Maryjo, cała jestem Twoja
Życie Pauliny Jaricot pokazuje nam, że duchowość maryjna oznacza w swej najgłębszej istocie odwzorowanie duchowych postaw Maryi. Nie można być prawdziwie chrześcijaninem, nie naśladując życia Maryi.
Kreśląc rysy duchowości Pauliny Jaricot, w sposób zamierzony mówimy o jej relacji z Maryją dopiero w ósmej części cyklu. Czynimy to w październiku – w miesiącu, w którym rozważamy tajemnice radosne, światła, bolesne i chwalebne różańca świętego. Życie naszej Założycielki od momentu jej nawrócenia było nieustannym kroczeniem za Jezusem. Ona nie tylko rozważała w medytacji różańcowej, w duchowej wspólnocie z Maryją, główne wydarzenia zbawcze, które dokonały się w Chrystusie, ale całe swoje życie – na wzór Maryi – łączyła z Wcielonym Synem Bożym.
Żyjemy w czasach posoborowych, kiedy to mariolodzy stanęli przed bardzo ważnym zadaniem, by ukazać duchowość i pobożność maryjną jako integralną część duchowości chrześcijańskiej. Uprawianie mariologii w duchu scholastycznym (jakie miało miejsce na przełomie XIX i XX w.), w praktyce duszpasterskiej zaowocowało tym, że o Maryi mówiło się zawsze przy użyciu przymiotników w stopniu najwyższym. Takie przedstawianie Matki Zbawiciela czyniło niemożliwym naśladowanie Jej w codziennym życiu. Maryja była bardziej kimś, kogo się podziwia i wychwala, niż naśladuje. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus sama wyznała, że miała trudności z mowami pochwalnymi, z kazaniami, jakie słyszała, a które wynosiły Maryję tak wysoko, że zniechęcało to maluczkich i prostych do pójścia w Jej ślady. Tym, co zachęcało św. Teresę do dojrzałej relacji z Maryją, była wspólna dola. Wyraziła to w wierszu Dlaczego kocham Cię, Maryjo: „Żyłaś, cierpiałaś, jak ja, Matko Zbawiciela!”.
Duchowa wielkość Pauliny Jaricot wyrażała się w tym, iż potrafiła ona w sposób harmonijny połączyć cześć oddawaną Maryi z naśladowaniem Jej w codziennym życiu. W wymiarze zewnętrznym wyraziło się to kupnem domu na główną siedzibę Żywego Różańca. Wybrane miejsce nie było przypadkowe. Zakupiona posiadłość była otoczona parkiem, ze ścieżką prowadzącą ze wzgórza Fourviére bezpośrednio do sanktuarium maryjnego Notre Dame. Siedziba Żywego Różańca górowała nad miastem i miała w ten sposób przypominać, że matczyna opieka Maryi obejmuje wszystkich bez wyjątku. Wymowna jest też nazwa nadana temu miejscu przez Paulinę: Loretto. Znamienne jest, że dni, w których przejęto na własność budynek i odbyła się uroczysta inauguracja utworzonej w nim kaplicy, były świętami maryjnymi. W każdym pokoju i na fasadzie budynku umieszczono pierwsze litery słów Ave Maria.
Pomimo wielu trudnych i przykrych doświadczeń Paulina zachowała pogodę ducha do ostatnich chwil swego życia. 4 kwietnia 1857 r. napisała, że gdyby nie przejmująca troska o drobnych wierzycieli, przez cały dzień śpiewałaby Magnificat i Laudete. Jej ostatnie słowa przed śmiercią brzmiały: „Maryjo! Matko moja! Cała jestem Twoja!”.
Po śmierci Pauliny w jej rzeczach osobistych znaleziono dwie prośby. Jedna z nich zaadresowana była do Maryi. Tekst prośby ukazuje Paulinę jako osobę, która w Maryi widziała swoją najczulszą Matkę. Najważniejszym zaś pragnieniem panny Jaricot było to, aby Maryja pomagała jej wytrwać na drodze wierności woli Boga.
Żyjemy w czasach posoborowych, kiedy to mariolodzy stanęli przed bardzo ważnym zadaniem, by ukazać duchowość i pobożność maryjną jako integralną część duchowości chrześcijańskiej. Uprawianie mariologii w duchu scholastycznym (jakie miało miejsce na przełomie XIX i XX w.), w praktyce duszpasterskiej zaowocowało tym, że o Maryi mówiło się zawsze przy użyciu przymiotników w stopniu najwyższym. Takie przedstawianie Matki Zbawiciela czyniło niemożliwym naśladowanie Jej w codziennym życiu. Maryja była bardziej kimś, kogo się podziwia i wychwala, niż naśladuje. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus sama wyznała, że miała trudności z mowami pochwalnymi, z kazaniami, jakie słyszała, a które wynosiły Maryję tak wysoko, że zniechęcało to maluczkich i prostych do pójścia w Jej ślady. Tym, co zachęcało św. Teresę do dojrzałej relacji z Maryją, była wspólna dola. Wyraziła to w wierszu Dlaczego kocham Cię, Maryjo: „Żyłaś, cierpiałaś, jak ja, Matko Zbawiciela!”.
Duchowa wielkość Pauliny Jaricot wyrażała się w tym, iż potrafiła ona w sposób harmonijny połączyć cześć oddawaną Maryi z naśladowaniem Jej w codziennym życiu. W wymiarze zewnętrznym wyraziło się to kupnem domu na główną siedzibę Żywego Różańca. Wybrane miejsce nie było przypadkowe. Zakupiona posiadłość była otoczona parkiem, ze ścieżką prowadzącą ze wzgórza Fourviére bezpośrednio do sanktuarium maryjnego Notre Dame. Siedziba Żywego Różańca górowała nad miastem i miała w ten sposób przypominać, że matczyna opieka Maryi obejmuje wszystkich bez wyjątku. Wymowna jest też nazwa nadana temu miejscu przez Paulinę: Loretto. Znamienne jest, że dni, w których przejęto na własność budynek i odbyła się uroczysta inauguracja utworzonej w nim kaplicy, były świętami maryjnymi. W każdym pokoju i na fasadzie budynku umieszczono pierwsze litery słów Ave Maria.
Pomimo wielu trudnych i przykrych doświadczeń Paulina zachowała pogodę ducha do ostatnich chwil swego życia. 4 kwietnia 1857 r. napisała, że gdyby nie przejmująca troska o drobnych wierzycieli, przez cały dzień śpiewałaby Magnificat i Laudete. Jej ostatnie słowa przed śmiercią brzmiały: „Maryjo! Matko moja! Cała jestem Twoja!”.
Po śmierci Pauliny w jej rzeczach osobistych znaleziono dwie prośby. Jedna z nich zaadresowana była do Maryi. Tekst prośby ukazuje Paulinę jako osobę, która w Maryi widziała swoją najczulszą Matkę. Najważniejszym zaś pragnieniem panny Jaricot było to, aby Maryja pomagała jej wytrwać na drodze wierności woli Boga.
ks. Paweł Wiatrak
Czytelnia: