Etiuda na koniec dnia

Po polach kroczę bezsennych,
wychodzę ponad ciemności,
wiatr pieśni urwisk bezdennych
niesie w swej namiętności.

Wydać w ciszy krzyk wiary,
ugiąć się wpół, gdy dłoń święta
wzbije ku górze cień szary,
zabłyśnie jak gwiezdna pętla.

Czy nagle ta noc ulotna
nie zniknie i się nie zaćmi,
czy pierzchnie czerń bezpowrotna
jak siostra przed złymi braćmi.

Po polach kroczę bezsennych,
zmierzch nadszedł słońcem samotny,
spoczywa na łunach pełnych
świateł jak plon siedmiokrotny.

16.08.2005r.