więź z Chrystusem żyjącym w Kościele przez tę męczeńską śmierć. I tak jak w czasie Millennium śpiewaliśmy Te Deum za dar wiary i chrztu, tak w tym roku wypada nam śpiewać Te Deum za umocnienie tego, co w Chrzcie św. wzięło swój początek. Równocześnie zaś, wmyślając się w przypowieść o krzewie winnym i latoroślach, patrzmy na postać tego Gospodarza, który uprawia winnicę, który pilnie baczy na każdą latorośl i w razie potrzeby oczyszcza ją, aby więcej owocu przynosiła. I rozumiejąc głęboko znaczenie tego porównania, prośmy gorąco i pokornie każdy za siebie i równocześnie wszyscy za wszystkich, ażeby nie dokonywało się usychanie latorośli i odpadanie ich od Chrystusa: winnego krzewu. Ażeby siły niewiary, siły śmierci, nie były potężniejsze od mocy życia, od świateł życia. Zapaliliśmy nad Polską i Polakami w całym świecie światła Tysiąclecia. Starajmy się wszyscy o to, ażeby nie zgasły. Niech świecą tak, jak świeci po dziewięciu stuleciach krzyż Stanisława ze Szczepanowa nad sercem i sumieniem Rodaków, wskazując na Chrystusa, który nigdy nie przestaje być drogą, prawdą i życiem ludzi i narodów.
13 maja 1979, kościół św. Stanisława w Rzymie
Jan Paweł II: