Do Polaków przybyłych na europejskie Spotkanie Młodych w Rzymie
Bardzo serdecznie się z tego raduję, że spotykamy się w Nowy Rok. Raduję się z waszego przybycia na to wielkie spotkanie młodzieży z wielu krajów europejskich i pozaeuropejskich, które chyba już prawie corocznie organizuje wspólnota Taizé z jej przeorem ojcem, bratem, bo tam wszyscy są bracia… bratem Rogerem Schutzem. Cieszę się z tego, że ta wspólnota znalazła sobie od kilku lat drogę do Rzymu i że to spotkanie w oktawie Bożego Narodzenia przed Nowym Rokiem, tutaj się odbywa, znajdując swój najbardziej wspólnotowy, kulminacyjny punkt w Bazylice Św. Piotra. W ten sposób mogę osobiście brać udział w tym wielkim spotkaniu. Byliście wszyscy jego uczestnikami, więc nie trzeba o nim wiele mówić. Owszem, na pewno każdy z was wie na temat tego spotkania więcej niż ja, ponieważ uczestniczyliście w całym programie kilkudniowym.
Spotkanie ekumeniczne. Dominuje w nim wątek pojednania. Chodzi bowiem o to, ażeby zbliżało się pojednanie chrześcijan rozłączonych w obliczu tajemnicy Chrystusa, a przede wszystkim w obliczu tajemnicy Chrystusa narodzonego, tak jak teraz w oktawie Bożego Narodzenia. Ale to pojednanie w znaczeniu chrześcijańskim jest równocześnie jakimś wezwaniem skierowanym do całej ludzkości, do świata, do narodów. Wezwaniem do pojednania ludów, ludzi, państw, ustrojów społecznych. Szczególnej wymowy nabiera to w dniu dzisiejszym, 1 stycznia, który w Kościele całym, poczynając od Rzymu, jest dniem modlitwy o pokój. Tak więc to wasze spotkanie ekumeniczne bardzo blisko wchodzi w tematykę Kościoła w okresie Bożego Narodzenia, a zwłaszcza w oktawę Bożego Narodzenia. O tym wszystkim wiecie, ponieważ to jest doświadczenie waszych ostatnich dni. Ja natomiast, wspominając o tym, chcę podkreślić, że w to międzynarodowe, wielojęzyczne spotkanie młodzieży wy, synowie Polski i innych narodów słowiańskich, przynosicie tutaj własne doświadczenia historyczne i własną tradycję religijną. Cieszę się, że w tym spotkaniu może brać udział nie tylko młodzież Polski, ale także z sąsiedniej nam i jakże bardzo drogiej Czechosłowacji: Czesi i Słowacy, z Jugosławii: Chorwaci i Słoweńcy. Miałem nawet sposobność do wszystkich zwrócić się w czasie nabożeństwa konkluzyjnego w Bazylice Św. Piotra z krótkim pozdrowieniem w ich własnym języku.
Może trzeba by się chwilę zatrzymać nad tym, że nasza polska tradycja Bożego Narodzenia to jest właśnie tradycja pojednania. Boże Narodzenie jest wydarzeniem religijnym, jest tajemnicą wiary. A równocześnie to wydarzenie i ta tajemnica zostaje na różne sposoby odczytana w tradycji różnych narodów. Nasze polskie odczytanie Bożego Narodzenia jest szczególnie bogate, jest wielorakie. Każdy z tych zwyczajów, które składają się na całokształt Bożego Narodzenia w Polsce jest jakimś rozdziałem, jakimś wyrazem w odczytaniu tajemnicy Bożego Narodzenia przez całe pokolenia naszych przodków i przez nasze pokolenie.
Weźmy na przykład taką rzecz, której nie możemy wprowadzić dosłownie w program naszego dzisiaj spotkania, ale która dla tradycji Bożego Narodzenia w Polsce jest w pewnym sensie punktem wyjścia: opłatek wigilijny. (Jest także opłatek, natomiast nie wiadomo, jakby dało się to przeprowadzić, zobaczymy.) Otóż, opłatek. Opłatek to jest właśnie chleb pojednania. Bardzo często mechanicznie łamiemy się opłatkiem, chociaż myślę, że nikt się nie potrafi połamać opłatkiem z drugim człowiekiem bez jakiegoś przeżycia, bez jakiegoś wzruszenia. A jeżeli się głęboko nad tym zastanowimy, to treść tego gestu wigilijnego, i zresztą nie tylko wigilijnego, bo opłatek trwa przez cały długi okres Bożego Narodzenia, treść tego gestu jest głęboko teologiczna. Bóg przychodzi do człowieka, Bóg nam ofiarowuje pojednanie z sobą. Czymże innym jest noc betlejemska, narodzenie Chrystusa, stajenka, jak nie tym właśnie: Bóg, który ludziom, ludzkości całej ofiarowuje pojednanie z sobą. I stąd rodzi się jak gdyby pierwsza odpowiedź człowieka. Jeżeli Bóg jedna się z nami, jeżeli Chrystus w Betlejem to znaczy pojednanie Boga z człowiekiem, to ja człowiek muszę się pojednać z moim bratem. I stąd opłatek. Opłatek, który jest, jak powiedziałem, chlebem pojednania. Łamiemy się tym opłatkiem z różnymi ludźmi. Z ludźmi czasem bardzo nam bliskimi, z którymi nas wiele łączy, ale czasem także to i owo dzieli. I z ludźmi dalekimi, z którymi nas mało łączy. W stosunku do tych ostatnich opłatek jest jakimś gestem zbliżenia, jest nawiązaniem bliższej łączności, jest spotkaniem w człowieczeństwie. Stajemy się w tym opłatku bratem i siostrą. Braćmi i siostrami, tak jak Bóg nas widzi. Tak jak Bóg nas chce w swoim pojednaniu: pojednanych z sobą, pojednanych pomiędzy sobą.
Można by długo snuć rozważania na temat znaczenia opłatka wigilijnego. Widać, jak olbrzymie bogactwo zamknęło się w tym jednym geście, w tym jednym rysie naszej tradycji i jak bardzo jest to tradycja pojednania. A cóż powiedzieć o innych rozdziałach tej tradycji, o takim, na przykład, rozdziale jak ten, w którym tutaj mieliśmy szczęście trochę uczestniczyć, mianowicie kolędy. Ile kolęd spisały pokolenia polskie! Są takie stare książki na 500, 600 stron same kolędy, z których nawet bardzo fachowy kolędnik potrafi zaśpiewać tylko część. Dlatego, ponieważ są to kolędy z różnych epok, są to kolędy z różnych regionów i znowu jakieś olbrzymie bogactwo. Jakieś olbrzymie bogactwo wyrazu. Może mało jest na świecie narodów, które tak wyśpiewały tajemnicę Bożego Narodzenia, jak nasz naród, a mam nadzieję, że także sąsiednie nam narody słowiańskie. „Słowo stało się ciałem”, a pomiędzy Słowem a Słowianinem jest bliski związek znaczeniowy.
Otóż to wszystko jest jak gdyby wasz polski wkład do tego spotkania rzymskiego. Przychodzicie tutaj nie tylko jako cudzoziemcy, którzy otrzymują pewne doświadczenie, piękne doświadczenie, ale także jako tubylcy, narodzeni w tej wspólnocie, w tej wielkiej wspólnocie ludów europejskich, chrześcijańskich, którzy w nią od siebie ogromnie dużo wnieśli i wnoszą. Takie jest znaczenie waszej obecności i o tym znaczeniu mówi mi także nasze dzisiejsze spotkanie. Jest ono jak gdyby po to, ażebym mógł wobec was i wspólnie z wami rozsnuć ten szczególny wątek, polski wątek wielkiego spotkania zorganizowanego przez Taizé.
Dla mnie to spotkanie dzisiejsze jest z osobistych względów bardzo drogie, bo kiedy byłem w Polsce, przez tyle lat okres Bożego Narodzenia był dla mnie okresem codziennych prawie spotkań podobnych jak to dzisiejsze, tylko jeszcze żywszych spotkań z kapłanami, z siostrami zakonnymi, spotkań z różnymi grupami społecznymi, chociażby na przykład z moimi dawnymi towarzyszami pracy z Borku Fałęckiego, ale także z profesorami uniwersytetu i z lekarzami, i z prawnikami, i z artystami, no i oczywiście, spotkań z młodzieżą. Licznych spotkań z młodzieżą w różnych miejscach, z różnymi grupami duszpasterstwa akademickiego. Te spotkania zaczynały się już przed Bożym Narodzeniem, a kontynuowane były w okresie Bożego Narodzenia. I śpiewaliśmy wiele kolęd. Może nie te wszystkie, które są zapisane w wielkich śpiewnikach na 600 stron, to byłoby za dużo, nikt by tego nie wyśpiewał, nawet do rana, ale w każdym razie wiele kolęd i bardzo często odbywały się przy tym jakieś mini-jasełka, a w środku wszystkiego był żłóbek betlejemski i drzewko. Co znaczy to drzewko? Nie wiem jakie są dokładne genealogie tej, nie tylko polskiej zresztą tradycji, bo to jest tradycja szersza. Bardzo wyraźnie się zaznacza, może nawet jeszcze wyraźniej jak u nas wśród narodów germańskich, w Austrii, w Niemczech. Bo ja osobiście myślę, że to drzewko jest symbolem drzewa życia, tego, o którym mowa jest w Księdze Rodzaju i tego, które z Chrystusem razem zostało na nowo zasadzone w glebie ludzkości. Niegdyś człowiek został od tego drzewa życia odcięty przez grzech, z chwilą kiedy przyszedł Chrystus na świat to drzewo życia w Nim, przez Niego zostaje zasadzone na nowo w glebie życia ludzkości i rośnie razem z nim, i dojrzewa do krzyża. Jest związek pomiędzy drzewkiem wigilijnym Bożego Narodzenia a Krzyżem Wielkiego Piątku. Tajemnicą Paschalną. W Chrystusie jest ten związek.
Drzewo życia. Piękna bardzo tradycja i wymowna, tym bardziej, że te drzewka świecą, tak zresztą jak świecą drzewka na placu św. Piotra w Rzymie. Świecą, ponieważ to drzewko symbolizuje życie i światło. Chrystus jest życiem i światłem. Muszę wam powiedzieć, że ja osobiście, chociaż już mam wiele lat, nigdy się nie mogę doczekać, kiedy przyjdzie Boże Narodzenie i kiedy mi to drzewko postawią w mieszkaniu. Także jest w tym wszystkim głęboka wymowa, która jednoczy nas bez względu na wiek, zarówno starzec, jak małe dziecko reaguje tutaj podobnie, chociaż na innym poziomie świadomości.
To kilka myśli, które chciałem tutaj rozsnuć korzystając z tego naszego spotkania. Pragnę, też przy Nowym Roku, a zarazem w oktawę Bożego Narodzenia, życzyć wam wszystkim, ażeby to pojednanie, któreście tutaj przeżyli w wielkim, wielonarodowym wymiarze dzięki inicjatywie wspólnoty z Taizé, ażeby to pojednanie stało się waszą siłą, waszą siłą w ojczyźnie i w naszej polskiej ojczyźnie, we wszystkich słowiańskich ojczyznach, których synowie i córki tutaj są. To pojednanie, właśnie to pojednanie z Bogiem i w Bogu z ludźmi, żeby siła tego pojednania, czyli miłości, była większa od jakichkolwiek przeciwsił, żeby się nie pozwoliła zniszczyć, żeby stale budowała fundament życia społecznego, życia narodowego, poczynając od rodziny poprzez wszystkie środowiska, poprzez wszystkie wspólnoty, sięgając do całego narodu. To jest wielkie wezwanie, można powiedzieć — wyzwanie Bożego Narodzenia co roku. Boże Narodzenie nas wzywa do takiego pojednania, które stanie się siłą człowieka. Możemy po ludzku obawiać się bardzo różnych przeciwsił, które przeczą temu pojednaniu, które wyzwalają wrogość, nienawiść. To wszystko prawda. Taka jest nasza ludzka rzeczywistość, ale przecież pojednanie jest także wielką siłą. I może być siłą większą od tamtych przeciwsił. Nie dajmy się wyprowadzić z tej łaski pojednania, z tej siły, z tej mocy pojednania, którą przyniosło nam Boże Narodzenie. Gwiazda betlejemska, żłóbek, drzewko i opłatek. Niech ono będzie trwałą naszą siłą. Siłą, która się opiera wszystkim przeciwsiłom. Siłą, dzięki której nie można nam odebrać pewnych zasadniczych wartości, treści naszego ludzkiego życia. One są nasze, one są jak gdyby zakodowane w tej świętej tradycji chrześcijańskiej, w świętej tradycji Bożego Narodzenia i stamtąd płyną do człowieka i są w człowieku, a jeśli są w człowieku, to nie można ich ruszyć. Są na właściwym miejscu, są siłą tego człowieka. Otóż ja wam tego bardzo gorąco życzę i mojej umiłowanej Ojczyźnie, z którą jestem związany przez każdą kolędę, przez każde święta Bożego Narodzenia i przez wszystkie doświadczenia dziejowe, przez które przechodzi. Życzę, ażeby pojednanie było taką właśnie siłą. Siłą większą, siłą zwycięską, żeby w ten sposób zwyciężał Chrystus i żebyśmy patrząc na to zwycięstwo coraz bardziej się przekonywali do Chrystusa, coraz pełniej za Nim szli. I wreszcie żebyśmy w tej wielkiej wspólnocie tylu ludów i narodów mówiących różnymi językami mogli dawać, mogli wnosić nasz twórczy, moralny, chrześcijański wkład. Czego symbolem jest wasz udział w spotkaniu zorganizowanym przez wspólnotę z Taizé. To tyle tych rozważań. Muszę je kończyć.
Teraz jeszcze pewna propozycja. Dosłownie się nie potrafimy połamać opłatkiem, bo to by za długo trwało i nie wiem nawet, czy by się dało to skutecznie przeprowadzić. Ale uczyńmy to przynajmniej symbolicznie: Bardzo was proszę o to, ażebyśmy za chwilę wstali, żebyśmy sobie wszyscy, tak jak stoimy obok siebie, podali ręce. Zaczynając tu ode mnie, ja podam ręce moim sąsiadom z prawa, z lewa i po kolei poprzez wszystkie rzędy, tak żeby wszyscy byli połączeni i żeby nigdzie to połączenie nie pękło, Zaśpiewamy wtedy także jeszcze przynajmniej ostatnią zwrotkę kolędy „Bóg się rodzi”, i to będzie zwieńczenie naszego spotkania.