Grzech jako "alienacja" człowieka

     Rozważania o grzechu, jakie prowadzimy w niniejszym cyklu katechez, nakazują nam stale powracać do owego pierwszego grzechu, o którym mowa w Rdz 3. Św. Paweł mówi o nim jako o „nieposłuszeństwie” pierwszego Adama (por. Rz 5,19), co bezpośrednio oznacza, że ów grzech polegał na przekroczeniu przykazania Stwórcy związanego z „drzewem poznania dobra i zła”. Chociaż zaś powierzchowne odczytanie tekstu może robić wrażenie, że w zakazie tym chodziło o rzecz błahą („niespożywanie owocu z tego drzewa”), to jednak bardziej wnikliwa analiza musi nas doprowadzić do przeświadczenia, że ta pozornie błaha treść symbolizuje sprawę zupełnie podstawową. Wyjaśnia się to poprzez słowa kusiciela, który nakłaniając człowieka do postąpienia wbrew zakazowi Stwórcy, roztacza przed nim nęcącą wizję: „gdy spożyjecie owoc […] otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3,5).
     W tym świetle wypada zrozumieć, że owo drzewo poznania i zakaz spożywania jego owoców miało przypominać człowiekowi, że nie jest „jak Bóg”: że jest tylko stworzeniem! Owszem, stworzeniem szczególnie doskonałym jako „obraz i podobieństwo Boga”, niemniej zawsze tylko stworzeniem. Była to podstawowa prawda ludzkiego bytu. Przykazanie, jakie otrzymał człowiek na początku, równocześnie mówiło o tej prawdzie: pamiętaj, że jesteś stworzeniem — stworzeniem wezwanym do przyjaźni z Bogiem, który sam jeden jest twoim Stwórcą; nie chciej być tym, kim nie jesteś! Nie chciej być „jak Bóg”. Postępuj na miarę tego, kim jesteś — tym bardziej, że jest to miara tak wysoka: miara „obrazu i podobieństwa Boga”. Ta miara wyróżnia cię wśród wszystkich stworzeń widzialnego świata, stawia cię ponad nimi. Równocześnie miara obrazu i podobieństwa Boga zobowiązuje cię do działania zgodnie z tym, kim jesteś. Dochowaj wierności Przymierzu, jakie z tobą, stworzeniem, zawarł od początku Bóg – Stwórca.
     I oto ta właśnie prawda — a zarazem pierwotna zasada postępowania człowieka — poprzez słowa kusiciela z Rdz 3 została nie tylko podana w wątpliwość, ale wręcz radykalnie „zakwestionowana”. Wypowiadając swe kusicielskie słowa, ów — wedle Apokalipsy — „wąż starodawny” (Ap 12,9) formułuje po raz pierwszy kryterium interpretacyjne, do którego grzeszny człowiek będzie odwoływał się wielokrotnie w próbach afirmacji samego siebie czy wręcz stworzenia etyki bez Boga. Według tego kryterium Bóg jest dla człowieka „alienujący”, dlatego człowiek, jeśli pragnie być sobą, musi zerwać z Bogiem (por. np. Feuerbach, Marks, Nietzsche).
     Sam wyraz „alienacja” posiada szereg odcieni znaczeniowych. Wszystkie one wskazują na „przywłaszczenie” sobie czegoś, co jest własnością drugiego. Kusiciel z Rdz 3 mówi po raz pierwszy o tym, że Bóg – Stwórca „przywłaszczył” sobie to, co jest własnością człowieka — stworzenia! Właściwością człowieka byłoby zatem „być jak Bóg”, co oznaczałoby wykluczenie jakiejkolwiek zależności od Boga. Z tej metafizycznej przesłanki logicznie wynika odrzucenie wszelkiej religii jako niezgodnej z tym, czym człowiek jest. Współczesne filozofie ateistyczne (antyteistyczne) uważają religię za podstawową formę alienacji: poprzez religię — tak twierdzą — człowiek pozbawia siebie tego, co należy wyłącznie do jego ludzkiej istoty. Tworząc sobie pojęcie Boga, człowiek alienuje samego siebie, gdyż na rzecz tej doskonałej i szczęśliwej Istoty, będącej tworem jego wyobraźni, pozwala sobie odebrać to, co jest pierwotnie i zasadniczo jego własnością. Religia z kolei akcentuje, utrzymuje i umacnia ten stan „samoobnażenia” na rzecz owego „idealistycznego” tworu, jakim jest Bóg; jest więc jednym z głównych współczynników powodujących „wywłaszczenie” człowieka z jego godności i jego praw.
     Chciałbym wskazać tu na analogie istniejące pomiędzy tą błędną teorią, która sprzeciwia się danym historycznym i psychologii religii, a tekstem biblijnym, zawierającym opis kuszenia i upadku. Rzecz znamienna, iż kusiciel („wąż starodawny”) z Rdz 3 nie podaje w wątpliwość istnienia Boga, nie neguje też wprost rzeczywistości stworzenia — można powiedzieć, że na tym etapie były to prawdy dla człowieka zbyt bezpośrednio oczywiste. Natomiast, mimo tej oczywistości, kusiciel — z własnym doświadczeniem stworzenia zbuntowanego na drodze wolnego wyboru — stara się w świadomości człowieka zaszczepić już „na początku” — jakby in nucleo — to, co należy do ideologii „alienacji”. Jest to całkowite odwrócenie prawdy o stworzeniu w jej najgłębszej istocie. Na miejsce Boga, który obdarowuje świat istnieniem, Boga – Stworzyciela, w słowach kusiciela z Rdz 3 jawi się Bóg jako „przywłaszczyciel” i „przeciwnik” stworzenia — a zwłaszcza człowieka, którego obdarował szczególnie, stwarzając go na swój „obraz i podobieństwo”. W ten sposób prawda została wyparta przez nieprawdę; została zamieniona w kłamstwo. Konsekwentnie też ten, który tego dokonał u „początku” dziejów człowieka, nazywa się wedle Objawienia „ojcem kłamstwa”. „Od początku był on zabójcą […] bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa” (J 8,44).
     Kiedy szukamy źródła owego „kłamstwa”, które legło u początku dziejów grzechu w świecie istot stworzonych i obdarzonych wolnością na obraz Stwórcy, przypominają się słowa wielkiego Augustyna: amor sui usque ad contemptum Dei. Owo pierworodne kłamstwo ma źródło w nienawiści, z której rodzi się pogarda dla Boga: contemptus Dei. Taka jest miara zła moralnego, które odbiło się w pierwotnym grzechu człowieka. Pozwala to lepiej zrozumieć naukę św. Pawła, który określa grzech Adama jako „nieposłuszeństwo” (por. Rz 5,19). A więc nie nienawiść Boga wprost, ale „nieposłuszeństwo”: sprzeciw względem woli Stwórcy. Taki też pozostanie zasadniczy charakter dziedzictwa grzechu pierworodnego w dziejach człowieka. Równocześnie jednak, pod wpływem tego dziedzictwa wola ludzka, osłabiona i skłonna do złego, pozostaje w jakiejś mierze podatna na wpływ „ojca kłamstwa”. Daje to o sobie znać w różnych epokach dziejów. Świadczą o tym za naszych czasów różne odmiany negacji Boga, od agnostycyzmu do ateizmu czy wręcz antyteizmu. W różny sposób wpisuje się w nie pogląd o „alienacyjnym” charakterze religii oraz moralności znajdującej w religii swój korzeń, zgodnie z tym, co na początku powiedział „ojciec kłamstwa”.
     Jeśli jednak chcemy spojrzeć prawdzie w oczy i nazwać rzeczy po imieniu, musimy stwierdzić, że w świetle Objawienia i wiary teoria alienacji musi być odrzucona. Tym, co niesie z sobą „alienację” człowieka, jest właśnie grzech i tylko grzech! To on właśnie sprawia „od początku”, że człowiek zostaje w pewien sposób „wydziedziczony” ze swego człowieczeństwa. Grzech „odbiera” człowiekowi — na różne sposoby — to, co stanowi o jego ludzkiej godności: o właściwej mu godności obrazu i podobieństwa Bożego. Tę godność każdy grzech w jakiś sposób „pomniejsza”! Im bardziej człowiek staje się „niewolnikiem grzechu” (J 8,34), tym bardziej przestaje być wolny „wolnością synów Bożych”. Tym bardziej przestaje też panować nad sobą samym, co należy do wewnętrznej struktury jego osobowej istoty: rozumnej, wolnej i odpowiedzialnej.
     Pismo Święte kładzie wyraźny nacisk na pojęcie alienacji, wskazując równocześnie na jej potrójny wymiar: alienacja grzesznika wobec samego siebie (por. Ps 58 [57],4: alienati sunt peccatores ab utero); wobec Boga (por. Ez 14,7: [qui] alienatus fuerit a me; Ef 4,18: alienati a vita Dei); wobec wspólnoty (por. Ef 2,12: alienati a conversatione Israel).
     Tak więc grzech jest nie tylko „przeciwko” Bogu — jest równocześnie przeciwko człowiekowi. „Grzech pomniejsza człowieka, odwodząc go od osiągnięcia jego własnej pełni”. Prawdy tej nie trzeba specjalnie dowodzić. Wystarczy ją po prostu stwierdzić. Czyż nie potwierdzają jej zresztą wymownie liczne dzieła literackie, filmowe i teatralne? Człowiek jawi się w nich słaby, zagubiony, pozbawiony jakiegoś wewnętrznego ośrodka, zły na siebie i na cały świat, zniewolony przez antywartości, oczekujący kogoś, kto nigdy nie przyjdzie, niejako potwierdzając tym fakt, że utraciwszy kontakt z Absolutem, utracił także samego siebie.
     Wystarczy odwołać się do doświadczenia, zarówno do doświadczenia wewnętrznego człowieka, jak też do doświadczenia historyczno-społecznego, aby przekonać się o tym, że grzech jest prawdziwą „siłą niszczącą”. Niszczy — z podstępną i bezlitosną zaciekłością — dobro współżycia pomiędzy ludźmi i ludzkimi społecznościami, stąd właśnie z uzasadnieniem można mówić o „grzechu społecznym”. Skoro jednak u podstaw wymiaru społecznego grzechu znajduje się zawsze grzech osobisty, należy nade wszystko uwydatnić to, co grzech niszczy w każdym konkretnym człowieku, swoim podmiocie i sprawcy.
     W tym miejscu wypada odwołać się do spostrzeżenia św. Tomasza z Akwinu, który uczy, że o ile przez każdy czyn moralnie dobry człowiek jako człowiek staje się lepszy, o tyle przez każdy czyn moralnie zły człowiek jako człowiek staje się gorszy. Grzech niszczy więc w człowieku to dobro, które jest istotowo ludzkie, poniekąd „odbiera” człowiekowi to dobro i w ten sposób „przywłaszcza” go sobie. W tym znaczeniu: „Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu”, jak mówi Jezus w Janowej Ewangelii (J 8,34). To zaś właśnie zawiera się w pojęciu „alienacji”. Grzech jest przeto rzeczywistą „alienacją” w stosunku do rozumnej i wolnej istoty ludzkiej. Istocie rozumnej odpowiada dążenie do prawdy i bycia w prawdzie. Na miejsce prawdy o dobru grzech wprowadza nieprawdę: dobro prawdziwe zostaje przezeń wyeliminowane na rzecz dobra „pozornego”, które nie jest dobrem prawdziwym. Wyeliminowane wręcz na rzecz „fałszu”.
     Alienacja, jaka dokonuje się w grzechu, dotyczy sfery poznawczej, poprzez poznanie sięga jednakże do woli. Czym zaś staje się ona na terenie ludzkiej woli, to chyba najtrafniej wyraził św. Paweł, pisząc: „Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka […] gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. […] Nieszczęsny ja człowiek!” (Rz 7,19-20.21.24).
     Tak więc rzeczywistą „alienacją” człowieka — alienacją w stosunku do rozumnej i wolnej istoty Bożego obrazu — jest nie co innego, jak tylko „panowanie grzechu” (por. Rz 3,9). I ten aspekt grzechu Pismo Święte z całą mocą uwydatnia. Grzech jest nie tylko „przeciwko” Bogu, jest równocześnie „przeciwko” człowiekowi.
     Jeśli faktem jest, że grzech pociąga za sobą — wedle własnej logiki i wedle Objawienia — odpowiednie kary, to pierwszą wśród nich jest przede wszystkim on sam. Poprzez grzech człowiek „karze” samego siebie! Już w samym grzechu zawiera się kara i jak ktoś powiedział — piekło, polegające na pozbawieniu Boga.
     „Czy Mnie obrażają […] — pyta Bóg przez usta proroka Jeremiasza — czy raczej siebie samych, na własną hańbę?” (Jr 7,19). „Twoja niegodziwość cię karze, a twoje niewierności cię osądzają” (Jr 2,19). Zaś prorok Izajasz mówi: „My wszyscy opadliśmy zwiędli jak liście, a nasze winy poniosły nas jak wicher. […] skryłeś Twoje oblicze przed nami i oddałeś nas w moc naszej winy” (Iz 64,5-6).
     Właśnie to „oddanie (raczej samooddanie się) człowieka w moc jego winy” tłumaczy najpełniej, co to znaczy, iż grzech jest alienacją człowieka. Jednakże zło nie jest zupełne i można mu zaradzić, dopóki człowiek jest tego świadomy, dopóki ma poczucie grzechu. Gdy zaś i tego zabraknie, nieuchronny staje się kompletny upadek wartości moralnych i groźba ostatecznego zatracenia. I dlatego zaprawdę wciąż powracamy i rozważamy z uwagą groźnie brzmiące słowa Piusa XII (zwrot, który stał się niemal przysłowiowy): „grzechem naszego wieku jest utrata poczucia grzechu”.
Jan Paweł II
12.11.1986
Jan Paweł II: