Wiersze różne (27)

Pragnienia
Co dzień kochając cię płaczę,
tęsknię za tobą — patrząc,
oczy mi popieleją,
wiedzą, że nie zobaczą.

A z ciebie gorycz płynie
jak w niebo dym spokojny,
dzień jak liść kruchy się zwinie

i ptak, co w śpiew niezbrojny.

Przysiadają na mnie modlitwy
przelotne, ach, przelotne.
Elementarne bitwy,
trwożne, samotne.

Uczę się ciała na pamięć
i umiem. Widać dusza
jest jeszcze, która kłamie,

a we mnie śmierć porusza.

Po snów kipieli ciemne
szukam cię, tak się spalam,
ręce mi nadaremne
jak ptak, co gniazdo kala.

I może by w milczeniu
i w cierpieniu by może,
cóż, kiedy nocy grożę,

niedowidzeniu.

I takim ci ja hardy
jak ręce, co rycerzom
przypinają kokardy,
w których siłę nie wierzą.

I takim ci ja mocarz,
że kiedy słów nie trzeba,
nie umiem stworzyć nieba

miłością w oczach.

***

Z wiatrem
Jesienie rok za rokiem idą,
gwiazdy jak deszcze szyby tną.
Zielone łanie na polanie,
u okien huczy serca bąk.

Nie płacz, kochana, lat złowrogich,
spod twoich rzęs zielony liść,
ptaki i drzewa trysną, drogi,
po których dalej trzeba iść.

Liście opadły. Wrócą liście
i modlitewne łuki gór,
przeminą ludzie w nienawiści,
zostanie trzepot ptasich piór.

Knieje się pienią — tylko pomyśl —
w powietrza falującym tchu
niedźwiedzi pomruk zaczajony,
niebieski jezior duch.

Nie płacz, kochana. Śpij w cierpieniu,
na dłoni mojej drżący ptak,
rzekom i mnie, i wiosen cieniom,
i miłowaniu lat

Przeminie łoskot burz gwiaździstych,
nie stanie ludzkich burz.
Nam, śpiewającym pieśni czyste,
serce rozetnie czas jak nóż.

Bo już kolebią aniołowie
imię — jak złote imię gwiazd,
próchnieje pod stopami czas,
zostaje wieniec chmur na głowie.

Bo już kolebią aniołowie
na niewidzialnych dłoni śnie
proste jak sosna, czyste dnie
rosnące w ptasim słowie.

Autor wierszy: Krzysztof Kamil Baczyński