Jest bogactw wiele
Bardzo wiele,
Począwszy od guzika.
Znalezionego na ulicy
A skończywszy na Bogu,
Wyrzuconym po nocnej burzy
Na brzeg naszych warg.
Trudno to wszystko zliczyć,
Trudno zmierzyć,
Trudno zważyć.
Niektóre z tych wartości
Pochodzą z czwartego wymiaru
Który jak wiadomo
Wymyka się często
Spod dokładnych obliczeń
Jakże więc możesz pojąć
Czas,
Płynny i zmienny człowieku,
Ty,
Który byłeś i będziesz,
Ale nigdy nie jesteś?
Stojąc w połowie drogi,
Nie patrz z uporem przed siebie,
Albowiem to, co będzie,
Na pewno nie będzie potwierdzeniem tego,
Co było.
A gdy staniesz i końca drogi,
Nie oglądaj się poza siebie,
Albowiem tym, co było,
Nie przedłużysz tego,
Co będzie.
Tych zawiłości
Nie można rozsupłać
Ani tym bardziej rozciąć
Mieczem
Czyli uproszczonym sposobem myślenia
Tak znamiennym dla władców tego świata
Odwróć się z pogardą
Od miecza,
I zostaw w spokoju
Nierozsupłane węzły,
Nawet gdyby miały one świadczyć
O twoim znużeniu.
Nie bój sie bezsilności.
Ona jest mądrością
Ludzi przewidujących.
A smutku także się nie bój.
Przeminie
Jak wiatr,
Jak nitka babiego lata,
Jak cień Heraklita
Na płynącej rzece.
A wtedy pozostanie ci zgoda na wszystko,
Skarb,
Który zmieścisz
W wyciągniętej dłoni żebraka
Historia jednego życia
R. Brandsaetter