Z całego serca

     Czasem zarzuca się wierzącym, że ułatwiają sobie życie. Wybierają łatwiznę, bo wiara jest dla słabych, których trzeba podpierać opowiadaniami o dobrym Panu Bogu, o sensie życia, o potrzebie cierpienia i trzeba ich karmić „piersią teologii”, bo się poprzewracają.
     Kiedyś pewien niewierzący powiedział mi: „Ksiądz wierzy, bo jest słaby. Ja nie wierzę, bo jestem silny. Mnie nie trzeba podpierać żadnym katechizmem ani prowadzić za rączkę. Nie boję się nawet piekła...”.
     Jakie ogromne wymagania stawia wiara. Na dobrą sprawę wymaga od ludzi pewnych rzeczy ponadludzkich. Bo nie wystarczy tylko nie gniewać się na kogoś, ale nawet źle o nim nie myśleć. Ktoś na przykład idzie naprzeciw mnie ze złością i chce mnie porąbać na kawałki, a ja muszę wyjść mu naprzeciw i pogodzić się z nim.
     Jezus powiedział: „Sprzedaj wszystko, co masz, i pójdź za Mną”. Albo, że należy oddać życie za swojego przyjaciela. Jak wielkiej odwagi wymaga wiara!
     Właśnie niewiara raczej uspokaja człowieka, ułatwia mu życie, pozbawia go odpowiedzialności za to, co czyni...
     Wiemy, że jest przykazanie: „Będziesz miłował Pana Boga twego z całego serca, z bliźniego twego jak siebie samego”. Pan Jezus mówi, że nie przyszedł, aby odjąć lub dodać jakieś przykazanie, lecz aby je wypełnić. Miłość Boga i bliźniego nie jest czymś dodatkowym, czymś wypisanym na trzeciej tablicy, lecz jest duszą tych dziesięciu przykazań Bożych. Jeżeli nie ma tej duszy - miłość do Boga i do ludzi - to te wszystkie przykazania się puste, niepełne.
Ksiądz Jan Twardowski: 
Rozważania i opowiadania: