Pożyteczność pokus wynikających z żądz naszego ciała
Jeżeli chcecie, przedstawię wam dowód prawdziwości mych słów, który przekona was, że walka, jaką toczymy z pokusami ciała, uważanymi za wrogie i szkodliwe, została nam dana dla naszego pożytku. Weźmy, na przykład, eunuchów i zastanówmy się, w czym należy szukać głównej przyczyny ich gnuśności i opieszałości w dążeniu do cnót? Czyż nie w tym, iż uważają oni, że nie zagraża im niebezpieczeństwo utraty czystości?
Nie chcę przez to powiedzieć, że nie ma pośród nich ani jednego, który by płonął pragnieniem doskonałego wyrzeczenia się świata. Bynajmniej, jeśli jednak któryś z nich postanawia z wielkim zaparciem zdobyć palmę doskonałości, musi niejako przezwyciężyć swoją oziębłą naturę i rozpalić w sobie płomienną żądzę doskonałości, która będzie dla niego bodźcem, by wszelkie trudy ciała, takie jak głód, pragnienie, czuwania i nagość – znosić nie tylko z cierpliwością, ale i z ochotą. Człowiek – bowiem, uczy Pismo Święte – w znoju pracuje dla siebie i gwałtem wyrywa się od zguby, ale głodnemu i gorycz jest słodka.
Nigdy jednak nie uwolnimy się ani nie opanujemy doczesnych pragnień, dopóki w miejsce szkodliwych żądz (ziemskich członków, które chcemy odciąć) nie wprowadzimy pragnień zbawiennych. Z aktywnością naszej duszy, jak wiemy, wiąże się stała obecność uczuć – stale więc musi ona czegoś pragnąć lub czegoś się obawiać, czymś radować lub smucić. Chodzi o to, aby wszystkie te uczucia skierować na dobro. Jeżeli chcemy więc wykorzenić z naszych serc pragnienia cielesne, zasadźmy natychmiast w ich miejsce pragnienia duchowe, tak aby umysł mógł się na nich skupiać i stale nimi zajmować, nie dopuszczając do siebie powabów radości przemijających i ziemskich.
Kiedy już poprzez codzienne ćwiczenia nasz umysł osiągnie ten stan skupienia [na rzeczach duchowych], zrozumie też z pomocą własnego doświadczenia znaczenie wersetu: Stawiam sobie zawsze Pana przed oczy, nie zachwieję się, bo On jest po mojej prawicy. Wprawdzie wszyscy go śpiewamy, ale tylko niewielu osobiście przekonało się o doniosłości wypowiadanych słów, bo tylko ten może właściwie pojąć ich znaczenie i skuteczność, kto doszedł do omawianych przez nas szczytów czystości duszy i ciała, pamiętając, że Bóg stale musi go podtrzymywać, aby się z nich nie stoczył, i że to On nieustannie umacnia jego prawicę, to znaczy wszystkie jego święte czynności.
Pan Bóg bowiem nie stoi nigdy po lewicy swoich świętych, ale zawsze po prawicy, ponieważ w człowieku świętym nie ma niczego nie-prawego. Grzesznicy i bezbożni nie mogą Go więc widzieć, bo nie posiadają owej prawicy, po której zwykł stawać, i nie mogą powtórzyć za Prorokiem: Oczy me zawsze zwrócone na Pana, gdyż On sam wydobywa nogi moje z sidła. Takie słowa może szczerze wypowiedzieć tylko ten, kto wszystko na tym świecie uważa za szkodliwe i zbyteczne (lub przynajmniej daleko niższe od wzniosłych cnót) i kto wszystko (swoją uwagę, starania i prace) kieruje na kształtowanie serca i osiągnięcie nieskazitelnej czystości.
Dzięki tym ćwiczeniom i stałemu postępowi w cnocie serce człowieka rzeczywiście nabierać będzie coraz bardziej nienagannego kształtu i większego blasku, a on sam dojdzie w końcu do doskonałej świętości duszy i ciała.
Nie chcę przez to powiedzieć, że nie ma pośród nich ani jednego, który by płonął pragnieniem doskonałego wyrzeczenia się świata. Bynajmniej, jeśli jednak któryś z nich postanawia z wielkim zaparciem zdobyć palmę doskonałości, musi niejako przezwyciężyć swoją oziębłą naturę i rozpalić w sobie płomienną żądzę doskonałości, która będzie dla niego bodźcem, by wszelkie trudy ciała, takie jak głód, pragnienie, czuwania i nagość – znosić nie tylko z cierpliwością, ale i z ochotą. Człowiek – bowiem, uczy Pismo Święte – w znoju pracuje dla siebie i gwałtem wyrywa się od zguby, ale głodnemu i gorycz jest słodka.
Nigdy jednak nie uwolnimy się ani nie opanujemy doczesnych pragnień, dopóki w miejsce szkodliwych żądz (ziemskich członków, które chcemy odciąć) nie wprowadzimy pragnień zbawiennych. Z aktywnością naszej duszy, jak wiemy, wiąże się stała obecność uczuć – stale więc musi ona czegoś pragnąć lub czegoś się obawiać, czymś radować lub smucić. Chodzi o to, aby wszystkie te uczucia skierować na dobro. Jeżeli chcemy więc wykorzenić z naszych serc pragnienia cielesne, zasadźmy natychmiast w ich miejsce pragnienia duchowe, tak aby umysł mógł się na nich skupiać i stale nimi zajmować, nie dopuszczając do siebie powabów radości przemijających i ziemskich.
Kiedy już poprzez codzienne ćwiczenia nasz umysł osiągnie ten stan skupienia [na rzeczach duchowych], zrozumie też z pomocą własnego doświadczenia znaczenie wersetu: Stawiam sobie zawsze Pana przed oczy, nie zachwieję się, bo On jest po mojej prawicy. Wprawdzie wszyscy go śpiewamy, ale tylko niewielu osobiście przekonało się o doniosłości wypowiadanych słów, bo tylko ten może właściwie pojąć ich znaczenie i skuteczność, kto doszedł do omawianych przez nas szczytów czystości duszy i ciała, pamiętając, że Bóg stale musi go podtrzymywać, aby się z nich nie stoczył, i że to On nieustannie umacnia jego prawicę, to znaczy wszystkie jego święte czynności.
Pan Bóg bowiem nie stoi nigdy po lewicy swoich świętych, ale zawsze po prawicy, ponieważ w człowieku świętym nie ma niczego nie-prawego. Grzesznicy i bezbożni nie mogą Go więc widzieć, bo nie posiadają owej prawicy, po której zwykł stawać, i nie mogą powtórzyć za Prorokiem: Oczy me zawsze zwrócone na Pana, gdyż On sam wydobywa nogi moje z sidła. Takie słowa może szczerze wypowiedzieć tylko ten, kto wszystko na tym świecie uważa za szkodliwe i zbyteczne (lub przynajmniej daleko niższe od wzniosłych cnót) i kto wszystko (swoją uwagę, starania i prace) kieruje na kształtowanie serca i osiągnięcie nieskazitelnej czystości.
Dzięki tym ćwiczeniom i stałemu postępowi w cnocie serce człowieka rzeczywiście nabierać będzie coraz bardziej nienagannego kształtu i większego blasku, a on sam dojdzie w końcu do doskonałej świętości duszy i ciała.
Czytelnia: