Fragmenty

Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył j q, rzekł jeden z uczniów do Niego:"Panie, naucz nas się modlić." (Łk 11, 1)
     Małgorzata Brownley opowiada o pierwszych listach przysłanych jej przez synka z kolonii: Kiedy mój najstarszy syn wyjechał po raz pierwszy na kolonie letnie, byłam kłębkiem nerwów. Chociaż miał już dziewięć łat, to jednak do tej pory tylko jedną noc spędził poza domem, choć miał pozwolenie, by wrócić dopiero za siedem dni. Spakowałam jego walizkę szczególnie uważnie, upewniając się, że ma wystarczającą ilość par skarpetek i bielizny na ten tydzień. Spakowałam również papeterię i znaczki, aby mógł napisać do domu.
     Po trzech dniach otrzymałam od niego pierwszy list z kolonii. Szybko rozerwałam kopertę i zaczęłam odcyfrowywać dziecięce gryzmoły. Synek donosił: "Kolonie są fajne, ale jedzenie ohydne!" Kolejny list był obszerniejszy: "Kuba zsikał się do łóżka". Kto to jest Kuba? - zastanawiałam się.
     Trzeci i ostatni list zawierał taką oto interesującą wieść: "Pielęgniarka powiedziała, że nie jest złamana".
     Fragmenty, strzępy informacji, które zaledwie muskają powierzchnię. To sprawiło, że zaczęłam myśleć sobie, o moich własnych skąpych wiadomościach przesyłanych Panu Bogu. "Drogi Boże - błagam, kiedy syn nie wraca na czas do domu - miej go w swojej opiece". Albo: "Dodaj mi sił" - modlę się, spotykając kłótliwego sąsiada lub wtedy, gdy w zawrotnym tempie maleją moje oszczędności. "0bdarz mnie mądrością" - to jeszcze jedna z mych ulubionych modlitw, zazwyczaj wymamrotana w pośpiechu, gdy w trakcie wywiadówki stoję w kolejce rodziców oczekujących na rozmowę z nauczycielką, albo gdy mam do czynienia z nieprzyjemnym pracownikiem. "Dzięki Ci, Boże!" - mówię przed każdym posiłkiem lub gdy moje maleństwa są już w łóżkach i zasypiają owinięte ciepłą kołderką.
     Fragmenty. Kawałki i strzępy. Czy dla Pana Boga wiadomości, które ode mnie dostaje, są równie niewystarczające, jak dla mnie niewystarczające były listy mego syna? Uświadomiłam sobie, nie bez poczucia winy, że już od dawna nie odbyłam z Nim szczerej pogawędki.
     Kiedy mój syn wrócił do domu, opowiedział mi o swoich przygodach. Dobrze było znowu mieć go w domu całego i zdrowego. I wtedy złapałam się na tym, że mruczę: "Dzięki Ci, Boże". Był to czas, gdy zaczęłam wysyłać Panu Bogu coś więcej, niż tylko pośpiesznie nabazgrane notatki "z kolonii".
Rozważania i opowiadania: