Na skrzydłach powołania
Kiedy jeszcze nie było ziemi, wszystkie ptaki żyły w Krainie Miłości. Powiedzmy od razu dokładniej: wszystkie ptaki były w Krainie Miłości, bo o prawdziwym życiu, do którego istoty należy świadomość, nie miały najmniejszego pojęcia.
Pewnego dnia Król owej Krainy postanowił wzbudzić w ptakach życie. Długo patrzył na każdego, cieszył sie rozmaitością kształtów i barw, wreszcie czule dotykał ich skrzydeł. Na skutek tego dotknięcia skrzydła się rozpościerały i w ptakach budziło się życie. Poczucie nieograniczonego szczęścia wypełniało ich dusze. W Krainie Miłości było po prostu cudownie, każdy czuł się jak w domu, jak w najlepszej rodzinie. Król troszczył się nie tylko o odpowiedni pokarm, ale i o to, by każdy miał uczucie bycia u siebie, tak potrzebne dla zdrowego wzrostu i dla podjęcia ciężaru życia.
Pod bacznym okiem Króla ptaki próbowały pierwszych lotów. Umiejętne korzystanie ze skrzydeł nie jest takie proste, jak się wydaje. Ptaki uczyły się odpowiedniego do chwilowego wiatru ustawienia swego ciała, aby ten nie był ich przeciwnikiem, lecz sprzymierzeńcem. Ćwiczyły lądowanie, aby osiągnięcie zamierzonego celu nie było szczęśliwym przypadkiem, ale czymś oczywistym. Postępy w sztuce latania dawały im poczucie radości, bo przecież zostały stworzone i żyły po to, aby latać.
W dniu, w którym wszystkie ptaki doskonale opanowały sztukę latania, Król zwołał wielkie zgromadzenie:
- Długo żyłyście w mojej Krainie. Nauczyłem was sztuki latnia i troszczenia się o pokarm. Teraz jesteście wolne! Możecie lecieć, dokąd tylko chcecie! Wasza podróż będzie piękną, ale i niebezpieczną przygodą.
- Tutaj jest nasze szczęście! Tutaj jest nasza Ojczyzna! Dlaczego musimy stąd odlecieć? – dały się słyszeć głosy z wielkiego zgromadzenia ptaków.
- Do tej pory byłyście w Krainie Miłości! Obdarzyłem was wolnością po to, aby każdy z własnej woli mógł do niej wrócić, bo tutaj jest wasza prawdziwa ojczyzna, wasz prawdziwy dom. W wasze serca włożyłem tęsknotę, aby nie ustało w was pragnienie za tą Krainą, by nikt nie zapomniał, gdzie naprawdę był u siebie. Opiewajcie waszymi pięknymi głosami to miejsce! Szczęśliwego lotu!
Król na pożegnanie dotykał jeszcze raz skrzydła każdego ptaka i każdemu coś jeszcze szeptał na drogę. Wreszcie zostało przy nim niewielkie stado.
- Dla was mam szczególne zadanie! – głos Króla brzmiał tajemniczo. – Liczę na was, na waszą pomoc. Ci, którzy przed wami poderwali się do lotu, będą przeżywać w Krainie Wolności ciężkie chwile, bo nic nie jest tak trudne, jak życie w wolności. Nie są jeszcze tego świadomi. Nie mają żadnego doświadczenia wolności, dlatego ostrzeżenia czy wyjaśnienia nie mają dla nich dzisiaj żadnego znaczenia. Same muszą poznać cenę i smak wolności. Do tej pory znały tylko poczucie bezpieczeństwa płynące z mojej obecności. Od dzisiaj będą zdane na własne siły, po raz pierwszy poczują, czym jest samotność. Poznają kolorowe kwiaty i zielone drzewa. To ja dla nich je stworzyłem. Zimną źródlaną wodą będą gasić pragnienie, na szczytach drzew wyśpiewywać najpiękniejsze malodie. Poznają również chłody zimy, na ich upierzenie będą padać płatki śniegu, ciemne deszczowe chmury zakryją ich oczom światło słońca. Będą budować gniazda z błota, słomy i gałązek, aby mieć odrobinę ciepła, aby przeżyć. Nie nigdy ich nie zapomnę! Nie pozostawię ich samych sobie! Nie będzie ani jednej chwili, w której nie troszczyłbym się o nie. Ale wiele z nich zapomni o mnie i moje słowa wypowiedziane na pożegnanie.
Dlatego musicie do nich lecieć! Lećcie do tych, którzy drżą z zimna i nie wiedzą, po co mają skrzydła, ani jak z nich korzystać! Lećcie do tych, którzy pewni siebie, siedząc w usłanych gniazdach zaponinają o swoim powołaniu. Lećcie wreszcie do tych, których opuszczają siły w locie, którym grozi upadek w przepaść! Pocieszajcie ich moimi słowami, wzmacniajcie ich dusze i ciała!
- O czym mamy im opowiadać, o Królu? – zapytały jednocześnie pozostałe ptaki.
- Mówci do każdego: Król cię kocha! Patrzcie na niego tak długo, aż uwierzy i pełen odwagi i nadziei znów poderwie sie do lotu. Przed wami wielkie odpowiedzialne zadanie. Od was zależy los tych, których kocham. Nazywam was orłami, daję wam silne skrzydła, one zaniosą was bezpiecznie a po linie horyzontu. W waszych oczach będzie światło jaśniejsze od światła słońca. Nie będziecie budować gniazd na drzewie. Znajdziecie schronienie dla siebie w załamaniach niebotycznych skał. ma to głębokie znaczenie: musicie wszystkim przypominać, że są w drodze. Musicie w nich budzić tęsknotę za ojczyzną, z której wyszli i do której mają powrócić!
Słowa Króla do głębi poruszyły serca i umysły orłów. Uczucie zachwytu i dumy z powołania mieszało się z uczuciem strachu i odpowiedzialności przed postawionym zadaniem.
- Królu, zadanie postawione przed nami jest wielkim wyróżnieniem. Każdy z nas będzie się starał sumiennie je wypełnić. Ale czy nie jesteśmy zbyt słabe? Wprawdzie dałeś nam potężne skrzydła i włożyłeś w nasze oczy Twoje światło, ale w naszych piersiach bije takie samo serce jak w piersiach tych ptaków, do których nas posyłasz, którym mamy pomagać. Każdy z nas odczuwa już teraz strach przed samotnością, każdy z nas pragnie ciepła i poczucia bezpieczeństwa – przemawiał jeden z orłów.
- Tak właśnie jest! Wasze serce niczym się nie różni od serca pozostałych ptaków. i to ma również swoje głębokie znaczenie. Gdybym wam dał inne sercem nie wypełniłybyście postawionego przed wami zadania. Opowiadałybyście pozostałym ptakom o wspaniałych rzeczach, ale one nie rozumiałyby waszej mowy. Dlatego i wy musicie zaznać uczucia strachu, musicie poznać, czym jest tęsknota i zwątpienie, wina i przebaczenie. Ten, kto nie współcierpi, nigdy nie zrozumie cierpienia drugiego. Dlatego wy, moje orły, będziecie więcej i bardziej cierpiały niż pozostałe ptaki, ponieważ będziecie bardziej świadome waszych słabości, bo w was będzie mieszkać większe niż w pozostałych pragnienie doskonałości.
Możecie być słabe! Jest nawet konieczne, byście były świadome waszych słabości, gdyż tylko wtedy będziecie pokorne i będziecie darzyły mnie, a nie siebie, zaufaniem. Wierzcie we mnie, a wtedy nic złego wam się nie stanie!
Po skończonym przemówieniu Król podchodził do każdego orła, patrzył mu przez chwilę w oczy i mówił:
- Na zawsze jesteś mój! – i lekkim dotknięciem wysyłał go w świat. Może zbliża się i twój czas, aby „opuścić swoje gniazdo” i wylecieć naprzeciw tajemniczej przyszłości – rozpocząć wielką „przygodę swojego powołania”. Jeśli twoi rodzice są tacy sami, jak wszyscy, na pewno są jednocześnie podekscytowani, smutni i przerażeni perspektywą wyjścia dziecka spod ich opiekuńczych skrzydeł.
Takie uczucia rodziców doskonale znane są ornitologom badającym życie i obyczaje choćby jastrzębi wędrujących. W dzisiejszych czasach jastrzębie te budują swoje gniazda tak samo często na skałach, jak i na mostach i drapaczach chmur. Kiedy młody jastrząb uczy się sztuki latania w rejonach miejskich, ma mniej miejsca do ćwiczenia i czasami jego pierwszy lot staje się ostatnim. Przewody elektryczne, okna, ulice, chodniki nie są najlepszym miejscem do lądowania. Dla ornitologa każdy martwy młody jastrząb jest niepowetowaną stratą. Trzeba jednak uświadomić sobie, że młode jastrzębie i tak zginą, jeżeli nie nauczą się latać. W ostatecznym rozrachunku byłoby to równoznaczne z wyginięciem całego gatunku jastrzębi wędrujących. Ryzyko zawiera w sobie ewentualność porażki. Lecz gdyby nie podejmowały ryzyka – ptaki te skazane by były na pewną śmierć.
My, ludzie, często poświęcamy wiele czasu na to, aby przygotować się do przyszłości. Lecz w końcu i tak przychodzi taki dzień, kiedy musimy zmierzyć sie z możliwością porażki.
Myśl o tym, że może pomyliliśmy kierunek, że może nam się nie udać, nie powinna nas powstrzymywać od prób rozpościerania skrzydeł. Nawet jeśli zbłądzimy, to pamiętajmy, że jest Ktoś, kto postawi nas na nogi i wskaże drogę.
Twoje powołanie, jak każda przygoda, stawia cię w obliczu nieznanego życia i tajemniczej przyszłości. Już sam fakt zjawienia się powołania w formie niepokojącej myśli - że już czas „wyruszyć”, niecierpliwej tęsknoty i upartego pociągu ku nieznanej osobiście drodze jest przedsmakiem - wielkiej przygody...
Pewnego dnia Król owej Krainy postanowił wzbudzić w ptakach życie. Długo patrzył na każdego, cieszył sie rozmaitością kształtów i barw, wreszcie czule dotykał ich skrzydeł. Na skutek tego dotknięcia skrzydła się rozpościerały i w ptakach budziło się życie. Poczucie nieograniczonego szczęścia wypełniało ich dusze. W Krainie Miłości było po prostu cudownie, każdy czuł się jak w domu, jak w najlepszej rodzinie. Król troszczył się nie tylko o odpowiedni pokarm, ale i o to, by każdy miał uczucie bycia u siebie, tak potrzebne dla zdrowego wzrostu i dla podjęcia ciężaru życia.
Pod bacznym okiem Króla ptaki próbowały pierwszych lotów. Umiejętne korzystanie ze skrzydeł nie jest takie proste, jak się wydaje. Ptaki uczyły się odpowiedniego do chwilowego wiatru ustawienia swego ciała, aby ten nie był ich przeciwnikiem, lecz sprzymierzeńcem. Ćwiczyły lądowanie, aby osiągnięcie zamierzonego celu nie było szczęśliwym przypadkiem, ale czymś oczywistym. Postępy w sztuce latania dawały im poczucie radości, bo przecież zostały stworzone i żyły po to, aby latać.
W dniu, w którym wszystkie ptaki doskonale opanowały sztukę latania, Król zwołał wielkie zgromadzenie:
- Długo żyłyście w mojej Krainie. Nauczyłem was sztuki latnia i troszczenia się o pokarm. Teraz jesteście wolne! Możecie lecieć, dokąd tylko chcecie! Wasza podróż będzie piękną, ale i niebezpieczną przygodą.
- Tutaj jest nasze szczęście! Tutaj jest nasza Ojczyzna! Dlaczego musimy stąd odlecieć? – dały się słyszeć głosy z wielkiego zgromadzenia ptaków.
- Do tej pory byłyście w Krainie Miłości! Obdarzyłem was wolnością po to, aby każdy z własnej woli mógł do niej wrócić, bo tutaj jest wasza prawdziwa ojczyzna, wasz prawdziwy dom. W wasze serca włożyłem tęsknotę, aby nie ustało w was pragnienie za tą Krainą, by nikt nie zapomniał, gdzie naprawdę był u siebie. Opiewajcie waszymi pięknymi głosami to miejsce! Szczęśliwego lotu!
Król na pożegnanie dotykał jeszcze raz skrzydła każdego ptaka i każdemu coś jeszcze szeptał na drogę. Wreszcie zostało przy nim niewielkie stado.
- Dla was mam szczególne zadanie! – głos Króla brzmiał tajemniczo. – Liczę na was, na waszą pomoc. Ci, którzy przed wami poderwali się do lotu, będą przeżywać w Krainie Wolności ciężkie chwile, bo nic nie jest tak trudne, jak życie w wolności. Nie są jeszcze tego świadomi. Nie mają żadnego doświadczenia wolności, dlatego ostrzeżenia czy wyjaśnienia nie mają dla nich dzisiaj żadnego znaczenia. Same muszą poznać cenę i smak wolności. Do tej pory znały tylko poczucie bezpieczeństwa płynące z mojej obecności. Od dzisiaj będą zdane na własne siły, po raz pierwszy poczują, czym jest samotność. Poznają kolorowe kwiaty i zielone drzewa. To ja dla nich je stworzyłem. Zimną źródlaną wodą będą gasić pragnienie, na szczytach drzew wyśpiewywać najpiękniejsze malodie. Poznają również chłody zimy, na ich upierzenie będą padać płatki śniegu, ciemne deszczowe chmury zakryją ich oczom światło słońca. Będą budować gniazda z błota, słomy i gałązek, aby mieć odrobinę ciepła, aby przeżyć. Nie nigdy ich nie zapomnę! Nie pozostawię ich samych sobie! Nie będzie ani jednej chwili, w której nie troszczyłbym się o nie. Ale wiele z nich zapomni o mnie i moje słowa wypowiedziane na pożegnanie.
Dlatego musicie do nich lecieć! Lećcie do tych, którzy drżą z zimna i nie wiedzą, po co mają skrzydła, ani jak z nich korzystać! Lećcie do tych, którzy pewni siebie, siedząc w usłanych gniazdach zaponinają o swoim powołaniu. Lećcie wreszcie do tych, których opuszczają siły w locie, którym grozi upadek w przepaść! Pocieszajcie ich moimi słowami, wzmacniajcie ich dusze i ciała!
- O czym mamy im opowiadać, o Królu? – zapytały jednocześnie pozostałe ptaki.
- Mówci do każdego: Król cię kocha! Patrzcie na niego tak długo, aż uwierzy i pełen odwagi i nadziei znów poderwie sie do lotu. Przed wami wielkie odpowiedzialne zadanie. Od was zależy los tych, których kocham. Nazywam was orłami, daję wam silne skrzydła, one zaniosą was bezpiecznie a po linie horyzontu. W waszych oczach będzie światło jaśniejsze od światła słońca. Nie będziecie budować gniazd na drzewie. Znajdziecie schronienie dla siebie w załamaniach niebotycznych skał. ma to głębokie znaczenie: musicie wszystkim przypominać, że są w drodze. Musicie w nich budzić tęsknotę za ojczyzną, z której wyszli i do której mają powrócić!
Słowa Króla do głębi poruszyły serca i umysły orłów. Uczucie zachwytu i dumy z powołania mieszało się z uczuciem strachu i odpowiedzialności przed postawionym zadaniem.
