Ofiara Chrystusa jako wypełnienie Bożego planu Miłości

     Poprzez ciąg ostatnich katechez przybliżamy się do tego, co w posłannictwie mesjańskim Jezusa z Nazaretu stanowi punkt szczytowy i centralny. Chrystus został posłany na świat przez Boga, ażeby dokonać odkupienia człowieka przez ofiarę z siebie samego. Ofiara ta miała przybrać postać „wyniszczenia” w posłuszeństwie aż do śmierci na krzyżu. Śmierć taka w opinii współczesnych nosiła na sobie szczególne piętno hańby.
     W całym swym nauczaniu i postępowaniu Chrystus kieruje się dogłębną świadomością Bożych zamierzeń w stosunku do Jego osoby i mesjańskiego posłannictwa, wskazując równocześnie, iż zamierzenia te płyną z odwiecznej miłości Boga do świata, a w szczególności do człowieka.
     Gdy myślimy o Jego dzieciństwie, dają zawsze wiele do myślenia słowa wypowiedziane przez dwunastoletniego Jezusa przy „znalezieniu” w świątyni jerozolimskiej do Maryi i Józefa: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2,49). Co miał na myśli Jezus wypowiadając te słowa? Można to wywnioskować na podstawie wielu innych myśli, które wyraził w ciągu swojego życia publicznego. Od czasu, kiedy rozpoczął swą mesjańską działalność, dawał stale do poznania swym uczniom, że „Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie” (Mk 8,31). Jednakże wszystko to nie pochodzi tylko od ludzi, od ich wrogości względem osoby i nauki Chrystusa, ale stanowi wypełnienie odwiecznych zamierzeń Boga samego — i w tym znaczeniu zostało zapowiedziane w Pismach zawierających Boże objawienie: „jak jest napisane o Synu Człowieczym? Ma On wiele cierpieć i być wzgardzonym” (Mk 9,12).
     Kiedy zaś Piotr usiłuje temu przeczyć: „Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie” (Mt 16,22), wówczas Chrystus gromi Apostoła w słowach szczególnie surowych: „Zejdź mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (Mk 8,33). Wymowa tych słów jest przejmująca: Chrystus uświadamia Piotrowi, że sprzeciwiać się drodze krzyża, to znaczy odrzucać zamierzenie samego Boga. „Szatan” właśnie jest tym, który „od początku” trwa w sprzeciwie wobec tego, „co Boże”.
     Chrystus jest świadom odpowiedzialności ludzi za śmierć krzyżową, która ma Go spotkać: będzie ona skutkiem ludzkiego wyroku. Równocześnie jednak — poprzez ten ludzki wyrok — wypełni się odwieczne Boże zamierzenie: to, „co Boże”, to znaczy ofiara złożona na krzyżu dla odkupienia świata. Chociaż więc Chrystus — jak też i Bóg sam — nie chce zła „bogobójstwa” popełnionego przez ludzi, to jednak przyjmuje to zło, by z niego wyprowadzić dobro zbawienia świata.
     Po zmartwychwstaniu, idąc — nierozpoznany — z dwoma uczniami do Emaus, w podobny sposób tłumaczy im Pisma Starego Testamentu: „Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?” (Łk 24,26). A przy ostatnim spotkaniu z Apostołami mówi: „To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach” (Łk 24,44).
     W świetle wydarzeń paschalnych Apostołowie zrozumieli to, co im Chrystus mówił dawniej. Piotr, który — z miłości do Mistrza, ale także z braku zrozumienia — zdawał się szczególnie temu opierać, przemawiając w dniu Pięćdziesiątnicy, powie o Chrystusie do swych jerozolimskich słuchaczy: „tego Męża, który z woli, postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany, przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście” (Dz 2,23). „Bóg w ten sposób spełnił to, co zapowiedział przez usta wszystkich proroków, że Jego Mesjasz będzie cierpiał” (Dz 3,18) — jak słyszymy w kolejnej mowie Piotra.
     Męka i śmierć Chrystusa były zapowiedziane w Starym Przymierzu nie jako kres Jego posłannictwa, ale jako nieodzowne „przejście” do wywyższenia przez Boga. Czytamy w Izajaszowej Pieśni o Słudze Jahwe — Mężu boleści: „Oto się powiedzie mojemu Słudze, wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo” (Iz 52,13). Gdy zaś Chrystus sam mówi o tym, że „Syn Człowieczy […] będzie zabity”, dodaje również: „ale po trzech dniach zmartwychwstanie” (Mk 8,31).
     Stajemy zatem wobec zamierzenia Bożego, które — chociaż tak oczywiste, gdy chodzi o przebieg wydarzeń opisanych w Ewangeliach — równocześnie pozostaje tajemnicą i nie może być w sposób wyczerpujący wyjaśnione rozumem ludzkim. W tym duchu Paweł apostoł wypowie ów wspaniały paradoks: „To […] co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi” (1 Kor 1,25). Niezastąpione są te Pawłowe słowa o krzyżu Chrystusa. Chociaż więc człowiekowi trudno znaleźć po ludzku zadowalającą odpowiedź na pytanie „dlaczego krzyż Chrystusa”, znajdujemy przecież w słowie Bożym odpowiedź i na to pytanie.
     Odpowiedź daje przede wszystkim sam Chrystus: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Kiedy Chrystus wypowiadał te słowa w nocnej rozmowie z Nikodemem, rozmówca nie mógł chyba jeszcze przypuszczać, iż wyrażenie „dał” oznacza: „wydał na krzyżu”. Opisując to w swojej Ewangelii, Jan doskonale oddaje sens tego wyrażenia. Rozwój wydarzeń ukazuje; że takie jest właśnie znaczenie odpowiedzi danej Nikodemowi: Bóg „dał” swego Jednorodzonego Syna dla zbawienia świata, „wydając” Go na śmierć krzyżową za grzechy świata, „wydając” z miłości: „tak Bóg umiłował świat” — stworzenie — człowieka! Miłość pozostaje ostatecznym wyjaśnieniem dzieła Odkupienia przez krzyż. W niej zawiera się jedyna odpowiedź na pytanie „dlaczego” w związku z krzyżem Chrystusa. Miłość tłumaczy odwieczne zamierzenie Boże.
     Autor ostatniej Ewangelii, w której znajdujemy zapis odpowiedzi danej przez Chrystusa Nikodemowi, powróci jeszcze do tego w swoim Liście: „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 4,10).
     Chodzi tutaj o miłość, która przewyższa samą sprawiedliwość. Sprawiedliwość może dotyczyć i dosięgać tego, kto zawinił. Jeśli cierpi niewinny, wówczas nie ma mowy o sprawiedliwości. Jeśli niewinny i święty, jak Chrystus, wydaje się dobrowolnie na cierpienie i śmierć krzyżową, wypełniając odwieczne zamierzenie Ojca, to znaczy, że Bóg w ofierze swego Syna przechodzi niejako ponad samym porządkiem sprawiedliwości, aby objawić siebie w tymże Synu i przez Niego jako dives in misericordia (por. Ef 2,4) — jakby wraz z tym ukrzyżowanym i zmartwychwstałym Synem wprowadzić swe miłosierdzie, czyli miłosierną miłość, w dzieje ludzkich odniesień do Boga.
     Przez tę właśnie miłosierną miłość człowiek zostaje wezwany do zwyciężania zła i grzechu w sobie i względem drugich: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5,7).
     „Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” — napisze św. Paweł (Rz 5,8).
     Apostoł z Tarsu na różnych miejscach swych Listów powraca do tematu: Odkupienie — sprawiedliwość — miłość. „Wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie. […] mocą Jego krwi” (Rz 3,23-25). W ten sposób Bóg okazuje, iż nie zadowala się taką sprawiedliwością, która wymierza kary za popełnione zło. Bóg pragnie zatriumfować nad grzechem w inny sposób, pragnie dać grzesznikowi okazję do wyjścia z sytuacji grzechu. Pragnie okazać swoją sprawiedliwość w sposób pozytywny, dając grzesznikom możliwość stania się sprawiedliwymi przez przylgnięcie z wiarą do Chrystusa Odkupiciela. Tak oto Bóg „sam jest sprawiedliwy i usprawiedliwia” (Rz 3,26). A dzieje się to w sposób doprawdy wstrząsający, gdyż Bóg „dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5,21).
     Ten, który „nie znał grzechu” — współistotny Ojcu Syn — poniósł na sobie straszliwe brzemię grzechu całej ludzkości dla naszego usprawiedliwienia i uświęcenia. Oto miłość Boga objawiona w Synu. A przez Syna objawiła się zarazem miłość Ojca, „który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał” (Rz 8,32). Aby pojąć wagę „nie oszczędził”, warto przypomnieć ofiarę Abrahama: temu patriarsze, który był gotów „nie oszczędzić syna swego jedynego” (por. Rdz 22,16), Bóg nie pozwolił złożyć go na ofiarę (tamże, w. 12). Natomiast swego własnego Jednorodzonego, przedwiecznego Syna „nie oszczędził”, ale wydał na śmierć dla naszego zbawienia.
     I stąd płynie ta pewność Apostoła, że nikt i nic: „że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie […] ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8,38-39). Wraz z Pawłem apostołem Kościół cały jest pewny owej „przewyższającej wszystko” miłości Boga, która jest ostatnim słowem samoobjawienia się Boga w dziejach człowieka i świata, poprzez krzyż w centrum paschalnej tajemnicy Jezusa Chrystusa.
Jan Paweł II
7.9.1988
Jan Paweł II: