Spacer po Florencji

Chodzę, dotykam, nie mogę uwierzyć...
Tu, na stosie tajemnicy
wielki Dante swoją miłość spala...
(Boże! – kto dzisiaj potrafi tak kochać?)
Tam, dłuto Michała Anioła
stacza potyczkę z czasem (w zderzeniu –
kamienna obojętność posągów).
Dalej Most Złotników wśród mostów na Arno
jak drogocenna plomba.
Katedra Santa Maria del Fiore
w pastelowych koronkach
hojnie rozdaje swój wdzięk...
Współczesność hałaśliwie
wbiega w centrum miasta.
Medyceuszy późna gałąź odpoczywa w winiarniach.
Na promenadzie Murzyn czarniejszy od węgla
natrętnie wciska mi tandetny towar.
Wszędzie, dookoła zapiera dech
na baczność stawia
wieczna sztuka – patyna historii.

Z tomiku: ”W kwadraturze dni”