Do kaznodziei

Na rekolekcjach nie strasz śmiercią
bo po co
Za oknami bór pachnie żywicą,
pszczoły z pasiek się złocą
w abecadłach dzieci oczy mrużą

Nie dręcz babek, dziadków czcigodnych,
oblubieniec w kapeluszach modnych
rozmodlonych przed poślubną podróżą

Mów o częstej komunii z Chrystusem
złotych sercach bijących w ukryciu,
z katechizmu o cnotach najprościej,
i że grzechy przeciwko nadziei
są tak ciężkie jak przeciw miłości

Nie o śmierci mów z ambony o życiu
O żonie szukającej z lampą w ręku
igły zagubionej w ciemny wieczór,
żeby mąż nie miał skarpet podartych-
wczesnej wiosny na piętach nie czuł

Jak najwięcej o dobrych uczynkach,
o gościnnych domach, poświęceniu,
o Jezusie na naszych ołtarzach
tak samotnym w każdym Podniesieniu

I błogosław kaznodziejską dłonią
babciom, starcom, młodzieńcom i pannom
wszystkim dzieciom, co się w berka gonią,
zimą tęskniąc za łyżwami i sanną

ksiądz Jan Twardowski

Ksiądz Jan Twardowski: