Czujny odźwierny

Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie. Bo rzecz ma się podobnie jak z człowiekiem, który udał się w podróż. Zostawił swój dom, powierzył swym sługom staranie o wszystko, każdemu wyznaczył zajęcie, a odźwiernemu przykazał, żeby czuwał. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. Lecz co wam mówię, do wszystkich mówię: Czuwajcie!
     Ta przypowieść kończy Markowy rozdz.13 – wielką mowę eschatologiczną, wypowiedzianą, być może, we wtorek przed Męką. Mowa ta ze względu na swoje odpowiedniki u Łukasza i Mateusza nosi niekiedy niezupełnie trafną nazwę „apokalipsy synoptycznej”. Nasza przypowieść następuje bezpośrednio po niełatwym, wciąż dziś bardzo różnie wyjaśnianym, zdaniu o paruzji: Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec (Mk 13,32). Tym zdaniem tłumaczy się w naszej przypowieści określenie ten czas, mianowicie chodzi właśnie o paruzję. Szokująca w tym zdaniu niewiedza nawet Syna sprawiła, że u Mateusza w wielu rękopisach nie ma już wzmianki o tym, a Łukasz całkiem to zdanie opuścił. Syn w nim oznacza – patrząc ze stanowiska mówiącego wówczas te słowa – człowieka Jezusa, nie zaś odwieczny Logos Janowy, Kogoś we wszystkim równego Ojcu. Mesjasz zaś jako człowiek nie otrzymał od Boga misji dokładnego objawienia ludziom chwili zakończenia dziejów zbawienia.
     Nie wdając się w niepewne dziś jeszcze rozstrzygnięcia w sprawie wzajemnych zależności tekstów, można bez trudności stwierdzić w naszej przypowieści obecność elementów wspólnych z innymi przypowieściami. Motyw pana domu, udającego się w daleką podróż i dającego polecenia sługom, występuje – jak widzieliśmy już (zob. wyżej, s. 145. 147) – na początku przypowieści o talentach czy minach srebrnych (Mt 25,14; Łk 19,12n). Wyliczenie zaś możliwych godzin przyjścia pana występuje w bardzo podobnej, przez niektórych uczonych traktowanej jako dublet, przypowieści Łukaszowej o sługach nagrodzonych za czujność, którą odkładamy na sam koniec (s. 194). Wreszcie myśl końcową o zakresie objętych przestrogą Jezusową spotkać można w Piotrowym pytaniu (Łk 12,41), o czym niżej będzie mowa. Jedno jest pewne na podstawie tych zestawień – sam Jezus często poruszał tematy związane z eschatologią, a pokolenie apostolskie Kościoła naukę Pana brało na serio, dając jej niejedno zastosowanie w swej katechezie pierwotnej.
     W obrazie dwa szczegóły wymagają wyjaśnienia, gdyż dla nas dziś nie są tak oczywiste, jak były dla słuchaczy Jezusa i wiernych I wieku. Wyznaczenie zajęć – to szczegół dla nas zrozumiały, ale skąd ten nacisk na funkcję odźwiernego? Pan, gdy wróci, nie będzie czekał pod bramą jak ubogi, który nieraz długo musi kołatać, aż mu z łaski otworzą. Panu trzeba otworzyć zaraz, o każdej porze dnia i nocy. Tylko odźwierny ma klucz – wielki i ciężki – do zamka skomplikowanego. Dziś zabieramy klucz od mieszkania po prostu do portmonetki, w starożytności to było niewykonalne. Klucz musiał pozostać w ręku odźwiernego, gdyż tylko od wewnątrz otwierało się zamki. Te szczegóły mówiące o życiu w owych czasach sugerowałyby, że na początku była to czysta przypowieść. Ale natychmiastowe przejście do wniosków moralnych: Czuwajcie!, z nowym uzasadnieniem w formie podania różnych możliwych pór nadejścia pana, z wyliczeniem bardzo rzymskim czterech straży nocnych (w. 35), sugeruje znaczenie już przenośne owego pana – jest nim Chrystus, chwalebny Kyrios w swej nagłej, zaskakującej paruzji, która nastąpi w czasie zgoła nieprzewidzianym. Krótka ta przypowieść nie mówi przy tym nic o nagro-dzie czy karze. Koncentruje się tylko na myśli głównej o konieczności czuwania, ale – co dziwne – nie ze względu na nas, lecz ze względu na Pana, tylko ze względu na Niego. Oczekiwać zatem mamy raczej Kogoś niż czegoś.
     Zagadnienie adresatów tej przypowieści należy do spornych. Przypuszcza się na ogół, że miała ona ich kolejno wielu, gdyż niejedną paralelę do niej się znajdzie w Ewangeliach, gdy chodzi o sam wniosek moralny – nakaz czujności. W poszukiwaniu najbardziej pierwotnej dla niej Sitz im Leben dochodzi się do wniosku, że była to przypowieść typowa dla kryzysu, jakim była sama misja Mesjasza (C.H. Dodd, J. Jeremias), a adresatami byli – zgodnie z dzisiejszym wątkiem Synoptyków – przywódcy Izraela, którzy przecież wzięli klucze poznania (Łk 11,52), a zasłużyli na zarzut: zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą (Mt 23,13). Jeśli zaś Jezus wygłosił ją do uczniów, wówczas ścisłą dla niej paralelą będzie przestroga rzucona pod ich adresem w Ogrodzie Oliwnym: Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe (Mk 14,38 par.). Tamta sytuacja była również kryzysowa, ale znaleźli się w niej tym razem prawdziwi słudzy Pańscy – uczniowie i ich następcy. Jednakże obecna forma redakcji tekstu sugeruje metaforę w osobie nie tylko sług, trochę zresztą w dzisiejszym zestawieniu ze sobą nie zharmonizowanych (chodzi o odpowiedzialność czy o czujność na przyjście?), ale i pana – jest nim Chrystus. Mamy nadto ze strony Ewangelisty-redaktora wyraźną wskazówkę co do zakresu adresatów, w postaci słów mocno podkreślonych na samym końcu: Co wam mówię, mówię wszystkim. Cokolwiek by się powiedziało o poszczególnych stadiach przekazu tej przypowieści, można w niej zaobserwować cenne przesunięcie akcentu – podyktowaną przez Ducha Świętego troskę pier-wotnego Kościoła apostolskiego o stosowanie zawsze aktualnych słów Pana do coraz to nowych sytuacji, w jakich są ich słuchacze.
     Tak więc przypowieść odnosi się do nas wszystkich. Czujność nas obowiązuje, każdego z osobna, bo do każdego Pan przyjdzie w chwili nie dającej się przewidzieć.
Czytelnia: