Cuda świętych maronitów
W pewnym momencie Nouhad Al-Chami
poczuła na swej szyi ręce zakonnika i wielki ból,
ale nie mogła ani krzyczeć, ani się opierać.
Święci Charbel i Maron nie mieli narzędzi
chirurgicznych. Kiedy zakończyli tę niezwykłą
operację, Charbel powiedział:
– Jesteś już zdrowa, możesz jeść i pić, chodzić i pracować.
Potem obaj zakonnicy zniknęli w jasnym świetle…
Tak jak polski święty Stanisław Kostka, który poczuł powołanie do życia zakonnego, mając 14 lat, tak i Józef Makhlouf w tym wieku poczuł wezwanie do kapłaństwa i życia zakonnego. Wstąpił do zakonu maronitów i pierwsze śluby złożył 1 listopada 1853 r., przyjmując imię zakonne Charbel. W roku 1859 otrzymał święcenia kapłańskie. Niespełna rok po nich był świadkiem wielkiej masakry, dokonanej na chrześcijanach. Z rąk muzułmanów i druzów poniosło wówczas śmierć męczeńską 20 tys. ludzi. Mordowano całe rodziny, plądrowano kościoły. Ojciec Charbel, który przebywał w klasztorze w Annaya, pomagał uciekinierom, całym sercem modlił się, pościł w ich intencji.
Na pustelni
W pewnym momencie odkrył w sobie powołanie do życia pustelniczego, ale przez wiele lat nie otrzymał od swych przełożonych zgody na taką formę życia. Uzyskał ją dopiero po 17 latach. Stało się to po niezwykłym wydarzeniu, jakie miało miejsce w klasztorze. Dwaj współbracia dla żartu zamiast oliwy wlali mu do lampy wodę i poprosili go, by zapalił lampę. Ku ich ogromnemu zdziwieniu, woda w lampie… zapłonęła. Zakonnicy poinformowali o sprawie przełożonego. Po tym zdarzeniu Charbel uzyskał zgodę na zamieszkanie w eremie położonym 1350 m n.p.m.
Ojciec Charbel wiedział, że najskuteczniejszym sposobem zmiany świata na lepsze jest najpierw zmiana samego siebie, czyli własne uświęcenie przez zjednoczenie z Bogiem.
W eremie przebywał przez 23 lata; mieszkał w pomieszczeniu mającym 6 m kwadratowych. Pod habitem nosił zawsze włosiennicę, spał tylko 5 godzin, nieustannie pościł, nie jadł mięsa ani owoców, żywił się resztkami, pił tylko wodę. Długo modlił się przed rozpoczęciem Eucharystii, a także długo trwał w dziękczynieniu po jej zakończeniu. Najbardziej ulubioną jego modlitwą była adoracja Najświętszego Sakramentu. Do o. Charbela przychodziło wielu ludzi z prośbami i wielu łaski otrzymywało. Pewnego razu przyprowadzono do niego osobę opętaną. Ojciec Charbel położył tylko rękę na jej głowie i natychmiast została uwolniona.
Światło i olej
Umarł, mając 70 lat, po ośmiu dniach agonii, w Wigilię Bożego Narodzenia 1898. Zakonnicy znaleźli jego ciało na posadzce w kaplicy. Kiedy tam weszli, zobaczyli przedziwne jasne światło, wydobywające się z Tabernakulum i otaczające ciało zmarłego mnicha. Gdy go pochowano przy klasztorze, od pierwszego dnia grób oświetlało jasne światło niewiadomego pochodzenia. Wiele osób, widząc to, zaczęło przychodzić do grobu. Światło nie gasło przez 45 kolejnych nocy. Ze względu na bezpieczeństwo, patriarcha kazał przenieść ciało o. Charbela do klasztoru. Kiedy w obecności lekarza i urzędowych świadków otwarto trumnę zakonnika, stwierdzono, że jego ciało nie nosi cech rozkładu, jest elastyczne, jakby zmarły spał. W trumnie znajdowała się też siedmiocentymetrowa warstwa oleju, który wydobył się z ciała. Ojcowie zaczęli go rozdawać, a wierni przykładać w chore miejsca. Tak rozpoczęła się fala uzdrowień. Do kanonizacji, której dokonał Ojciec Święty Paweł VI
w roku 1977, otwierano trumnę kilkakrotnie i za każdym razem zbierano wydobywający się olej. Święty Charbel umarł, ważąc zaledwie 52 kg, a oleju z jego ciała wydobyło się ponad 100 litrów.
Uzdrowienie Nouhad
Do dzisiaj udokumentowanych jest ponad 23 tys. cudów, które dokonały się za wstawiennictwem Świętego. Do jego grobu przybywa każdego roku ponad 4 mln pielgrzymów, by prosić o łaski i za nie dziękować. Jednym z najbardziej znanych cudów jest uzdrowienie Nouhad Al-Chami, 59-letniej Libanki, matki 12 dzieci. Po wylewie dostała lewostronnego paraliżu ciała. Dodatkową komplikacją była niedrożność arterii szyjnej – nie mogła mówić ani jeść. Dzieci i mąż jedyną nadzieję pokładali w Bogu. Najstarszy syn Saad wybrał się do grobu św. Charbela, aby tam modlić się o uzdrowienie matki. Było to 22 stycznia 1993 roku. Po powrocie do domu namaścił olejem z grobu o. Charbela szyję chorej. Późnym wieczorem w trakcie modlitwy kobieta zasnęła. Śniła, że przy jej łóżku zjawił się św. Charbel wraz z innym zakonnikiem. Powiedział: Jestem o. Charbel, przyszedłem, aby cię zoperować. Osobiście miałem możność rozmawiać z tą kobietą; mówiła, że bardzo się bała – zakonnicy nie mieli ani narzędzi chirurgicznych, ani środków znieczulających, nic też nie wiedziała o potrzebie operacji. W pewnym momencie poczuła na swej szyi ręce zakonnika i wielki ból, ale nie mogła ani krzyczeć, ani się opierać. Kiedy zakończyli tę niezwykłą operację, posadzili ją na łóżku. Święty Charbel powiedział: Jesteś już zdrowa, możesz jeść i pić, chodzić i pracować. Potem obaj zniknęli w jasnym świetle.
Kiedy Nouhad się obudziła, zobaczyła, że jest w takiej pozycji, jak we śnie. Mogła wstać z łóżka i chodzić po pokoju. Mąż patrzył na to i pytał: – Co ty robisz? – Zostałam uzdrowiona dzięki św. o. Charbelowi… W lustrze zobaczyła, że po obu stronach szyi, która była cała we krwi, ma zszyte rany długości 14 centymetrów. Kiedy później zbadano tę krew, okazało się, że nie ma ona żadnej grupy. Kolejnej nocy ukazał się Libance św. Charbel, mówiąc: Zoperowałem cię, aby ludzie się nawracali widząc, że zostałaś cudownie uzdrowiona. Proszę cię, abyś uczestniczyła w Mszy św. w Annaya 22 każdego miesiąca. Twoje rany będą krwawić.
Wiele jest udokumentowanych uzdrowień. W 2004 r. 54-letnia Francuzka Bernadette Marie Hélène Vernarrat, mieszkająca w Orange, wybrała się z pielgrzymką do grobu św. Charbela. Chorowała na raka piersi i żołądka. Po spowiedzi i Komunii św. w Annaya modliła się przy grobie świętego zakonnika, odmawiając różaniec. Gdy tylko wróciła do Francji, zrobiła badania, które wykazały jej całkowite uzdrowienie. Niedawno podczas mojej modlitwy w Padwie nad opętaną kobietą, kiedy wzywałem wstawiennictwa św. o. Charbela, Szatan przez tę kobietę zaczął krzyczeć: – Charbel, opiekun rodzin – nieee!!!
W Roku Wiary pielgrzymuję po Europie i Polsce, w wielu parafiach przedstawiam sylwetkę św. o. Charbela, modląc się o uzdrowienia i uwolnienia za jego wstawiennictwem. Już dzisiaj mogę powiedzieć, że wiele tysięcy osób rozpoczęło modlitwę za jego wstawiennictwem, obrało go za patrona swojego życia. Jest też wiele nawróceń.
Zakonnica dźwigająca krzyż
Rafka urodziła się 29 czerwca 1832. Od młodości miała zamiar zostać zakonnicą. Wstąpiła do Zgromadzenia Córek Maryi w Bikfaya. Od lata 1858 r. pracowała w prowadzonym przez jezuitów seminarium w Ghazir, m.in. pomagając w kuchni i ucząc się. Po dwóch latach została nauczycielką katechizmu. W 1864 r. w Maad była współzałożycielką szkoły dla dziewcząt. Gdy jej zgromadzenie przeżywało kryzys, kiedyś we śnie ukazali się jej święci: Jerzy, Szymon Słupnik i Antoni Pustelnik, mówiąc: Wstąp do Zakonu Libańskich Mniszek Maronickich. Dzięki wsparciu życzliwych osób, w 1871 r. przyjęto ją do klasztoru św. Szymona al-
-Qarn w Aďtou, gdzie pozostawała do 1897 roku.
Rafka była piękną, zdrową dziewczyną. Bardzo chciała nieść krzyż wspólnie z Jezusem i uczestniczyć w Jego męce. Pewnej niedzieli w 1885 r., w święto Różańca Świętego, zapytała Jezusa: Dlaczego mnie nie odwiedzasz przez choroby? Została szybko wysłuchana i jeszcze tego wieczoru cierpienie przyszło. Poczuła ogromny ból nad oczami, rozsadzający czaszkę. W jednym momencie straciła wzrok. Zdrowie traciła stopniowo.
W 1897 r. została z kilkoma siostrami przeniesiona do nowo wybudowanego klasztoru św. Józefa w Jrabta.
Gdy była już całkiem niesprawna i nie mogła chodzić, czołgała się ze swej celi do klasztornego kościoła, by uczestniczyć we Mszy świętej. Od roku 1906 miała sprawne jedynie ręce i słuch, zachowała też melodyjny głos. W takim stanie pozostawała przez 5 lat. Cierpienie i ból znosiła, poddając się woli Bożej. Prosiła Jezusa, aby przed śmiercią mogła choć raz zobaczyć współtowarzyszki i klasztor, w którym spędziła wiele lat. Jezus wysłuchał jej prośby – na godzinę odzyskała wzrok.
Częstym nabożeństwem Rafki była modlitwa do sześciu Ran Jezusa. Powtarzała siostrom, aby nie zapominać o tej szóstej ranie, jaka powstała od dźwigania krzyża. O tej modlitwie siostry z klasztoru św. Józefa nie zapomniały do dziś.
Boisz się śmierci? – zapytała przełożona. Nie boję się śmierci, bardzo długo na nią czekałam. Kiedy umrę, Bóg da mi prawdziwe życie… – odpowiedziała Rafka.
Gdy przełożona klasztoru zachorowała, Rafka przyszła do niej we śnie i poleciła, by wzięła trochę ziemi z jej grobu, wsypała do szklanki z wodą i wypiła. Część tej ziemi miała przyłożyć do chorych miejsc. Zakonnica uczyniła, jak została pouczona. Uzdrowienie nastąpiło. Odtąd ziemia z grobu św. Rafki stała się źródłem łask, zwłaszcza uzdrowienia z chorób. Chorzy postępowali podobnie: zabierali ziemię z jej grobu, pili ją rozpuszczoną w wodzie lub dotykali chorych miejsc na ciele. Modlili się za jej wstawiennictwem i spożywali odrobinę tej ziemi. Udokumentowano już wiele uzdrowień.
Rafka została kanonizowana przez Jana Pawła II w roku 2001. Jej wstawiennictwo obejmuje szczególnie ludzi cierpiących.
Do dziś siostry z klasztoru św. Józefa w Jrabta rozdają w małych torebeczkach ziemię z miejsca, gdzie znajduje się jej grób. Przed klasztorem stoi piękna, biała figura – postać św. Rafki, zakonnicy dźwigającej na prawym ramieniu krzyż.
Podczas spotkań z wiernymi prezentuję również film dokumentalny przedstawiający życie libańskich świętych, przede wszystkim św. o. Charbela, trwający ponad godzinę. Zrealizowałem go w minione wakacje, w pięciu wersjach językowych. Powstał on na prośbę zakonu maronitów w Libanie i stał się darem dla Ojca Świętego Benedykta XVI z okazji Jego pielgrzymki do tego kraju we wrześniu 2012 roku. Dwa dni przed odwiedzeniem Libanu Papież mógł zobaczyć ten film w Castel Gandolfo. Otrzymali go też wszyscy uczestnicy pielgrzymki i dziennikarze przebywający w tym czasie w Libanie.
dyrektor agencji informacyjnej
Vatican Service News z siedzibą w Rzymie