Znaleźć czas dla SŁOWA
Trud wierności
Pracuję w domu rekolekcyjnym. Ludzie, którzy tu przyjeżdżają, są zapraszani do modlitwy i słuchania Słowa Bożego. W życiu każdego z nich dokonuje się coś zwyczajnego i wyjątkowego zarazem: ich serca zaczynają się otwierać – to, co mówi Bóg, staje się dla nich zrozumiałe. To piękne doświadczenie wiary. Spotkanie z Bogiem w Jego Słowie rodzi wiarę, czyni ją żywą, dynamiczną i mocną.
To spotkanie oczywiście nie ogranicza się do entuzjazmu, nie jest tylko zachwytem. Taki obraz byłby niepełny, zafałszowany. Słowo bowiem mówi prawdę o życiu, wzywa do nawrócenia, zmiany myślenia. To czasem wiele kosztuje, bo człowiek odruchowo broni się przed zmianami, przed nieznanym. Podjęcie takiego wyzwania to wysiłek, ogromny trud. Wierność codziennej lekturze i rozważaniu także jest trudna. Ale właśnie w wierności ukryty jest sekret zażyłej więzi z Bogiem. Trzeba wracać do Słowa, uważnie je czytać, w nim szukać odpowiedzi, żyć nim przede wszystkim, a nie tym, co przypomina trawę, która szybko usycha i znika. Dziś już nie jest ważne to, co wczoraj było wiadomością dnia. Słowo Boga się nie starzeje, nie jest przekazywane przez najpopularniejsze serwisy prasowe, a jednak to właśnie ono trwa, ono jest ważne, prawdziwe.
Codzienna walka
Pielęgnowanie więzi z Bogiem w Jego Słowie jest więc wysiłkiem, walką. Jej terenem jest moje serce. Walka rozgrywa się w momentach, w których podejmuję decyzję, czemu chcę poświęcić swój czas, od czego zaczynam dzień itd. Przed laty usłyszałem radę, która głęboko zapadła mi w serce: zacznij dzień od tego, na czym ci najbardziej zależy! Muszę przyznać, że jest w tym zaproszeniu wielka mądrość, i widzę, jak dobrze się przeżywa dzień ułożony według tej zasady. Gdy żyję bezrefleksyjnie i bez ustalonego porządku – marnuję czas i siły. Jednocześnie rzeczywiście doświadczam tego trudu walki o czas na spotkanie z Bogiem; podjąć decyzję, żeby słuchać i przyjmować Słowo, a potem realizować je w swoim życiu – to mnie kosztuje. Aby wygrać w tej walce, warto poszukać argumentów, które będą nas mobilizować.
Z dzieciństwa pamiętam modlitwę, której uczyła mnie mama. Prosiliśmy Ducha Świętego o zapał do pracy i do nauki. Dzisiaj często proszę Pocieszyciela, by moje serce nie ostygło, by wystarczyło mi sił na dziś, na to spotkanie, na ten dzień. Sprawdzianem cnót jest wytrwałość. Innym źródłem motywacji jest refleksja. Pytam siebie: Co Bóg daje mi w Słowie? Czego bronię, gdy walczę o czas na modlitwę? Bronię życia, które otrzymuję dzięki Słowu. Bóg podtrzymuje moje życie. W spotkaniu ze Słowem doświadczam, że ono mnie umacnia, jestem przygotowany na próby. Słowo Boga przynosi błogosławieństwo. Wysiłek, który podejmuję, ma zatem sens, owoce posługi nie znikają.
Co zagraża Słowu Boga w moim życiu? Z czym czasem przegrywa? Jest ono atakowane przez pośpiech, nadmiar spraw i obowiązków, bieg życia. Porywa mnie pęd wydarzeń. Muszę w tym wszystkim umieć zachować pokój serca. Głębia serca ma pozostać przestrzenią dla Boga. Tego miejsca, w którym będzie przebywać Słowo, muszę bronić przed pustymi rozmowami i bezowocnymi spotkaniami. Niebezpieczeństwo nie pochodzi jedynie z zewnątrz. Puste słowa to część płytkich więzi, a o takie najłatwiej.
Otrzymałem dar Słowa Bożego. W tym skarbie mieści się wszystko, czego potrzebuję, czego szukam i czego pragnę. Ale skarb ten jest zagrożony kradzieżą. Muszę walczyć, bym go nie utracił, bo wtedy stracę wszystko!