Gabinet figur woskowych

1
Występ „Aurory” był jednym z najważniejszych widowisk tego roku w mieście. Jeden z najsławniejszych cyrków okolicy zapraszał zazwyczaj na serie przedstawień, tym razem jednak przedstawienie było tylko jedno... Magiczne przedstawienie...
Miało się odbyć dokładnie o północy i, mimo tak późnej pory, aby ujrzeć kolorowy świat „Aurory”, przybywały tysiące pielgrzymujących wraz z dziećmi rodziców, wydeptujących pojedynczą ścieżkę wzdłuż ogromnych zwałów śniegu, które w ten śnieżny dzień końca stycznia formował się w ciągu ostatnich kilku godzin.
Atrakcją „Aurory” był gabinet figur woskowych wystawiany tuż obok namiotu cyrkowego. W trakcie przerwy widzowie, aby odpocząć od ciągłego patrzenia na ten sam punkt - okrąg, na którym rozgrywały się dramaty i komedie wędrownej trupy, mogli zatrzymać się i przypatrzeć twarzom znanym i nieznanym.
Jednak rzadko odwiedzano ów gabinet, między innymi z powodu braku ogrzewania, który działałby destrukcyjnie na materiał figur, a ponieważ występy odbywały się przeważnie zimą, w obawie o swoje dzieci i siebie samych rodziny pozostawały wewnątrz namiotu, rozmawiając między sobą o tym, co już zobaczyli i co zobaczą...
Nikt nie spodziewał się, że mało znaczący występ z pochodniami odbywający się między wpół do pierwszej, a pierwszą, może zakończyć się tak tragicznie...
Nieugaszona całkowicie pochodnia zaprószyła ogień i pochłonęła w ciągu kilku minut całą arenę wraz z lożą... Na widok pożaru ludzie pierzchli w popłochu, nie zważając na rozpaczliwe krzyki tratowanych matek z dziećmi... Tragedię przypieczętowała śmierć w ogniu wielu członków ekipy cyrkowej... Ocaleni skazani zostali na bezsenne noce, kiedy nieprzerwanie powracały widma ofiar pożaru - w umysłach próbujących zasnąć odnawiały się krzyki tych, którzy czuli zbliżającą się śmierć...
O ile namiot spłonął całkowicie, o tyle pozostało nienaruszonych kilka pomieszczeń gabinetu. Ochłodzone figury tylko przez kilka sekund walczyły z ogniem - te, które ocalały przypominały topione potwory - wytwory fanatycznego umysłu... Po szklanej podłodze tkwiły rozrzucone stopione korpusy, pojedyncze ręce lub nogi, czy osmolone połówki zachowujących kamienny wygląd twarzy...
„Aurora” zakończyła swą działalność wraz z tym tragicznym występem... Jednak pozostawiła na polanie za miastem szczątki, które pozostały z dawnego gabinetu...
Nadejdzie czas, gdy figury woskowe przemówią... Stanie się to dokładnie rok później, gdy gabinet figur woskowych odwiedzi osoba, która szczególnie podatna będzie na opętanie przez resztki posągów ocalałych przed ogniem...

2
Para wodna osiadała na ścianie naprzeciw Ewy. Pomieszczenie było przepełnione posągami, których słabo rysujące się w ciemnościach kontury niepokoiły dziewczynę i zastanawiały... Wczoraj, gdy wyszła przespacerować się przed snem do parku leżącego tuż obok jej domu, ktoś schwycił ją silnym ruchem ręki za przegub i uniemożliwił ucieczkę... Zanim zdążyła się odwrócić, jedne celny cios w głowę pozbawił ją natychmiast przytomności... Teraz znalazła się tutaj - i choć w żaden sposób nie mogła zlokalizować miejsca, gdzie się znajduje , była pewna, że ci, którzy ją zaatakowali w parku nie oddalili się zbyt daleko od miasta...
Próbowała wnikliwie badać to miejsce - jedyne, co mogła to badać dotykiem skrępowanej dłoni wilgotną podłogę. Nie widziała nic - długie włosy opadały jej na oczy, a przy każdej próbie odrzucenia ich do tyłu, przez skrępowane deską plecy przechodził przenikliwy ból... Ciągnął się od krzyża, wzdłuż kręgosłupa ku górze, wybuchając feerią bólu przy karku... Po pierwszych nieudanych próbach postanowiła przestać - cierpienie było koszmarne...
Ewa postanowiła, że zaczeka na wstający ranek - dzień przywróci jej właściwą zdolność percepcji, a przede wszystkim świadomość, która teraz - po męczącej walce o kolejny oddech - tonęła w oceanie senności i potrzeby wniknięcia w ten niesamowity świat marzeń, jakim jest śnienie...
- Niepokoją mnie te kontury - mówiła w myślach Ewa. Była pewna, że gdy je rozpozna, zrozumie, gdzie się znajduje. Pod palcami czuła spalone drewno, lecz zanim miała to skojarzyć z ubiegłorocznym pożarem „Aurory”, wyczerpanie nakazało jej zamknąć oczy i zasnąć...
- Gloria victis... - szepnęła umysłem, zanim zmorzył ją sen...

3
- Jestem w „Aurorze” - zrozumiała Ewa - to gabinet figur woskowych...
Taśma niemiłosiernie drapała jej usta... Skrępowane ciało pękało od bólu, a mimo to na nowo przebudzona świadomość podpowiadała jej, że leży na podłodze spalonego rok temu w nieszczęśliwym wypadku gabinetu.
Przepołowione, potrzaskane i na wpół stopione figury woskowe, choć przerażające w wyglądzie, uspokajały Ewę. Wyrazistość ich konturów, wstrząs, jaki towarzyszył ich oglądaniu wyostrzał świadomość dziewczyny...
- Mamo... to ty? - kawałek stopionej twarzy obok nóg Ewy nagle zaczął się unosić. Rozpłatane usta, spojrzenie, delikatny nos - wszystko to przypominało jej matkę... Maska woskowa uniosła się na wysokość skrępowanej głowy Ewy i zaczęła przytulać się do szyi... Dziewczynę sparaliżował nieznajomy lęk, gdy zwilgotniały od mokrej podłogi wosk musnął ją... Krzyknęła przeraźliwie, a woskowa marionetka o matczynych rysach wybuchła w powietrzu, oblepiając ją resztkami materiału...
Pragnęła uwolnienia, traciła zmysły... Figury ożywały w jej wyobraźni...Dlaczego nie widziała jeszcze swoich oprawców? Dlaczego to ona teraz jest tutaj?
Wszystkie pozostałe marionetki poczęły się unosić. Widok był koszmarny, kończyny poruszały się na palcach, początkowo niepewnie, później coraz bardziej zuchwale i zuchwale. Głowy turlały się po podłodze, podobnie jak korpusy, których było najwięcej.
Figury woskowe zatoczyły okrąg dookoła Ewy i jęły tańczyć w upiornym tańcu.
- To sabat - pomyślała Ewa - sabat czarownic; każda figura woskowa jest czarownicą, bo zawsze lepiona jest rękami największego czarownika - człowieka...
Ewa nie czuła się opętana tańcem. Myślała o sobie jako mimowolnym świadku - rolniku wracającym z pola będącym świadkiem zjawiska paranormalnego na sąsiedniej polanie.
Gdy woskowe kreatury odprawiały swój mroczny obrzęd, obok palców Ewy wybuchnął ogień, który natychmiast pożarł jej dłonie, paląc żywcem do ramion. Ewa zaczęła wyć z bólu - to tylko nasiliło ogień, który już pożerał jej stopy, a teraz wzrósł do wysokości gardła...
Ewa nie czuła bólu... Nie wierzyła, że zobaczy poparzenia, gdy spojrzy na swoje płonące ciało. Ogień pochłonął jej twarz. Przed oczami migały jej spopielone włosy unoszące się wraz z dymem. Zrozumiała, że płonie jej dusza... Straciła przytomność...

4
Obudziła się w samochodzie. Nie widziała twarzy tych, którzy nim kierowali - byli w kominiarkach.
- To moi oprawcy - pomyślała.
Próbowała się uwolnić, ale po chwili zdała sobie sprawę, że nadal jest skrępowana i ma zakneblowane usta.
- Tu - powiedział jeden z nich, patrzyła na poruszające się wycieraczki samochodu, zatem nie zwróciła uwagi, kto z nich to powiedział.
Potężne uderzenie wyrzuciło ją na śnieg na drodze. Jego zimno na chwilę wyostrzyło jej zmysły.
- Dziękujemy za odwiedziny - głos jednego z nich zmieszał się z rykiem odjeżdżającego samochodu...
Powieki zaczęły jej ciążyć. Nie mogła powstrzymać nadchodzącego snu.
- Zamieniam się w figurę woskową - powiedziała w myśli do siebie, zanim ostatnimi resztkami sił trzymająca się twarz runęła w śnieg...

5
Wiadomości telewizyjne, spiker, 19.34
„Została rozwiązana tajemnica jednego z najbardziej bestialskich porwań ostatnich miesięcy. 6 godzin po złożonym okupu znaleziono Ewę Marczewską, 17- letnią nastolatkę, mieszkankę Lublina na trasie Warszawa - Lublin. Ocalona ma odmrożone kończyny, nie jest jeszcze w stanie mówić. Lekarze przypuszczają, że znajdowała się zbyt długo na skraju załamaniu psychicznego. Nie wiadomo, jak te traumatyczne przeżycie wpłynie na umył dziewczyny po przebudzeniu. Choć stan jest ciężki, oczekujemy na szybkie polepszenie zdrowia.
Istnieje prawdopodobieństwo, że porwana Ewa Marczewska była przetrzymywana w resztkach gabinetu figur woskowych cyrku „Aurora” na przedmieściach Siedlec. Cyrk spłonął w nieszczęśliwym wypadku rok wcześniej. Ogień został zaprószony podczas jednego z występów.
Po otrzymaniu wiadomości o miejscu przetrzymywania porwanej dziewczyny, Siedlczanie obrzucili gabinet pochodniami - budynek spłonął do szczętu.
Ewa nie ma żadnych głębszych ran lub innych śladów przemocy. Życzymy jej szybkiego powrotu do zdrowia!”

6
Ewa Marczewska otworzyła oczy, leżąc na łóżku szpitala w Lublinie. Gdy Ewie powróci świadomość, stanie się Aurorą. To Aurora - bardziej niż Ewa - przypomina wosk...