Jak Św. Piotr siał grzyby...
Było to owego czasu, gdy jeszcze Pan Jezus chodził po niskości tej ziemi.
Szedł sobie raz Pan Jezus ze świętym Piotrem tym szerokim gościńcem od Limanowej ku Porębie, a było to ku końcowi czerwca, gdy ludzie po lakach koszą siano.
Przysiedli dla odpoczynku na polnym kamieniu. Pobok nich pod wierzbą przydrożną leżał kosiarz.
Odpoczywał w chłodnym cieniu, a dobywszy z węzełka kawał chleba i sera - pożywał go. Ujrzał to święty Piotr i powiada do Pana Jezusa:
- Panie, godzi się to chleb pożywać leżący? Widzi mi się, że ten człowiek grzeszy.
A Pan Jezus na to:
- Weź kosę i przez ten czas, co chłop odpoczywa, koś za niego trawę.
Ano, nie ma rady, święty Piotr choć postękując wziął kosę i zaczął trawę kosić. A trawy była gęszczyna, że trudno ją było kosą przejąć.
Położył jeden pokos od rowu do rowu i przystanął. Pot rękawem ociera, a ku Panu Jezusowi spoziera.
- Koś dalej! - rzekł Pan Jezus.
Nawrócił święty Piotr i drugi pokos kładzie. A że słońce okrutnie prażyło, to nim do połowy drugiego pokosu doszedł, już się nogi pod nim uginały, a pot tak mu oczy zalał, że mało co światu widział.
Ulitował się nad nim Pan Jezus i skinął ręką, że dość będzie tej roboty. Przyszedł święty Piotr ku Panu swemu, padł jak kłoda na ziemię i mówi:
- O, Panie, ciężka to praca. Niecałe dwa pokosy tylko położyłem, a ledwo żyję.
A Pan Jezus na to:
- Czy nie wart ten człowiek, by leżący jadł? Powiadam ci, Piotrze, wart on więcej jeszcze, wart, by mu ten chleb do ust kładli.
Odpocząwszy trochę Pan Jezus wstał i szedł gościńcem dalej, a święty Piotr też się jako mógł zebrał i podążył za Nim. A gdy przechodził koło odpoczywającego kosiarza, ten ułamał kawałek placka owsianego i dał mu za pomoc w robocie. Schował święty Piotr placek w zanadrze i poszedł.
Idą, idą... idą, idą... aż weszli w chłód leśny i szli miękką ścieżyną wśród młodego gaju. Ptasząt tu było co niemiara: te po gałązkach uwijają się, te z drzewa na drzewo furkają, aż powietrze drży a dzwoni. Tak święty Piotr myśli:
- E, zasłuchał się Pan Jezus w tych ptaszęcych śpiewach, na mnie nie baczy, to se placka podjem.
Ale Pan Jezus nie chciał, by towarzysz Jego splamił się brzydkim czynem, jako że obaj jednako byli głodni, a Piotr chciał w skrytości zjeść sam swój chleb. Tak pyta Pan:
- Piętrze, a co masz w ręku?
Święty Piotr co prędzej świeżo odłamany kęs rzucił i powiada:
- Nic nie mam, Panie.
Ano dobrze. Idą dalej.
Wyszli na polanę szeroką. Słońce tu tęgo prażyło. Rozgrzana żywica sączyła się kroplami po pniach sosen i pachniała, aż do głowy biło. A znów to kwiecie: miodunki i storczyki leśnie wonią swą powietrze napełniały, aż się w rozumie ćmiło od tych zapachów. Tak święty Piotr myśli:
- E, zalubowat się Pan w tych woniach leśnych, na mnie nie baczy, to se placka podjem.
Sięgnął w zanadrze i kawałek placka odłamał. A Pan Jezus, nie obróciwszy głowy, pyta:
- Piętrze, a co masz w ręku?
Święty Piotr kęs placka rzucił i powiada:
- Nic nie mam, Panie.
I znów poszli dalej. Wstąpili w bór głuszy, między starodrzewie prawieczne. Tu jodły, jak niedźwiedzie kudłami, tak mchem obrosłe, tu dęby na stu korzeniach suplatych rozparte, tu sosny tak wybujałe, że wierzchołka ich nie dojrzeć, tu buki gęstoliste, aż noc ciemna pod nimi stoi. Oj, bór ci to, bór nieschodzony, nieprzejrzany.
Tak święty Piotr myśli:
- E, zapatrzył się Pan na te wielkodęby, na te starojodły, aż głową z podziwu chwieje! Na mnie nie baczy, to se placka podjem.
I do placka sięgnął. Ale, nim minęła chwila, Pan Jezus pyta:
- Piętrze, a co masz w ręku?
I znów święty Piotr rzucił co prędzej odtamany kawałek chleba i powiada:
- Nic nie mam, Panie.
Tak Pan Jezus obrócił się ku niemu i mówi:
- Chciałeś w skrytości przede Mną pożywać dostanego placka. Godziż się to? Czyż Ja nie dzielę się z tobą każdą okruszyną?
Święty Piotr stał okrutnie zawstydzony, a Pan Jezus mówił dalej:
- By zaś wyrzeczenie twoje nie poszło na marne, z kawałków owych placków wyrosną grzyby i rozsieją się po lasach ludziom w czas głodu na pożywienie.
I odtąd to w lasach po całej Polsce pełno grzybów rośnie. W zagajnikach: koźlaki, maślacze i kurki. Na polanach: rydze i te przeróżne bełdki. W głuchych borach: borowiki, chrząszcze, muchomory. A najwięcej ich rośnie wpodłuż leśnych ścieżek. I zaczynają się grzyby zawsze po 29 czerwca, a naród mówi, że "święty Piotr grzyby sieje".
Szedł sobie raz Pan Jezus ze świętym Piotrem tym szerokim gościńcem od Limanowej ku Porębie, a było to ku końcowi czerwca, gdy ludzie po lakach koszą siano.
Przysiedli dla odpoczynku na polnym kamieniu. Pobok nich pod wierzbą przydrożną leżał kosiarz.
Odpoczywał w chłodnym cieniu, a dobywszy z węzełka kawał chleba i sera - pożywał go. Ujrzał to święty Piotr i powiada do Pana Jezusa:
- Panie, godzi się to chleb pożywać leżący? Widzi mi się, że ten człowiek grzeszy.
A Pan Jezus na to:
- Weź kosę i przez ten czas, co chłop odpoczywa, koś za niego trawę.
Ano, nie ma rady, święty Piotr choć postękując wziął kosę i zaczął trawę kosić. A trawy była gęszczyna, że trudno ją było kosą przejąć.
Położył jeden pokos od rowu do rowu i przystanął. Pot rękawem ociera, a ku Panu Jezusowi spoziera.
- Koś dalej! - rzekł Pan Jezus.
Nawrócił święty Piotr i drugi pokos kładzie. A że słońce okrutnie prażyło, to nim do połowy drugiego pokosu doszedł, już się nogi pod nim uginały, a pot tak mu oczy zalał, że mało co światu widział.
Ulitował się nad nim Pan Jezus i skinął ręką, że dość będzie tej roboty. Przyszedł święty Piotr ku Panu swemu, padł jak kłoda na ziemię i mówi:
- O, Panie, ciężka to praca. Niecałe dwa pokosy tylko położyłem, a ledwo żyję.
A Pan Jezus na to:
- Czy nie wart ten człowiek, by leżący jadł? Powiadam ci, Piotrze, wart on więcej jeszcze, wart, by mu ten chleb do ust kładli.
Odpocząwszy trochę Pan Jezus wstał i szedł gościńcem dalej, a święty Piotr też się jako mógł zebrał i podążył za Nim. A gdy przechodził koło odpoczywającego kosiarza, ten ułamał kawałek placka owsianego i dał mu za pomoc w robocie. Schował święty Piotr placek w zanadrze i poszedł.
Idą, idą... idą, idą... aż weszli w chłód leśny i szli miękką ścieżyną wśród młodego gaju. Ptasząt tu było co niemiara: te po gałązkach uwijają się, te z drzewa na drzewo furkają, aż powietrze drży a dzwoni. Tak święty Piotr myśli:
- E, zasłuchał się Pan Jezus w tych ptaszęcych śpiewach, na mnie nie baczy, to se placka podjem.
Ale Pan Jezus nie chciał, by towarzysz Jego splamił się brzydkim czynem, jako że obaj jednako byli głodni, a Piotr chciał w skrytości zjeść sam swój chleb. Tak pyta Pan:
- Piętrze, a co masz w ręku?
Święty Piotr co prędzej świeżo odłamany kęs rzucił i powiada:
- Nic nie mam, Panie.
Ano dobrze. Idą dalej.
Wyszli na polanę szeroką. Słońce tu tęgo prażyło. Rozgrzana żywica sączyła się kroplami po pniach sosen i pachniała, aż do głowy biło. A znów to kwiecie: miodunki i storczyki leśnie wonią swą powietrze napełniały, aż się w rozumie ćmiło od tych zapachów. Tak święty Piotr myśli:
- E, zalubowat się Pan w tych woniach leśnych, na mnie nie baczy, to se placka podjem.
Sięgnął w zanadrze i kawałek placka odłamał. A Pan Jezus, nie obróciwszy głowy, pyta:
- Piętrze, a co masz w ręku?
Święty Piotr kęs placka rzucił i powiada:
- Nic nie mam, Panie.
I znów poszli dalej. Wstąpili w bór głuszy, między starodrzewie prawieczne. Tu jodły, jak niedźwiedzie kudłami, tak mchem obrosłe, tu dęby na stu korzeniach suplatych rozparte, tu sosny tak wybujałe, że wierzchołka ich nie dojrzeć, tu buki gęstoliste, aż noc ciemna pod nimi stoi. Oj, bór ci to, bór nieschodzony, nieprzejrzany.
Tak święty Piotr myśli:
- E, zapatrzył się Pan na te wielkodęby, na te starojodły, aż głową z podziwu chwieje! Na mnie nie baczy, to se placka podjem.
I do placka sięgnął. Ale, nim minęła chwila, Pan Jezus pyta:
- Piętrze, a co masz w ręku?
I znów święty Piotr rzucił co prędzej odtamany kawałek chleba i powiada:
- Nic nie mam, Panie.
Tak Pan Jezus obrócił się ku niemu i mówi:
- Chciałeś w skrytości przede Mną pożywać dostanego placka. Godziż się to? Czyż Ja nie dzielę się z tobą każdą okruszyną?
Święty Piotr stał okrutnie zawstydzony, a Pan Jezus mówił dalej:
- By zaś wyrzeczenie twoje nie poszło na marne, z kawałków owych placków wyrosną grzyby i rozsieją się po lasach ludziom w czas głodu na pożywienie.
I odtąd to w lasach po całej Polsce pełno grzybów rośnie. W zagajnikach: koźlaki, maślacze i kurki. Na polanach: rydze i te przeróżne bełdki. W głuchych borach: borowiki, chrząszcze, muchomory. A najwięcej ich rośnie wpodłuż leśnych ścieżek. I zaczynają się grzyby zawsze po 29 czerwca, a naród mówi, że "święty Piotr grzyby sieje".
Czytelnia: