Wygnańcy
gdy wśród zgliszczy zaklęci
stawaliśmy się upiorami
odwracano twarz
by nie skazić wzroku
unoszącą
nasze stopy w powietrze
cynoworudą od krwi mgłą
stawaliśmy się upiorami
odwracano twarz
by nie skazić wzroku
unoszącą
nasze stopy w powietrze
cynoworudą od krwi mgłą
gdy zbrązowiały nasze szaty
zdrewniały języki uschły kończyny
wystrzeliwano kule zroszone potem
by rozdzierały jęki które dobywaliśmy
z opuchniętych od wciąż
połykanych kamieni gardeł
gdy tarliśmy światło księżyca na swych ciałach
podobnych do popękanych zmęczeniem luster
wymierzano ciosy i wyrzucano z kryjówek
na widok i przestrogę dla niepokornych
uciekaliśmy ścigani
żądzą potępienia
nasze wyrwane z pleców
liliowe skrzydła
wieczorami pożerano w domach
a purpurowy zmierzch
niósł bezwładne ciała
nieznaną nikomu
stygnącą od żaru
ścieżką egzekucji
23.07.2005r.
Poezja: