Małe polne kwiatki
Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód twego smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość.
św. Jan Bosko
św. Jan Bosko
– Siostro od Świętego Piotra, od dzisiaj będzie się siostrą opiekowała nasza nowa postulantka, s. Teresa od Dzieciątka Jezus. – Głośno i powoli wypowiadane słowa przeoryszy odbijały się od zimnych ścian obszernego refektarza, wywołując metaliczny pogłos. Teresa stała obok przełożonej i uśmiechała się szeroko.
– Co mówisz, matko? – odezwała się s. Anastazja, unosząc głowę znad talerza i spoglądając w stronę stojącej nad nią matki Marii.
– To jest s. Teresa – zaczęła jeszcze głośnej przełożona, wskazując na Teresę – która będzie się siostrą opiekować. Jak siostra skończy jeść, proszę jej dać znak, żeby odprowadziła siostrę do kaplicy.
– Co? Taka młódka ma mnie prowadzać? – odparła starsza siostra, patrząc z niechęcią na Teresę. – Na pewno będzie gnała jak wariatka i jeszcze upadnę.
– Proszę się nie martwić, siostro – odezwała się Teresa słodkim głosem, choć zbierało jej się na płacz. – Będę się starać, żeby siostrę zadowolić.
– Tereso, jak ci idzie z siostrą od Świętego Piotra? Bardzo jest uciążliwa? – zapytała matka Maria, gdy Teresa przestąpiła próg jej pokoju.
– Nie, matko, ani trochę. – Teresa uśmiechnęła się smutno na myśl o wszystkich uwagach, które słyszała pod swoim adresem podczas krótkich spacerów z s. Anastazją.
– Och, przede mną nie musisz udawać. Wiem, jaka jest zrzędliwa. Żadna siostra nie wytrzymuje z nią dłużej niż kilka dni.
– Ja wytrzymam tyle, ile mi matka każe – odparła szybko Teresa, karcąc się w duchu za to, że dała po sobie poznać, jak bardzo cierpi z powodu swojego nowego obowiązku.
– To dobrze, moje dziecko, bardzo dobrze. Widzę, że jesteś bardzo dojrzała jak na swój wiek. Wiedz, że im więcej będziesz cierpieć w cichości, tym więcej pocieszenia da ci nasz Pan, który cierpiał niepomiernie więcej, niż możemy to sobie wyobrazić. Ale gdybyś naprawdę…
– Nie, matko, proszę się nie martwić, to dla mnie wielka radość, że mogę służyć naszej starszej siostrze. – Teresa uśmiechnęła się serdecznie, odwracając wzrok od przeoryszy, by utkwić go w obrazie Jezusa Miłosiernego, który wisiał nad głową przełożonej. – Widzisz, matko – ciągnęła, wskazując na obraz – On zawsze mi błogosławi. Czyż mogłabym Go zasmucać, odmawiając siostrom swoich usług?
– No, no. – Matka Maria z aprobatą pokiwała głową, patrząc na swoją młodą podopieczną. – Widzę, że zbierasz róże do korony na swoje śluby wieczyste.
– Nie, matko – odparła Teresa. – Róże zbierają dusze mężne i silne. To, co ja zbieram dla naszego Oblubieńca, to zaledwie małe polne kwiatki, ale zapewniam cię, matko, że On bardzo je lubi, a ja cieszę się, że mogę Mu je ofiarować.
– Co mówisz, matko? – odezwała się s. Anastazja, unosząc głowę znad talerza i spoglądając w stronę stojącej nad nią matki Marii.
– To jest s. Teresa – zaczęła jeszcze głośnej przełożona, wskazując na Teresę – która będzie się siostrą opiekować. Jak siostra skończy jeść, proszę jej dać znak, żeby odprowadziła siostrę do kaplicy.
– Co? Taka młódka ma mnie prowadzać? – odparła starsza siostra, patrząc z niechęcią na Teresę. – Na pewno będzie gnała jak wariatka i jeszcze upadnę.
– Proszę się nie martwić, siostro – odezwała się Teresa słodkim głosem, choć zbierało jej się na płacz. – Będę się starać, żeby siostrę zadowolić.
– Tereso, jak ci idzie z siostrą od Świętego Piotra? Bardzo jest uciążliwa? – zapytała matka Maria, gdy Teresa przestąpiła próg jej pokoju.
– Nie, matko, ani trochę. – Teresa uśmiechnęła się smutno na myśl o wszystkich uwagach, które słyszała pod swoim adresem podczas krótkich spacerów z s. Anastazją.
– Och, przede mną nie musisz udawać. Wiem, jaka jest zrzędliwa. Żadna siostra nie wytrzymuje z nią dłużej niż kilka dni.
– Ja wytrzymam tyle, ile mi matka każe – odparła szybko Teresa, karcąc się w duchu za to, że dała po sobie poznać, jak bardzo cierpi z powodu swojego nowego obowiązku.
– To dobrze, moje dziecko, bardzo dobrze. Widzę, że jesteś bardzo dojrzała jak na swój wiek. Wiedz, że im więcej będziesz cierpieć w cichości, tym więcej pocieszenia da ci nasz Pan, który cierpiał niepomiernie więcej, niż możemy to sobie wyobrazić. Ale gdybyś naprawdę…
– Nie, matko, proszę się nie martwić, to dla mnie wielka radość, że mogę służyć naszej starszej siostrze. – Teresa uśmiechnęła się serdecznie, odwracając wzrok od przeoryszy, by utkwić go w obrazie Jezusa Miłosiernego, który wisiał nad głową przełożonej. – Widzisz, matko – ciągnęła, wskazując na obraz – On zawsze mi błogosławi. Czyż mogłabym Go zasmucać, odmawiając siostrom swoich usług?
– No, no. – Matka Maria z aprobatą pokiwała głową, patrząc na swoją młodą podopieczną. – Widzę, że zbierasz róże do korony na swoje śluby wieczyste.
– Nie, matko – odparła Teresa. – Róże zbierają dusze mężne i silne. To, co ja zbieram dla naszego Oblubieńca, to zaledwie małe polne kwiatki, ale zapewniam cię, matko, że On bardzo je lubi, a ja cieszę się, że mogę Mu je ofiarować.
Dorota Krawczyk
Czytelnia: