Najwspanialszym wypełnieniem wolności jest Miłość
W Niedzielę Palmową wieczorem Jan Paweł II spotkał się w Sali Klementyńskiej w Watykanie z 500-osobową grupą pielgrzymów z Polski, głównie z młodzieżą uczestniczącą w porannej Eucharystii na placu św. Piotra. W wygłoszonym przemówieniu nawiązał do genezy i historii dotychczasowych Światowych Dni Młodzieży, podkreślając szczególną wymowę spotkania młodych ze Wschodu i z Zachodu w Częstochowie w sierpniu ubiegłego roku, oraz ukazał prawdziwe znaczenie wolności, do której wyzwala człowieka Chrystus.
Przyszliśmy tutaj, żeby przeżyć Niedzielę Palmową, która jest zarazem od kilku lat Dniem Młodzieży. Tutaj właśnie, w Rzymie odbył się pierwszy Dzień Młodzieży w związku z Rokiem Odkupienia, a więc w Niedzielę Palmową 1984 r. A ponieważ następny rok był ogłoszony przez Narody Zjednoczone jako Rok Młodzieży, więc Dzień Młodzieży powstał w następnym roku również w Rzymie jako odpowiedź Kościoła na tę inicjatywę, ale oczywiście przede wszystkim z naszej własnej potrzeby.
I ten Dzień odbywa się corocznie, właśnie w związku z Niedzielą Palmową, w Rzymie i wszędzie poza nim, gdzie to najbardziej odpowiada miejscowym warunkom. Czasem księża biskupi przenoszą ten Dzień na inną datę, wedle okoliczności.
Światowy Dzień Młodzieży, miał miejsce w Rzymie w 1985 r., z kolei w Buenos Aires w Argentynie w 1987 r.; w Santiago de Compostela w Hiszpanii w 1989 r. i w Częstochowie w 1991 r. Ten okres „częstochowski” dzisiaj się zakończył: dzisiaj delegacja polskiej młodzieży, zwłaszcza organizatorów spotkania częstochowskiego przyniosła tutaj, do Rzymu, krzyż Roku Młodzieży, krzyż wędrujący; przekazała go młodzieży ze Stanów Zjednoczonych, z Kolorado, z Denver, tam bowiem w roku przyszłym — również w sierpniu — będzie miał miejsce następny Światowy Dzień Młodzieży. To może nawet wszyscy wiecie i niepotrzebnie to powtarzam, ale chcę podkreślić wymowę historyczną tego dzisiejszego wydarzenia.
Światowy Dzień Młodzieży na Jasnej Górze odbył się po wydarzeniach, jakie miały miejsce w Europie Środkowej w 1989 r. — data to jeszcze niedawna. Wtedy to po raz pierwszy mogłem się udać do Welehradu, a więc do miasta świętych apostołów Słowian: Cyryla i Metodego, i wtedy również zostało zdecydowane, że najbliższy Światowy Dzień Młodzieży będzie w Polsce, na Jasnej Górze. Jak to się odbyło — pamiętacie. Jednak kontekst historyczny jest bardzo ważny, ponieważ odbyło się to na tle wielkiego zespołu wydarzeń, których datą symboliczną jest r. 1989, ale które zaczęły się wcześniej i w dalszym ciągu trwają. Zespół wydarzeń, w które był zaangażowany także zespół społeczeństw. Polska była poniekąd w centrum, zwłaszcza z uwagi na powstanie „Solidarności” i cały ten proces, który w opinii międzynarodowej przyczynił się w decydującej mierze do przeobrażeń w Europie Środkowej i Wschodniej. Otóż ten Dzień Młodzieży był poniekąd religijnym i zarazem młodzieżowym wyrazem tego, co się dokonało właśnie w naszym rejonie globu. Zresztą wszyscy, którzy pamiętają ten dzień i ten tydzień, byli świadkami uczestnictwa zupełnie nowych zespołów młodzieżowych: naszych pobratymców ze wschodu i z południa, niezależnie od wielu grup z zachodu Europy i z całego świata — bo taki ma charakter ten dzień za każdym razem.
Dzisiaj krzyż, niejako pielgrzymujący krzyż Roku Świętego Roku Młodzieży — Światowego Dnia Młodzieży, oddaliście młodzieży ze Stanów Zjednoczonych. To znowu nie jest rzecz tylko przypadkowa, ale ma swoje głębokie zakorzenienie historyczne. Rok 1992, jak wiecie, to jest 500. rocznica odkrycia Ameryki, a wraz z odkryciem Ameryki — rozpoczęcia ewangelizacji kontynentu amerykańskiego. Na południu, a także na północy, cała Ameryka święci tę datę jako początek swojej historycznej egzystencji. Oczywiście, przed tą datą mieszkały tam ludy tubylcze i w związku z tymi ludami i ich potraktowaniem jest bardzo wiele słusznych oskarżeń pod adresem Europejczyków, którzy dokonywali odkrycia i kolonizacji. Natomiast ewangelizacja szła swoją drogą i przynosiła tamtym ludom poznanie Dobrej Nowiny, poznanie dróg zbawienia. Przynosiła im Chrystusa i łaskę. I ludy te w znacznej mierze stały się chrześcijańskie i są do dzisiaj chrześcijańskie, przy czym zwłaszcza Ameryka Południowa i Środkowa jest w większości katolicka. Otóż najbliższy Światowy Dzień Młodzieży jest osadzony właśnie w tym 500-leciu. W roku bieżącym będziemy uroczyście obchodzić to 500-lecie ewangelizacji Ameryki w Santo Domingo, bo wedle wszystkich danych tam właśnie się ona zaczęła. Krzyż ewangelizacji znalazł się naprzód na Santo Domingo — w owych czasach zwanej Hispaniola — ale z kolei ta ewangelizacja rozszerzyła się na inne kraje Ameryki Południowej i Północnej. Najbliższy Światowy Dzień Młodzieży jest więc osadzony w kontekście tego 500-lecia na kontynencie amerykańskim, w jego części północnej, ale tam, gdzie mieszka do dzisiaj dużo ludności hiszpańskojęzycznej pochodzenia południowo-amerykańskiego i środkowo-amerykańskiego, a także dużo innych przybyszów kolorowych, zarówno jeszcze z Afryki, jak też i z Dalekiego Wschodu, z kontynentu azjatyckiego.
To tyle jako komentarz do dzisiejszego wydarzenia, które jest wydarzeniem doniosłym. Było to także wydarzenie bardzo piękne. Przekazanie krzyża to tak jakby przekazanie szczególnego daru. Daru, którym żyje Kościół: „W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie, w krzyżu miłości nauka” — tak śpiewamy. Krzyż jest największym darem, który nam zostawił Odkupiciel. Tym darem Kościół żyje i obdarza się nim wzajemnie. Dzisiaj właśnie młodzież z Częstochowy, z Polski, mogła ten dar przekazać młodzieży ze Stanów Zjednoczonych. To ma swoją wielką wymowę. I trzeba, żebyście się nad tą wymową dnia dzisiejszego głęboko zastanowili.
Jeszcze jest do tego, co chciałem powiedzieć, jeden krótki dodatek. Wydarzenie dnia dzisiejszego łączy się z dniem 15 sierpnia roku ubiegłego, wielkim przeżyciem, które zostało w naszej pamięci, które jeszcze wciąż w nas się odzywa głośnym echem. Równocześnie, wracacie do Polski stąd, z Rzymu, po doświadczeniu dzisiejszym, po przeżyciu dzisiejszym, i powstają wśród was pytania związane z tą bieżącą naszą rzeczywistością. Pomyślałem sobie, co wam powiedzieć na drogę. I doszedłem do wniosku, że przeczytam wam kilka zdań z pierwszej encykliki, jaką napisałem po wyborze na Stolicę Piotrową. Było to w pierwszych miesiącach mego pontyfikatu, dokładnie w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu r. 1979, a więc zaledwie pięć miesięcy po wyborze. Encyklika ta nosi tytuł Redemptor hominis — jest to nie tyle tytuł, ile słowa od których się zaczyna. I tam między innymi czytamy następujące zdanie na temat wolności, a to jest temat chyba teraz najaktualniejszy — w Polsce i nie tylko w Polsce.
Otóż czytamy tak: „W naszych czasach nieraz błędnie się mniema, że wolność sama jest dla siebie celem, że człowiek jest wolny, kiedy jej używa w jakikolwiek sposób, że do tego należy dążyć w życiu jednostek i społeczeństw”. To znaczy do takiej wolności nie ograniczonej niczym, nie podporządkowanej niczemu, wolności poniekąd dzikiej. „Tymczasem wolność jest wielkim dobrem wówczas, kiedy umiemy świadomie jej używać dla tego wszystkiego, co jest prawdziwym dobrem”. Tylko wówczas wolność jest dobrem, kiedy umiemy jej używać dla tego, co jest prawdziwym dobrem. „Chrystus uczy nas, że najwspanialszym wypełnieniem wolności jest miłość, która urzeczywistnia się w oddaniu i służbie. Do takiej to właśnie wolności «wyswobodził nas Chrystus» i stale wyzwala” (n. 21).
To, co w tej chwili przeczytałem, było poniekąd myślą przewodnią całej mojej IV pielgrzymki do Ojczyzny — zarówno w czerwcu, jak potem z kolei na Jasną Górę w sierpniu. To prawda, że osnową tej pielgrzymki — pierwszej zwłaszcza — był Dekalog: dziesięć przykazań. Ale dziesięć przykazań, a potem przykazanie miłości Boga i bliźniego to jest właśnie ta prawda, która czyni nas wolnymi. Bez tej prawdy człowiek nie jest wolny prawdziwie. Człowiek staje się niewolnikiem swoich różnych skłonności, różnych namiętności, różnych okoliczności, różnych koniunktur, a także całej tej presji, jaką wywierają na niego często środki przekazu, klimat społeczeństwa — niedobry, czasem specjalnie podsycany. Ja zdaję sobie sprawę z tego, że Polska wraz z odzyskaniem tej politycznej suwerenności, pełnej wolności, weszła właśnie w okres takiego zagrożenia wolności. Zagrożenia w człowieku, w ludziach i zagrożenia dla społeczeństwa. Może nawet w sposób szczególny to zagrożenie dotyczy młodych. Chociaż myślę, że nie tylko. I dlatego — skoro się z wami tutaj spotykam przy takiej niezwykłej okoliczności — pragnę wam najserdeczniej życzyć tej wolności, która prawdziwie wyzwala, tej wolności, do której wyzwala nas Chrystus.
Wprawdzie tu i ówdzie po moim pobycie w Polsce odezwały się głosy krytyczne w stosunku do takiego rozumienia wolności, jednakże powtarzam to raz jeszcze: nie ma wolności prawdziwej poza tą, do której wyzwala nas Chrystus. To jest ważne dla nas. To jest nawet jakoś ważne dla tych, którzy nie wierzą. Dla nich też, bo oni też mogą dobrze albo źle użyć wolności. I daj Boże, by wszyscy użyli zawsze dobrze. To znaczy żeby użyli tej wolności opierając się na tym, co jest prawdziwym dobrem. To jest życzenie, które wam składam. W pewnym sensie antycypuję już to życzenie w stosunku do wszystkich moich rodaków na zbliżające się Święta Wielkanocne.
I ten Dzień odbywa się corocznie, właśnie w związku z Niedzielą Palmową, w Rzymie i wszędzie poza nim, gdzie to najbardziej odpowiada miejscowym warunkom. Czasem księża biskupi przenoszą ten Dzień na inną datę, wedle okoliczności.
Światowy Dzień Młodzieży, miał miejsce w Rzymie w 1985 r., z kolei w Buenos Aires w Argentynie w 1987 r.; w Santiago de Compostela w Hiszpanii w 1989 r. i w Częstochowie w 1991 r. Ten okres „częstochowski” dzisiaj się zakończył: dzisiaj delegacja polskiej młodzieży, zwłaszcza organizatorów spotkania częstochowskiego przyniosła tutaj, do Rzymu, krzyż Roku Młodzieży, krzyż wędrujący; przekazała go młodzieży ze Stanów Zjednoczonych, z Kolorado, z Denver, tam bowiem w roku przyszłym — również w sierpniu — będzie miał miejsce następny Światowy Dzień Młodzieży. To może nawet wszyscy wiecie i niepotrzebnie to powtarzam, ale chcę podkreślić wymowę historyczną tego dzisiejszego wydarzenia.
Światowy Dzień Młodzieży na Jasnej Górze odbył się po wydarzeniach, jakie miały miejsce w Europie Środkowej w 1989 r. — data to jeszcze niedawna. Wtedy to po raz pierwszy mogłem się udać do Welehradu, a więc do miasta świętych apostołów Słowian: Cyryla i Metodego, i wtedy również zostało zdecydowane, że najbliższy Światowy Dzień Młodzieży będzie w Polsce, na Jasnej Górze. Jak to się odbyło — pamiętacie. Jednak kontekst historyczny jest bardzo ważny, ponieważ odbyło się to na tle wielkiego zespołu wydarzeń, których datą symboliczną jest r. 1989, ale które zaczęły się wcześniej i w dalszym ciągu trwają. Zespół wydarzeń, w które był zaangażowany także zespół społeczeństw. Polska była poniekąd w centrum, zwłaszcza z uwagi na powstanie „Solidarności” i cały ten proces, który w opinii międzynarodowej przyczynił się w decydującej mierze do przeobrażeń w Europie Środkowej i Wschodniej. Otóż ten Dzień Młodzieży był poniekąd religijnym i zarazem młodzieżowym wyrazem tego, co się dokonało właśnie w naszym rejonie globu. Zresztą wszyscy, którzy pamiętają ten dzień i ten tydzień, byli świadkami uczestnictwa zupełnie nowych zespołów młodzieżowych: naszych pobratymców ze wschodu i z południa, niezależnie od wielu grup z zachodu Europy i z całego świata — bo taki ma charakter ten dzień za każdym razem.
Dzisiaj krzyż, niejako pielgrzymujący krzyż Roku Świętego Roku Młodzieży — Światowego Dnia Młodzieży, oddaliście młodzieży ze Stanów Zjednoczonych. To znowu nie jest rzecz tylko przypadkowa, ale ma swoje głębokie zakorzenienie historyczne. Rok 1992, jak wiecie, to jest 500. rocznica odkrycia Ameryki, a wraz z odkryciem Ameryki — rozpoczęcia ewangelizacji kontynentu amerykańskiego. Na południu, a także na północy, cała Ameryka święci tę datę jako początek swojej historycznej egzystencji. Oczywiście, przed tą datą mieszkały tam ludy tubylcze i w związku z tymi ludami i ich potraktowaniem jest bardzo wiele słusznych oskarżeń pod adresem Europejczyków, którzy dokonywali odkrycia i kolonizacji. Natomiast ewangelizacja szła swoją drogą i przynosiła tamtym ludom poznanie Dobrej Nowiny, poznanie dróg zbawienia. Przynosiła im Chrystusa i łaskę. I ludy te w znacznej mierze stały się chrześcijańskie i są do dzisiaj chrześcijańskie, przy czym zwłaszcza Ameryka Południowa i Środkowa jest w większości katolicka. Otóż najbliższy Światowy Dzień Młodzieży jest osadzony właśnie w tym 500-leciu. W roku bieżącym będziemy uroczyście obchodzić to 500-lecie ewangelizacji Ameryki w Santo Domingo, bo wedle wszystkich danych tam właśnie się ona zaczęła. Krzyż ewangelizacji znalazł się naprzód na Santo Domingo — w owych czasach zwanej Hispaniola — ale z kolei ta ewangelizacja rozszerzyła się na inne kraje Ameryki Południowej i Północnej. Najbliższy Światowy Dzień Młodzieży jest więc osadzony w kontekście tego 500-lecia na kontynencie amerykańskim, w jego części północnej, ale tam, gdzie mieszka do dzisiaj dużo ludności hiszpańskojęzycznej pochodzenia południowo-amerykańskiego i środkowo-amerykańskiego, a także dużo innych przybyszów kolorowych, zarówno jeszcze z Afryki, jak też i z Dalekiego Wschodu, z kontynentu azjatyckiego.
To tyle jako komentarz do dzisiejszego wydarzenia, które jest wydarzeniem doniosłym. Było to także wydarzenie bardzo piękne. Przekazanie krzyża to tak jakby przekazanie szczególnego daru. Daru, którym żyje Kościół: „W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie, w krzyżu miłości nauka” — tak śpiewamy. Krzyż jest największym darem, który nam zostawił Odkupiciel. Tym darem Kościół żyje i obdarza się nim wzajemnie. Dzisiaj właśnie młodzież z Częstochowy, z Polski, mogła ten dar przekazać młodzieży ze Stanów Zjednoczonych. To ma swoją wielką wymowę. I trzeba, żebyście się nad tą wymową dnia dzisiejszego głęboko zastanowili.
Jeszcze jest do tego, co chciałem powiedzieć, jeden krótki dodatek. Wydarzenie dnia dzisiejszego łączy się z dniem 15 sierpnia roku ubiegłego, wielkim przeżyciem, które zostało w naszej pamięci, które jeszcze wciąż w nas się odzywa głośnym echem. Równocześnie, wracacie do Polski stąd, z Rzymu, po doświadczeniu dzisiejszym, po przeżyciu dzisiejszym, i powstają wśród was pytania związane z tą bieżącą naszą rzeczywistością. Pomyślałem sobie, co wam powiedzieć na drogę. I doszedłem do wniosku, że przeczytam wam kilka zdań z pierwszej encykliki, jaką napisałem po wyborze na Stolicę Piotrową. Było to w pierwszych miesiącach mego pontyfikatu, dokładnie w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu r. 1979, a więc zaledwie pięć miesięcy po wyborze. Encyklika ta nosi tytuł Redemptor hominis — jest to nie tyle tytuł, ile słowa od których się zaczyna. I tam między innymi czytamy następujące zdanie na temat wolności, a to jest temat chyba teraz najaktualniejszy — w Polsce i nie tylko w Polsce.
Otóż czytamy tak: „W naszych czasach nieraz błędnie się mniema, że wolność sama jest dla siebie celem, że człowiek jest wolny, kiedy jej używa w jakikolwiek sposób, że do tego należy dążyć w życiu jednostek i społeczeństw”. To znaczy do takiej wolności nie ograniczonej niczym, nie podporządkowanej niczemu, wolności poniekąd dzikiej. „Tymczasem wolność jest wielkim dobrem wówczas, kiedy umiemy świadomie jej używać dla tego wszystkiego, co jest prawdziwym dobrem”. Tylko wówczas wolność jest dobrem, kiedy umiemy jej używać dla tego, co jest prawdziwym dobrem. „Chrystus uczy nas, że najwspanialszym wypełnieniem wolności jest miłość, która urzeczywistnia się w oddaniu i służbie. Do takiej to właśnie wolności «wyswobodził nas Chrystus» i stale wyzwala” (n. 21).
To, co w tej chwili przeczytałem, było poniekąd myślą przewodnią całej mojej IV pielgrzymki do Ojczyzny — zarówno w czerwcu, jak potem z kolei na Jasną Górę w sierpniu. To prawda, że osnową tej pielgrzymki — pierwszej zwłaszcza — był Dekalog: dziesięć przykazań. Ale dziesięć przykazań, a potem przykazanie miłości Boga i bliźniego to jest właśnie ta prawda, która czyni nas wolnymi. Bez tej prawdy człowiek nie jest wolny prawdziwie. Człowiek staje się niewolnikiem swoich różnych skłonności, różnych namiętności, różnych okoliczności, różnych koniunktur, a także całej tej presji, jaką wywierają na niego często środki przekazu, klimat społeczeństwa — niedobry, czasem specjalnie podsycany. Ja zdaję sobie sprawę z tego, że Polska wraz z odzyskaniem tej politycznej suwerenności, pełnej wolności, weszła właśnie w okres takiego zagrożenia wolności. Zagrożenia w człowieku, w ludziach i zagrożenia dla społeczeństwa. Może nawet w sposób szczególny to zagrożenie dotyczy młodych. Chociaż myślę, że nie tylko. I dlatego — skoro się z wami tutaj spotykam przy takiej niezwykłej okoliczności — pragnę wam najserdeczniej życzyć tej wolności, która prawdziwie wyzwala, tej wolności, do której wyzwala nas Chrystus.
Wprawdzie tu i ówdzie po moim pobycie w Polsce odezwały się głosy krytyczne w stosunku do takiego rozumienia wolności, jednakże powtarzam to raz jeszcze: nie ma wolności prawdziwej poza tą, do której wyzwala nas Chrystus. To jest ważne dla nas. To jest nawet jakoś ważne dla tych, którzy nie wierzą. Dla nich też, bo oni też mogą dobrze albo źle użyć wolności. I daj Boże, by wszyscy użyli zawsze dobrze. To znaczy żeby użyli tej wolności opierając się na tym, co jest prawdziwym dobrem. To jest życzenie, które wam składam. W pewnym sensie antycypuję już to życzenie w stosunku do wszystkich moich rodaków na zbliżające się Święta Wielkanocne.
12 kwietnia 1992
Czytelnia:
Jan Paweł II: