Czy mamy dziś kryzys wiary?

     Młodzi na pewnym etapie dorastania odchodzą od Boga, od religii, nie uczestniczą w życiu Kościoła. Ich praktykujący bliscy bardzo to przeżywają, traktują jako swoją porażkę wychowawczą, zarzucają sobie brak zaangażowania, niewystarczającą wiedzę religijną czy nieumiejętność nawiązywania relacji z dziećmi.
     Firma badawcza Pew Research Center z USA przez ostatnie 8 lat prowadziła badania na temat religijności ludzi przed 40 rokiem życia i po nim. Wzięło w nich udział 108 państw. Wyniki ich ogłoszono w roku 2018. Pierwszy wniosek nie jest zaskakujący: ludzie starsi w Polsce są religijni. Drugi, płynący z tych badań może jednak budzić niepokój. Różnica religijności między młodszym a starszym pokoleniem w Polsce jest największa ze wszystkich przebadanych państw. Jak to możliwe, skoro większość obywateli naszego kraju deklaruje się jako chrześcijanie?

Rozmowa z KS. PROF. DR. HAB. KRZYSZTOFEM PAWLINĄ rektorem Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie – sekcja św. Jana Chrzciciela, profesorem teologii pastoralnej, autorem wielu publikacji o młodzieży i dla młodzieży oraz książek na temat duszpasterstwa i nowej ewangelizacji

Czy patrząc na tłum młodych ludzi podczas spotkań lednickich, można zgodzić się z tezą o ich słabnącej religijności?
Należy ustalić, o czym rozmawiamy. Jeżeli przez religijność rozumiemy tradycyjną formę przeżywania wiary, możemy odnieść wrażenie, że religia jest w kryzysie. Jeśli jednak przez religijność rozumiemy tęsknotę człowieka za Bogiem, dążenie do Jego znalezienia lub chociażby podjęcie próby odpowiedzi na pytanie, kim jest człowiek, to bałbym się użyć słów o słabnącej religijności. Ona przybiera nowe oblicze. I to jest zjawisko naturalne.

A jednak nie podlega dyskusji fakt, że mimo działających wspólnot i dużej frekwencji na wydarzeniach o charakterze religijnym, jako zbiorowość na co dzień zapominamy o modlitwie, o uczestnictwie we Mszy świętej, o czytaniu Słowa Bożego?
Współczesna religijność nie jest wspólnotowa, lecz raczej indywidualistyczna. Nie celebrujemy jej w tłumie. Ale to samo dotyczy wszystkich sfer współczesnego życia.

Jak Ksiądz Rektor postrzega zaangażowanie ludzi młodych w życie Kościoła?
Sprawa jest dość złożona. Młodość jest okresem budowania swojej tożsamości i widać wyraźnie, że młodzież ma z tym teraz większe problemy. Przestaje nas dziwić widok trzydziesto-, a nawet czterdziestolatków, którzy nadal nie mają pomysłu na swoje życie. Być może młodych ludzi rzadziej widać dzisiaj w Kościele, ale nadal wielu z nich oblega chrześcijańskie portale i chrześcijańskich youtuberów. Ich głód wspólnoty i potrzeba zrozumienia siebie są silne, choć oczywiście nie dotyczy to wszystkich.

Czemu odchodzą od Kościoła, od religii? Czy przykład płynie z pokolenia rodziców, dziadków? Czemu oni nie przeciwdziałają temu zjawisku?
Odejście od Kościoła nie jest tym samym, co odejście od Boga. Kościół w kilku miejscach zawiódł; Kościołowi zdarza się odpowiadać na pytania, których nikt nie zadaje, i to może zniechęcić nastolatka. Ale nie oznacza to, że przestaje on szukać Boga. Dzisiaj kontakt z młodymi ludźmi jest trudny. Nawet osiemnastolatkowie potrafią przyznać, że nie rozumieją już swoich młodszych o zaledwie trzy czy cztery lata kolegów. Papieski Wydział Teologiczny w Warszawie otwiera w tym roku Szkołę Duszpasterzy Młodzieży. Zanim zaczniemy mówić do młodych ludzi, chcemy nauczyć się słuchać, rozumieć ich, przeżywać z nimi ich problemy, wspierać w chwilach zagubienia. I nie mieć na wszystko gotowej rady.

Ośrodki duszpasterstwa młodzieży są ważnymi ogniskami życia młodego pokolenia. Ich działalność daje mnóstwo okazji do współdziałania: modlitwy, aktywności charytatywnej, pielgrzymowania. A jednak według badań GUS – przy pełnej strukturze wiekowej – najrzadziej deklarują religijność osoby w wieku 25-34 lat, a następna w kolejności jest grupa najmłodsza – 16-24 lata. Kiedy tracimy z oczu młodzież, co jako ich rodzice i dziadkowie robimy nie tak, jak trzeba?
Zerwała się nić pokoleniowa. Tempo zmian jest na tyle szybkie, że rodzice i dziadkowie mimo dobrych chęci nie są w stanie zainteresować swoich dzieci tą formą wiary, która ich niosła do Boga. Najlepszym ratunkiem będzie wyjście poza dotychczasowe doświadczenia i pozwolenie sobie na odrobinę szaleństwa dla Boga, tak by zaimponować swoim dzieciom.

Według informacji, które docierają do nas od nauczycieli, głównie wychowawców, wiemy także, że coraz więcej dzieci i ludzi młodych rezygnuje z udziału w lekcjach religii. Te zmiany są powolne, ale zauważalne bez głębszych analiz. Dlaczego tak się dzieje? Czy społeczeństwo się laicyzuje?
Najlepszym czasem do przekazywania wiary jest etap przedszkolny. Kiedy dziecko pójdzie do szkoły, do rodziców należy już tylko „połowa jego duszy”. I ten udział będzie nieustannie malał. Autorytetami stają się rówieśnicy, nie zawsze właściwie wychowani, media i nauczyciele, na których wybór rodzice mają coraz mniejszy wpływ. Jeżeli do czternastego roku życia dziecko nie zbuduje silnej relacji z rodzicami i z Bogiem, właściwie nie zbuduje jej już nigdy. Chyba że stanie się coś wyjątkowego.

W dokumencie finalnym Spotkania Przedsynodalnego XV Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów Młodzi ludzie, wiara i rozeznanie powołania z roku 2018 czytamy: „Niektórzy odwracają się od rodzinnych tradycji, chcąc być bardziej oryginalnymi niż to, co postrzegają jako «tkwiące w przeszłości» i «przestarzałe». Z drugiej strony, w niektórych częściach świata młodzi szukają swej tożsamości poprzez zakorzenienie w rodzinnych tradycjach oraz dążenie do bycia wiernymi temu, w jaki sposób zostali wychowani”. Czego brakuje w naszym tradycyjnym, polskim wychowaniu A.D. 2019? Czy jesteśmy zbyt zanurzeni w przeszłości, czy też tak bardzo nie rozumiemy swoich dzieci?
Młodzież wzrasta w konkretnym otoczeniu, a to otoczenie obraca się dzisiaj przeciwko religii. Niewielu młodych ludzi jest w stanie wytrzymać taką presję. Dochodzą do tego inne elementy, takie jak indywidualne kryzysy i upadki, lenistwo duchowe i przyjmowanie konsumpcyjnego stylu życia.

Rozmawiała Dorota Rożek