Jak przyjaciel z przyjacielem
w podręczniku do religii
znalazłem taki temat:
Jezus moim przyjacielem!
Zdenerwowałem się.
Nie ma prawdziwych przyjaciół.
Zaufałem rodzicom.
Owszem, byli mi przyjaciółmi,
ale wyjechali za pracą,
zostałem sam.
Myślałem, że ksiądz prefekt
to będzie taki mocny przyjaciel.
Nie miałem przed nim tajemnic.
On też był wobec mnie szczery,
ale odszedł od nas i koniec.
Miałem dziewczynę.
Byłem zapatrzony, zakochany.
Byłem szczery,
mówiłem jej wszystko.
Zdawało mi się, że ona też
jest czysta, przeźroczysta
i było nam dobrze.
Przyszły wakacje,
nowe znajomości,
nowe miłości i wszystko prysło.
Nie wierzę więc
w prawdziwą przyjaźń!
Waldku,
są prawdziwe przyjaźnie.
Znam takie.
Są jubilatami, a kochają się
jak za szkolnych lat.
Ale masz rację.
Worek soli trzeba zjeść,
aby znaleźć przyjaciela.
Zawodny jest człowiek
i każdy człowiek jest kłamcą.
Wiem, do czego ksiądz prowadzi,
że jedynym, prawdziwym
i niezawodnym przyjacielem
jest Bóg!
Ten, który stał się człowiekiem,
który podobny jest do mnie
we wszystkim oprócz grzechu,
Ten, co ma ludzkie serce,
które cierpieć, kochać umie.
Księże, być może tak jest,
ale ten Bóg gdzieś ode mnie
tak daleko.
Nie widzę Go, nie słyszę,
nie wiem, czy w ogóle jest?
Jest!
Brak mi słów.
Jest wszechmogący.
Jest wszystkowiedzący.
Zna moje myśli,
zanim słowo wypowiem.
Gdziekolwiek jestem,
On tam jest.
Zbyt wielki, abym mógł Go pojąć.
Przecież czujesz Go,
jeśli masz rozum, wolę, serce.
Jeśli myślisz, pragniesz,
tęsknisz,
to już blisko do tej Prostoty,
do jedynej tęsknoty za Bogiem.
Wszystko to ładne,
nawet mądre,
ale dlaczego spotkanie
z Bogiem
jest tak skomplikowane?
Dlaczego ja nie mogę Mu
powiedzieć szeptem na ucho,
wziąć Go za rękę,
usłyszeć rytmu Jego serca?
Widzisz, Waldku,
ty coś słyszałeś, coś wiesz,
ale ty nigdy
nie doświadczyłeś wiary.
To niech mnie ksiądz
tego nauczy!
To może wróćmy do tej lekcji:
Jezus moim przyjacielem!
Jest w Księdze Wyjścia
taki piękny opis.
Mojżesz szedł
do namiotu spotkania,
a wszyscy stali u wejścia
do swoich namiotów,
Mojżesz wtedy
rozmawiał z Bogiem
jak przyjaciel z przyjacielem.
Patrz, jak to już blisko
do Jezusowego zdania:
Już was nie będę nazywał
sługami, ale przyjaciółmi.
Jesteście przyjaciółmi moimi,
jeśli spełniacie wszystko,
co wam przykazałem.
Boże, więc ja mogę być
Twoim przyjacielem?
Tak.
O cokolwiek poprosisz Ojca
w imię moje – to ci się stanie.
To już szkoda czasu.
Będę rozmawiał z Bogiem
jak przyjaciel z przyjacielem,
ale to przecież jest modlitwa.
No pewnie!
Ale ja nie umiem się modlić.
Jak chcesz mieć Przyjaciela,
to trzeba kiedyś zacząć.
Klęczę przed Tobą, Wielki Boże!
Czymże ja jestem przed Twoim
[obliczem –
prochem i niczem,
ale gdym Tobie moją nicość
[wyspowiadał,
ja proch będę z Panem gadał.
Przepraszam Cię, Jezu,
że tak wierszykiem
do Ciebie mówię,
bo słów mi brak.
I jak do Ciebie mówić?
A w ogóle,
czy Ty mnie słyszysz?
Bo milczysz!
Milczę, bo tylko ty mówisz.
To pozwól i Przyjacielowi
mówić do ciebie.
To posłuchaj!
Znałem cię, zanim powstałeś
w łonie mamy.
Strzegłem cię jak źrenicy oka.
Strzałą wyborną cię uczyniłem
i skryłem w swoim kołczanie.
Przepraszam Cię, Boże,
ale czuję, że to już komuś mówiłeś.
Tak.
Każdemu tak mówię,
kogo powołuję i kocham.
Boże, Ty jesteś moim Przyjacielem!
Ale wiesz, kiedy najwięcej
Cię kocham?
Kiedy słuchasz i jesteś Ciszą,
kiedy nogi uczniom umywasz,
kiedy przebaczasz
i kiedy pytasz jak zazdrosny:
Czy Ty mnie kochasz
więcej niźli tamci?
Tak, kocham Cię więcej
niźli tamci.
Jestem szczęśliwy,
bo mam Przyjaciela,
który jest wierny.
Dlaczego ja tak późno
Ciebie poznałem?
Mądrości, Dobroci
i Piękności moja!
Nie krzycz, nie gadaj!
Jak się kocha,
to się nie gada.
Dobrze. Położę tylko głowę
na Twoim sercu,
bo lepiej słyszy się
sercem.
Reszta niech
będzie
milczeniem.
I niech już
będzie niebo.
Amen.
ks. bp Józef Zawitkowski