Parki
nie nić babiego lata ale strzępki drutu
nie kobiety w jamie tylko gardła urwisk
nie sześcioro rąk ale garść błyskawic
tak trudno jest na myśl że kiedyś utracę wszystko
pierzchnie przędza starannie nawlekana na język
Parki wgryzą się w ciało w mój ciepły domek z kart
rzucą ciężar o ścianę jak zużyte narzędzie
nieszczęsne córki pająka bez słabości po wszechczas
tak bardzo pragnę by nigdy nie drgnęła wam już ręka
nie kobiety w jamie tylko gardła urwisk
nie sześcioro rąk ale garść błyskawic
tak trudno jest na myśl że kiedyś utracę wszystko
pierzchnie przędza starannie nawlekana na język
Parki wgryzą się w ciało w mój ciepły domek z kart
rzucą ciężar o ścianę jak zużyte narzędzie
nieszczęsne córki pająka bez słabości po wszechczas
tak bardzo pragnę by nigdy nie drgnęła wam już ręka
21 V 2006r.
Poezja: