Wyzwolenie

     Czy za mówieniem o miłości zawsze stoi miłość? Filantropia i całe pasmo dobrych uczynków, uśmiechy, często wyreżyserowane i na pokaz - nie są miłością. Miłość jest dramatem. Dramatem śmierci i życia, bo żeby kochać, trzeba stale umierać dla siebie. Musi umierać w nas stary człowiek, aby mógł narodzić się nowy.
     Co to znaczy: aby kochać, trzeba przekreślić samego siebie? Przekreślić siebie to znaczy zabić sztuczne, nieprawdziwe „ja”, to, co jest we mnie pychą, zmysłowością, egoizmem, wygodnictwem, aby wyzwalać prawdziwego siebie, najwyższe dobro, życie Boże we mnie.
     Nie dlatego człowiek walczy z wygodnictwem, lenistwem, egoizmem, by umęczyć samego siebie, ale by wyzwolić to, co najdroższe w nas i co ma zjednoczyć się z Bogiem na wieczność.
     W prawdziwej miłości rozgrywa się ciągła walka o prawdziwego siebie, o tego, który ma być wyzwolony, czysty, szeroki, wielki, biegnący wprost do Boga. Miłość nie jest tylko rozkoszą, szczęściem, przyjemnością. Mówić o miłości to mówić o cierpieniu, o krzyży dla siebie, o wyzwalaniu siebie.
Ksiądz Jan Twardowski: