List starej feministki do młodej
Moja Droga Siostro
Zauważyłam ostatnio, że jakaś frustracja cię ogarnia, kiedy patrzysz na środowisko feministyczne i nie wiesz, w którym kierunku poprowadzić własną karierę. Doszłam więc do wniosku, że dojrzałaś do tego, aby cię w sprawy feminizmu lepiej wtajemniczyć.
Tak, zapewne powiesz, że odmian feminizmu jest wiele, i że właśnie skończyłaś studia podyplomowe na ten temat. To jednak nie ma tu nic do rzeczy. Rozumiesz, musimy też na czymś zarabiać, mieć jakieś miejsca pracy, więc studia feministyczne do tego głównie służą. Jednak prawda jest taka, że feminizm to abstrakcja, nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością. Z rzeczywistością mają wiele wspólnego feministki, które są całkiem realne i materialne.
Aby zrozumieć którędy droga, musisz tu poznać główne rozgraniczenie. Feministki dzielą się na pewne grupy. Najbardziej prestiżową są Feministki Usługujące Koncernom, czyli FUKi. Tak nazywamy same siebie w naszym własnym gronie. Lubimy zresztą wyzywające brzmienie tego akronimu. Publicznie oczywiście się nim nie posługujemy z wiadomych względów. Ktoś inny mógłby przecież go rozwinąć inaczej, np. feministki udające kobiety, albo jeszcze bardziej obraźliwie: feministki u koryta.
Tak wiem, może to dla ciebie z początku brzmieć dość szokująco, ale wkrótce zrozumiesz, że nic w tym takiego nie ma. Chyba, że nie chcesz zostać feministką realną, czyli tą FUKą i dalej drzemać w świecie feministycznych fantazji i fantasmagorii.
Dawno temu, zdarzały się wśród nas takie przypadki. Były to feministki bezkompromisowe, które próbowały atakować różne instytucje. Na przykład niemiecka organizacja terrorystyczna feministek Rota Zora zaatakowała w 1975 r. sąd federalny w Karlsruhe za decyzję w sprawie prawa aborcyjnego. Tym feministkom chodziło o aborcję bez ograniczeń i pokazały swoje poglądy przy pomocy środków wybuchowych. Ta sama grupa zaatakowała firmę farmaceutyczną Schering za wyprodukowanie primodosu/duogynonu, który był odpowiedzialny za deformacje płodowe. Inne grupy chciały tępić wszelką farmakologiczną antykoncepcję za zatruwanie kobiecego organizmu. Występowały też przeciwko firmom biotechnologicznym odpowiedzialnym za in vitro. Jest nawet ciągle taka w Europie, założona w Holandii, o nazwie FINRRAGE (Feminist International Network of Resistance to Reproductive and Genetic Engineering http://www.finrrage.org/). Słyszałaś o niej?
Zakładam, że nie słyszałaś, bo jakie media wysokonakładowe dziś by o nich chciały mówić czy pisać. Jestem za to prawie pewna, że potrafisz wymienić kilka innych organizacji z Holandii, o których w mediach się nie milczy. FINRRAGE to margines. A feministki nie chcą być marginesem. Mają swoje ambicje, chcą coś znaczyć. I potrzebują do tego pieniędzy. Biznes jest więc naszym sprzymierzeńcem. A są to poważne pieniądze. Firmy farmaceutyczne produkujące antykoncepcję i środki farmaceutyczne używane przy in vitro to jeden filar. Wchodzą tutaj również producenci prezerwatyw. Drugi to organizacje pozarządowe zajmujące się dystrybucją antykoncepcji i produkowaniem aparatury aborcyjnej. Trzeci to władza.
Znowu tutaj marszczysz czoło, bo przypomina ci się, że feminizm był antysystemowy, miał atakować instytucje patriarchalne. Pamiętaj jednak, że jeśli chcemy coś znaczyć, mieć wpływ na zmianę świata, alians biznesowo-systemowy czyni nas niezniszczalnymi. Tu nie chodzi tylko o dotacje rządowe.
Zauważ taką prawidłowość. Dzięki producentowi antykoncepcji możemy mieć pieniądze. Robimy mu za to badania rynkowe w ramach raportów. Subtelnie reklamujemy ich produkty w internecie i w szkołach. Dostajemy przy okazji prezerwatywy do rozdania, część zachowujemy dla siebie (pamiętaj, aby zawsze nosić w torebce!). Na konferencjach, w mediach lobbujemy za przymusową edukacją seksualną w szkołach. Tu jest nam potrzebna władza, żeby to uchwalić w parlamencie na skalę krajową. Inaczej nasi sponsorzy uznaliby, że jesteśmy nieskuteczne. A tak, wyobrażasz sobie naszą użyteczność i pole rażenia?
Jeśli bardzo przeszkadza ci współpraca z mężczyznami, prezesami firm, układanie się z politykami, zawsze pamiętaj o tym, że płeć jest dla nas kategorią elastyczną. Nie ma niczego wspólnego z biologią. Patrz więc na nich jakby byli jeszcze nieodkrytymi kobietami.
Wracając jednak do podziału na feministki. Drugą znaczącą grupą są Feministki Usługujące Feministkom (FUFy). Znowu uczulam cię, żeby nie używać tego terminu publicznie. Sama powiedz, co lepiej brzmi? FUKa czy FUFa? W której grupie chciałabyś się znaleźć?
Przy tej okazji muszę ci szczerze napisać, że relacja między FUKami i FUFami bywa czasem frustrująca i napięta. Sama to widzisz po sobie. Żeby cię pocieszyć napiszę, że nie jest ona inna wśród samych FUK. Sposobem na rozładowanie napięcia jest zabieranie FUF na konferencje aborcjonistów albo warsztaty o edukacji seksualnej. Lepiej zacząć od Szwecji, potem obiecać wyjazd do Nowego Jorku, albo coś zupełnie egzotycznego. Przy czym gratyfikacje należy dawkować. Płacą organizatorzy, ale FUFy nie muszą o tym wiedzieć. Rozumiesz? Należy je zabierać po jednej, maksimum dwie, żeby była między nimi zdrowa rywalizacja, dzięki czemu mogą być bardziej wydajne.
Bycie FUFą jest atrakcyjne dla bardzo młodych dziewczyn, które mało o życiu wiedzą, jeszcze mniej o polityce i układach. Rozumieją one za to, że bez nas nie miałyby dostępu do ważnych kontaktów, to znaczy finansów. FUFy są dla nas oczywiście pożyteczne, a nawet niezbędne. Wystawiamy je do działań balansujących na granicy legalności oraz do tych, które mogą się spotkać z dużym oporem (np. rodziców w przypadku edukacji seksualnej). Naganianie klientów firmom produkującym antykoncepcję w szkołach jest dość czasochłonne, ale one wiedzą, że od czegoś trzeba zacząć. Nęcą je zresztą wyjazdy do Szwecji. A do tego lubią rozmawiać o seksie. Czują sie wtedy dużo starsze i dojrzalsze.
Przejdźmy teraz do twojej sytuacji. Znajdujesz się teraz na rozdrożu. Masz kilka dróg do wyboru. Możesz albo stać się marginesem i przejść w polityczny niebyt, pozostać FUFą albo przejść do feministycznej elity FUK. Wydaje mi się, że wyłożone tu sprawy są dla ciebie jasne i długo przekonywać się nie trzeba. Pamiętaj, że mam co do ciebie szerokie plany i pokładam w tobie wielkie nadzieje. Być może rozważę twoją kandydaturę na stanowisko prezeski organizacji Feministki na rzecz Koncernów? To również nieoficjalna nazwa. Stamtąd już tylko droga na europejskie salony.
Zauważyłam ostatnio, że jakaś frustracja cię ogarnia, kiedy patrzysz na środowisko feministyczne i nie wiesz, w którym kierunku poprowadzić własną karierę. Doszłam więc do wniosku, że dojrzałaś do tego, aby cię w sprawy feminizmu lepiej wtajemniczyć.
Tak, zapewne powiesz, że odmian feminizmu jest wiele, i że właśnie skończyłaś studia podyplomowe na ten temat. To jednak nie ma tu nic do rzeczy. Rozumiesz, musimy też na czymś zarabiać, mieć jakieś miejsca pracy, więc studia feministyczne do tego głównie służą. Jednak prawda jest taka, że feminizm to abstrakcja, nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością. Z rzeczywistością mają wiele wspólnego feministki, które są całkiem realne i materialne.
Aby zrozumieć którędy droga, musisz tu poznać główne rozgraniczenie. Feministki dzielą się na pewne grupy. Najbardziej prestiżową są Feministki Usługujące Koncernom, czyli FUKi. Tak nazywamy same siebie w naszym własnym gronie. Lubimy zresztą wyzywające brzmienie tego akronimu. Publicznie oczywiście się nim nie posługujemy z wiadomych względów. Ktoś inny mógłby przecież go rozwinąć inaczej, np. feministki udające kobiety, albo jeszcze bardziej obraźliwie: feministki u koryta.
Tak wiem, może to dla ciebie z początku brzmieć dość szokująco, ale wkrótce zrozumiesz, że nic w tym takiego nie ma. Chyba, że nie chcesz zostać feministką realną, czyli tą FUKą i dalej drzemać w świecie feministycznych fantazji i fantasmagorii.
Dawno temu, zdarzały się wśród nas takie przypadki. Były to feministki bezkompromisowe, które próbowały atakować różne instytucje. Na przykład niemiecka organizacja terrorystyczna feministek Rota Zora zaatakowała w 1975 r. sąd federalny w Karlsruhe za decyzję w sprawie prawa aborcyjnego. Tym feministkom chodziło o aborcję bez ograniczeń i pokazały swoje poglądy przy pomocy środków wybuchowych. Ta sama grupa zaatakowała firmę farmaceutyczną Schering za wyprodukowanie primodosu/duogynonu, który był odpowiedzialny za deformacje płodowe. Inne grupy chciały tępić wszelką farmakologiczną antykoncepcję za zatruwanie kobiecego organizmu. Występowały też przeciwko firmom biotechnologicznym odpowiedzialnym za in vitro. Jest nawet ciągle taka w Europie, założona w Holandii, o nazwie FINRRAGE (Feminist International Network of Resistance to Reproductive and Genetic Engineering http://www.finrrage.org/). Słyszałaś o niej?
Zakładam, że nie słyszałaś, bo jakie media wysokonakładowe dziś by o nich chciały mówić czy pisać. Jestem za to prawie pewna, że potrafisz wymienić kilka innych organizacji z Holandii, o których w mediach się nie milczy. FINRRAGE to margines. A feministki nie chcą być marginesem. Mają swoje ambicje, chcą coś znaczyć. I potrzebują do tego pieniędzy. Biznes jest więc naszym sprzymierzeńcem. A są to poważne pieniądze. Firmy farmaceutyczne produkujące antykoncepcję i środki farmaceutyczne używane przy in vitro to jeden filar. Wchodzą tutaj również producenci prezerwatyw. Drugi to organizacje pozarządowe zajmujące się dystrybucją antykoncepcji i produkowaniem aparatury aborcyjnej. Trzeci to władza.
Znowu tutaj marszczysz czoło, bo przypomina ci się, że feminizm był antysystemowy, miał atakować instytucje patriarchalne. Pamiętaj jednak, że jeśli chcemy coś znaczyć, mieć wpływ na zmianę świata, alians biznesowo-systemowy czyni nas niezniszczalnymi. Tu nie chodzi tylko o dotacje rządowe.
Zauważ taką prawidłowość. Dzięki producentowi antykoncepcji możemy mieć pieniądze. Robimy mu za to badania rynkowe w ramach raportów. Subtelnie reklamujemy ich produkty w internecie i w szkołach. Dostajemy przy okazji prezerwatywy do rozdania, część zachowujemy dla siebie (pamiętaj, aby zawsze nosić w torebce!). Na konferencjach, w mediach lobbujemy za przymusową edukacją seksualną w szkołach. Tu jest nam potrzebna władza, żeby to uchwalić w parlamencie na skalę krajową. Inaczej nasi sponsorzy uznaliby, że jesteśmy nieskuteczne. A tak, wyobrażasz sobie naszą użyteczność i pole rażenia?
Jeśli bardzo przeszkadza ci współpraca z mężczyznami, prezesami firm, układanie się z politykami, zawsze pamiętaj o tym, że płeć jest dla nas kategorią elastyczną. Nie ma niczego wspólnego z biologią. Patrz więc na nich jakby byli jeszcze nieodkrytymi kobietami.
Wracając jednak do podziału na feministki. Drugą znaczącą grupą są Feministki Usługujące Feministkom (FUFy). Znowu uczulam cię, żeby nie używać tego terminu publicznie. Sama powiedz, co lepiej brzmi? FUKa czy FUFa? W której grupie chciałabyś się znaleźć?
Przy tej okazji muszę ci szczerze napisać, że relacja między FUKami i FUFami bywa czasem frustrująca i napięta. Sama to widzisz po sobie. Żeby cię pocieszyć napiszę, że nie jest ona inna wśród samych FUK. Sposobem na rozładowanie napięcia jest zabieranie FUF na konferencje aborcjonistów albo warsztaty o edukacji seksualnej. Lepiej zacząć od Szwecji, potem obiecać wyjazd do Nowego Jorku, albo coś zupełnie egzotycznego. Przy czym gratyfikacje należy dawkować. Płacą organizatorzy, ale FUFy nie muszą o tym wiedzieć. Rozumiesz? Należy je zabierać po jednej, maksimum dwie, żeby była między nimi zdrowa rywalizacja, dzięki czemu mogą być bardziej wydajne.
Bycie FUFą jest atrakcyjne dla bardzo młodych dziewczyn, które mało o życiu wiedzą, jeszcze mniej o polityce i układach. Rozumieją one za to, że bez nas nie miałyby dostępu do ważnych kontaktów, to znaczy finansów. FUFy są dla nas oczywiście pożyteczne, a nawet niezbędne. Wystawiamy je do działań balansujących na granicy legalności oraz do tych, które mogą się spotkać z dużym oporem (np. rodziców w przypadku edukacji seksualnej). Naganianie klientów firmom produkującym antykoncepcję w szkołach jest dość czasochłonne, ale one wiedzą, że od czegoś trzeba zacząć. Nęcą je zresztą wyjazdy do Szwecji. A do tego lubią rozmawiać o seksie. Czują sie wtedy dużo starsze i dojrzalsze.
Przejdźmy teraz do twojej sytuacji. Znajdujesz się teraz na rozdrożu. Masz kilka dróg do wyboru. Możesz albo stać się marginesem i przejść w polityczny niebyt, pozostać FUFą albo przejść do feministycznej elity FUK. Wydaje mi się, że wyłożone tu sprawy są dla ciebie jasne i długo przekonywać się nie trzeba. Pamiętaj, że mam co do ciebie szerokie plany i pokładam w tobie wielkie nadzieje. Być może rozważę twoją kandydaturę na stanowisko prezeski organizacji Feministki na rzecz Koncernów? To również nieoficjalna nazwa. Stamtąd już tylko droga na europejskie salony.
Życzę ci powodzenia w twoim zadaniu,
Twoja Siostra
Twoja Siostra
Czytelnia: