Różańcowe kłopoty św. Tereski
Katechizm Kościoła Katolickiego, w którym znajduje się powyższy cytat ze św. Teresy o modlitwie (KKK 2558), nie dodaje, że święta doktor Kościoła po tej myśli dzieli się swoimi trudnościami z modlitwą różańcową. Prawda o tych problemach św. Teresy od Dzieciątka Jezus była skrzętnie ukrywana po jej śmierci. Z jej pism usunięto wszystko, co nie pasowało do wzoru świętej karmelitanki, także akapity, w których wyraziła niechęć do modlitwy różańcowej lub pisała o trudnościach, jakie przeżywała podczas modlitwy.
To podejście z czasem się zmieniało. W pierwszym wydaniu Dziejów duszy z 1898 r., opublikowanym rok po jej śmierci, na stronie tytułowej umieszczono zdjęcie Tereni trzymającej różaniec. Prawdopodobnie był to zabieg mający na celu poprawę wizerunku Teresy, która w swoich pismach autobiograficznych nie kryła zniechęcenia do Różańca. Mimo to – ponieważ jej wspomnienie liturgiczne przypada 1 października – stała się niejako „bramą” otwierającą miesiąc Różańca świętego. Z pewnością nie jest to przypadek, ponieważ doświadczając trudności z modlitwą różańcową, zostawiła nam genialne wręcz rady, jak je przezwyciężać.
Skąd u św. Teresy przenikniętej maryjną duchowością Karmelu wzięły się owe kłopoty z modlitwą różańcową?
Na podstawie jej pism można się domyślać, że niektóre z nich pochodzą z nieprawidłowego lub niedostatecznego kierownictwa duchowego. Nie dotyczy to wyłącznie kierownika, ale ogółu wszystkich nauk i rad na temat modlitwy w środowisku Karmelu tamtego czasu. Terenia jednak jest nowatorką i nie tylko sama sobie radzi, lecz także pokazuje innym wyjście z trudności. Wskazuje rozwiązania, które wyprzedzają duchowość jej czasów i które w przyszłości zostaną powszechnie przyjęte.
Czego konkretnie możemy nauczyć się od św. Teresy? Z jakimi problemami borykała się podczas modlitwy i jakie wskazówki nam zostawiła?
Dla Teresy trudnością była już sama metoda – jakby technika – modlitwy różańcowej. W jednym ze swoich listów (Rękopis C 25 r.) pisze: „Odmawianie Różańca kosztuje mnie więcej, niż używanie narzędzi pokutnych… Czuję, że tak źle go odmawiam! Muszę zadawać sobie gwałt, by rozmyślać o tajemnicach różańcowych; nie mogę skupić myśli”. Dalej dodaje: „Nieraz, kiedy mój umysł pogrążony jest w tak wielkiej oschłości, że niemożliwością staje się dla mnie wydobycie z niego choćby jednej myśli jednoczącej mnie z Bogiem, odmawiam bardzo powoli Ojcze nasz, a potem Pozdrowienie Anielskie; wówczas te modlitwy porywają mnie i karmią mą duszę o wiele lepiej, niż gdybym odmówiła je setki razy, ale z pośpiechem!”.
Jej rada jest bardzo prosta. Jeśli czujesz się „przymuszony” moralnym obowiązkiem odmówienia zaplanowanej modlitwy i doświadczasz oschłości, które ona również przeżywała, Teresa proponuje, by zwolnić się ze sztywnych reguł metody i dostosować ją do nurtu modlitwy kontemplacyjnej, która w danej chwili porwie cię i nakarmi.
Problemem, który także zauważyła św. Teresa, jest powszechne praktykowanie pierwszeństwa prośby nad uwielbieniem, którego celem ma być zjednoczenie się z Bogiem; nadmierne wartościowanie drugiej części Pozdrowienia Anielskiego („módl się za nami”) nad pierwszą częścią („błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus”). Może to prowadzić do zagubienia się na drodze modlitwy.
Dla Teresy pierwszym celem modlitwy jest mistyczne zjednoczenie z Jezusem, a nie otrzymanie wszystkiego, o co się prosi. „Dla mnie modlitwa (…) to coś wielkiego, nadprzyrodzonego, co rozszerza mą duszę i jednoczy mnie z Jezusem” (Rękopis C 25 r.) – napisze, doradzając nam takie samo podejście do modlitwy.
Inna przyczyna jej niechęci do modlitwy różańcowej to przekonanie, że odmawia ją w sposób niezadowalający. Na to także znalazła radę, mówiąc: „Bardzo kocham wspólne modlitwy, bo Jezus obiecał być pośród tych, którzy się zbierają w imię Jego; czuję wtedy, że żarliwość mych sióstr dopełnia moją”. Wskazówka jest więc taka: jeśli w swojej osobistej modlitwie doświadczasz oschłości, włącz się w modlitwę Kościoła i z niej czerp siłę. Piękno modlitwy wspólnotowej wynika z obecności Pana Jezusa, która przyciąga, oraz z żarliwości bliźnich, która dopełnia braki naszej.
Teresa wychodzi naprzeciw także tym, którzy otwarcie wyrażając swoje trudności z modlitwą różańcową, spotykają się z niezrozumieniem u kierownika duszy. Wskazuje, że w takich sytuacjach najlepszym kierownikiem była dla niej Najświętsza Panna: „Nie omieszka opiekować się mną, ilekroć Jej wzywam. Kiedy ogarnia mnie niepokój, zamieszanie, natychmiast zwracam się do Niej i zawsze zaopiekuje się mymi sprawami jak najczulsza Matka” (Rękopis C 26 r.).
Św. Teresa nie była rozumiana w swoim środowisku. Dzisiejsze formy duszpasterstwa różańcowego zaradziłyby jej wątpliwościom?
Ani jej otoczenie, ani wielu duchownych następnego – XX w. – nie rozumiało jej trudności z modlitwą różańcową. Miało to wpływ na jej duchowość. Według Jean-Francois Sixa jest to duchowość dla trzeciego tysiąclecia, która nie mogła zostać ani dogłębnie zrozumiana, ani przyjęta przez tych, którzy żyli w XX w., ponieważ chcieli być dziedzicami duchowości XIX w.
Teresa nie odnalazła drogi do Różańca kontemplacyjnego, którą wędrowali wybitni kontemplatywni. Odkryła jednak swoją wyjątkową drogę do świętości. A dzięki swoim trudnościom z modlitwą różańcową pozostawiła cenne wskazówki, jak owe przeszkody przezwyciężać, aby Kościół trzeciego tysiąclecia, wspomagany przez Ducha Świętego, znalazł odpowiednie drogi różańcowe dla dusz kontemplacyjnych i dla zwykłych wierzących.
Prawie 40 lat po zakończeniu II Soboru Watykańskiego Jan Paweł II zaskoczył Kościół niespodziewaną publikacją Listu o Różańcu Rosarium Virginis Mariae oraz ogłoszeniem Roku Różańca Świętego. W swym liście święty papież szeroko odniósł się do uwag św. Teresy z Lisieux.