- Królu, zadanie postawione przed nami jest wielkim wyróżnieniem. Każdy z nas będzie się starał sumiennie je wypełnić. Ale czy nie jesteśmy zbyt słabe? Wprawdzie dałeś nam potężne skrzydła i włożyłeś w nasze oczy Twoje światło, ale w naszych piersiach bije takie samo serce jak w piersiach tych ptaków, do których nas posyłasz, którym mamy pomagać. Każdy z nas odczuwa już teraz strach przed samotnością, każdy z nas pragnie ciepła i poczucia bezpieczeństwa – przemawiał jeden z orłów.
- Tak właśnie jest! Wasze serce niczym się nie różni od serca pozostałych ptaków. i to ma również swoje głębokie znaczenie. Gdybym wam dał inne sercem nie wypełniłybyście postawionego przed wami zadania. Opowiadałybyście pozostałym ptakom o wspaniałych rzeczach, ale one nie rozumiałyby waszej mowy. Dlatego i wy musicie zaznać uczucia strachu, musicie poznać, czym jest tęsknota i zwątpienie, wina i przebaczenie. Ten, kto nie współcierpi, nigdy nie zrozumie cierpienia drugiego. Dlatego wy, moje orły, będziecie więcej i bardziej cierpiały niż pozostałe ptaki, ponieważ będziecie bardziej świadome waszych słabości, bo w was będzie mieszkać większe niż w pozostałych pragnienie doskonałości.
Możecie być słabe! Jest nawet konieczne, byście były świadome waszych słabości, gdyż tylko wtedy będziecie pokorne i będziecie darzyły mnie, a nie siebie, zaufaniem. Wierzcie we mnie, a wtedy nic złego wam się nie stanie!
Po skończonym przemówieniu Król podchodził do każdego orła, patrzył mu przez chwilę w oczy i mówił:
- Na zawsze jesteś mój! – i lekkim dotknięciem wysyłał go w świat. Może zbliża się i twój czas, aby „opuścić swoje gniazdo” i wylecieć naprzeciw tajemniczej przyszłości – rozpocząć wielką „przygodę swojego powołania”. Jeśli twoi rodzice są tacy sami, jak wszyscy, na pewno są jednocześnie podekscytowani, smutni i przerażeni perspektywą wyjścia dziecka spod ich opiekuńczych skrzydeł.
Takie uczucia rodziców doskonale znane są ornitologom badającym życie i obyczaje choćby jastrzębi wędrujących. W dzisiejszych czasach jastrzębie te budują swoje gniazda tak samo często na skałach, jak i na mostach i drapaczach chmur. Kiedy młody jastrząb uczy się sztuki latania w rejonach miejskich, ma mniej miejsca do ćwiczenia i czasami jego pierwszy lot staje się ostatnim. Przewody elektryczne, okna, ulice, chodniki nie są najlepszym miejscem do lądowania. Dla ornitologa każdy martwy młody jastrząb jest niepowetowaną stratą. Trzeba jednak uświadomić sobie, że młode jastrzębie i tak zginą, jeżeli nie nauczą się latać. W ostatecznym rozrachunku byłoby to równoznaczne z wyginięciem całego gatunku jastrzębi wędrujących. Ryzyko zawiera w sobie ewentualność porażki. Lecz gdyby nie podejmowały ryzyka – ptaki te skazane by były na pewną śmierć.
My, ludzie, często poświęcamy wiele czasu na to, aby przygotować się do przyszłości. Lecz w końcu i tak przychodzi taki dzień, kiedy musimy zmierzyć sie z możliwością porażki.
Myśl o tym, że może pomyliliśmy kierunek, że może nam się nie udać, nie powinna nas powstrzymywać od prób rozpościerania skrzydeł. Nawet jeśli zbłądzimy, to pamiętajmy, że jest Ktoś, kto postawi nas na nogi i wskaże drogę.
Twoje powołanie, jak każda przygoda, stawia cię w obliczu nieznanego życia i tajemniczej przyszłości. Już sam fakt zjawienia się powołania w formie niepokojącej myśli - że już czas „wyruszyć”, niecierpliwej tęsknoty i upartego pociągu ku nieznanej osobiście drodze jest przedsmakiem - wielkiej przygody...
Siostry Augustianki od Miłosierdzia Jezusa z Francji
Rozważania i opowiadania: