Śmierć Jezusa jako wydarzenie historyczne
Wyznajemy naszą wiarę w to, co stanowi centralną prawdę mesjańskiego posłannictwa Jezusa Chrystusa: Chrystus jest Odkupicielem świata za sprawą swojej krzyżowej śmierci. Wyznajemy tę wiarę słowami Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskiego, który mówi: „Ukrzyżowany również za nas pod Poncjuszem Piłatem, został umęczony i pogrzebany”. Przez to wyznanie upamiętniamy śmierć Chrystusa także jako wydarzenie historyczne, o którym dowiadujemy się, podobnie jak o całym Jego życiu, z pewnych i wiarygodnych źródeł. Na podstawie tych samych źródeł możemy i chcemy poznać i zrozumieć również historyczne okoliczności tej śmierci, o której wierzymy, iż była „ceną” Odkupienia człowieka wszystkich czasów.
A więc przede wszystkim, jak doszło do śmierci Jezusa z Nazaretu? W jaki sposób tłumaczy się to, że został On wydany na śmierć przez przedstawicieli swego narodu rzymskiemu namiestnikowi, którego imię, w ślad za Ewangeliami figuruje również w apostolskim Symbolu wiary? Postaramy się na razie zebrać te okoliczności, które „po ludzku” tłumaczą śmierć Jezusa. Ewangelista Marek w zapisie procesu przed Piłatem zaznacza, iż Chrystus został „wydany przez zawiść”, i Piłat był tego świadom: „Wiedział […] że arcykapłani wydali Go przez zawiść” (Mk 15,10). Pytamy więc, skąd ta zawiść? Jej korzenie tkwią zarówno w tym, czego Jezus nauczał, jak i w tym, w jaki sposób to czynił. Jeśli — jak mówi Marek — nauczał „jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mk 1,22), to okoliczność ta musiała Go ukazywać w oczach tych ostatnich jako „zagrożenie” dla ich własnego autorytetu.
Wiadomo, że już początek nauczania Jezusa w rodzinnym Nazarecie prowadzi do konfliktu. Trzydziestoletni Nazarejczyk bowiem, przemawiając w Synagodze, wskazuje na siebie jako Tego, na którym wypełnia się Izajaszowa zapowiedź Mesjasza, co wśród słuchaczy wywołuje zdziwienie, a nawet oburzenie, tak że chcą Go strącić z góry, „na której ich miasto było zbudowane […] On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się” (Łk 4,29-30).
Ten pierwszy incydent był tylko początkiem i zapowiedzią dalszych. Przypomnijmy najważniejsze z nich. Kiedy Chrystus daje poznać, iż ma moc odpuszczania grzechów, uczeni w Piśmie widzą w tym bluźnierstwo, bo moc taką ma tylko sam Bóg (por. Mk 2,6). Kiedy czyni cuda w dzień szabatu, mówiąc, iż „Syn Człowieczy jest Panem szabatu” (Mt 12,8), reakcja jest analogiczna. I już odtąd słyszymy o zamyśle zgładzenia Jezusa (por. Mk 3,6); „usiłowali […] Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu” (J 5,18). Cóż innego mogły znaczyć słowa: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, JA JESTEM”? (J 8,58). Słuchacze wiedzieli, czyim Imieniem było owo „JA JESTEM”. Dlatego znów czytamy o niebezpieczeństwie ukamienowania, jednakże tym razem Jezus „ukrył się i wyszedł ze świątyni” (J 8,59).
Wydarzeniem, które ostatecznie przerodziło się w decyzję zgładzenia Jezusa, było wskrzeszenie Łazarza w Betanii. Na zebraniu Wysokiej Rady — jak czytamy w Ewangelii Janowej — stwierdzono: „ten człowiek czyni wiele znaków […] Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród” (J 11,47-48). Wobec tych przewidywań i obaw Kajfasz, najwyższy kapłan, wypowiedział się w sposób następujący: „lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród” (J 11,50). Ewangelista dodaje: „Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale, jako najwyższy kapłan w owym roku, wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno”. I konkluduje: „Tego więc dnia postanowili Go zabić” (J 11,51-53). Tak więc Jan ukazuje podwójny aspekt stanowiska przyjętego przez Kajfasza. Z ludzkiego, a ściślej mówiąc, z oportunistycznego punktu widzenia, wypowiedź Kajfasza jest próbą usprawiedliwienia wyroku, który z powodów politycznych skazywał na śmierć niewinnego człowieka. Z nadrzędnego natomiast punktu widzenia, który przyjmuje i wyraża Ewangelista, słowa Kajfasza — niezależnie od jego intencji — zawierają treść autentycznie prorocką co do tajemnicy śmierci Chrystusa według zbawczego planu Boga.
Tutaj zajmujemy się realnym przebiegiem wydarzeń. Tak więc na zebraniu Sanhedrynu decyzja zgładzenia Jezusa z Nazaretu została podjęta. Skorzystano z Jego obecności w Jerozolimie w czasie świąt paschalnych. Judasz, jeden z Dwunastu, za trzydzieści srebrników zdradził Jezusa, wskazując miejsce, gdzie należy Go pojmać. Pojmanego stawiono przed Sanhedrynem. Na zasadnicze pytanie najwyższego kapłana: „Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?”, Jezus daje odpowiedź: „Tak, Ja Nim jestem” (Mt 26,63-64; por. Mk 14,62; Łk 22,70). Sanhedryn widzi w takiej odpowiedzi jawne bluźnierstwo i orzeka: „winien jest śmierci” (Mk 14,64).
Sanhedryn jednak nie może wykonać tego wyroku bez zgody rzymskiego namiestnika. Piłat jest osobiście przekonany, iż Jezus jest niewinny i kilkakrotnie daje temu wyraz. Ostatecznie ustępuje z lęku, aby nie narazić się cesarzowi. Ustępuje pod naciskiem ze strony przedstawicieli Sanhedrynu — po kilku dość niepewnych próbach przeciwstawienia się — a także ze strony tłumu, który za namową rzeczników śmierci Jezusa domaga się ukrzyżowania: Crucifige eum! Jezus zostaje skazany na śmierć przez ukrzyżowanie.
Historyczną odpowiedzialność za tę śmierć ponoszą ludzie, których wskazują Ewangelie, częściowo po imieniu. Jezus sam daje temu wyraz, gdy w czasie procesu mówi do Piłata: „Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie” (J 19,11). W innym miejscu zaś: „Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził” (Mk 14,21; Mt 26,24; por. Łk 22,22). Słowa te na różny sposób odnoszą się do różnych ludzi, którzy byli sprawcami śmierci Jezusa: do Judasza, do przedstawicieli Sanhedrynu, do Piłata, do innych. Także Szymon Piotr w przemówieniu wygłoszonym po Pięćdziesiątnicy oskarży Sanhedryn o zabójstwo Jezusa: „tego Męża […] przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście” (Dz 2,23).
Jednakże odpowiedzialności tej nie wolno rozszerzać poza krąg osób prawdziwie odpowiedzialnych. W dokumencie Soboru Watykańskiego II czytamy: „A choć władze żydowskie wraz ze swymi zwolennikami domagały się śmierci Chrystusa, jednakże to, co popełniono podczas Jego męki, nie może być przypisane ani wszystkim bez różnicy Żydom wówczas żyjącym, ani Żydom dzisiejszym”.
Jeśli zaś chodzi o odpowiedzialność w sumieniu, nie można zapomnieć tych słów Chrystusa na krzyżu: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34). Echo tych słów odnajdujemy w wypowiedzi Piotra po Pięćdziesiątnicy: „Lecz teraz wiem, bracia, że działaliście w nieświadomości, tak samo jak zwierzchnicy wasi” (Dz 3,17). Jakże wielki to wyraz szacunku dla tajemnicy ludzkiego sumienia, nawet w wypadku tej największej zbrodni popełnionej w dziejach: zabójstwa Chrystusa!
Tak więc, idąc za przykładem Jezusa i Piotra, chociaż trudno negować odpowiedzialność tych ludzi, którzy byli rzeczywiście odpowiedzialni za śmierć Chrystusa, my także patrzymy na te wydarzenia w świetle odwiecznego zamierzenia Boga, który przeznaczył umiłowanego Syna na ofiarę za grzechy wszystkich ludzi. W tej nadrzędnej perspektywie zdajemy sobie sprawę, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za krzyżową śmierć Chrystusa z powodu grzechów: wszyscy — w takiej mierze, w jakiej przez swoje grzechy staliśmy się przyczyną Jego śmierci jako przebłagalnej ofiary za grzechy. Można też w tym znaczeniu rozumieć słowa Jezusa: „Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mt 17,22).
Jest też krzyż Chrystusa dla wszystkich wezwaniem w duchu tych słów Jana, apostoła i ewangelisty: „krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu. Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” (1 J 1,7-8). Krzyż Chrystusa nie przestaje być miłosiernym, a zarazem surowym wezwaniem dla każdego do uznania i wyznania własnej winy: a w ten sposób do życia w prawdzie.
A więc przede wszystkim, jak doszło do śmierci Jezusa z Nazaretu? W jaki sposób tłumaczy się to, że został On wydany na śmierć przez przedstawicieli swego narodu rzymskiemu namiestnikowi, którego imię, w ślad za Ewangeliami figuruje również w apostolskim Symbolu wiary? Postaramy się na razie zebrać te okoliczności, które „po ludzku” tłumaczą śmierć Jezusa. Ewangelista Marek w zapisie procesu przed Piłatem zaznacza, iż Chrystus został „wydany przez zawiść”, i Piłat był tego świadom: „Wiedział […] że arcykapłani wydali Go przez zawiść” (Mk 15,10). Pytamy więc, skąd ta zawiść? Jej korzenie tkwią zarówno w tym, czego Jezus nauczał, jak i w tym, w jaki sposób to czynił. Jeśli — jak mówi Marek — nauczał „jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mk 1,22), to okoliczność ta musiała Go ukazywać w oczach tych ostatnich jako „zagrożenie” dla ich własnego autorytetu.
Wiadomo, że już początek nauczania Jezusa w rodzinnym Nazarecie prowadzi do konfliktu. Trzydziestoletni Nazarejczyk bowiem, przemawiając w Synagodze, wskazuje na siebie jako Tego, na którym wypełnia się Izajaszowa zapowiedź Mesjasza, co wśród słuchaczy wywołuje zdziwienie, a nawet oburzenie, tak że chcą Go strącić z góry, „na której ich miasto było zbudowane […] On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się” (Łk 4,29-30).
Ten pierwszy incydent był tylko początkiem i zapowiedzią dalszych. Przypomnijmy najważniejsze z nich. Kiedy Chrystus daje poznać, iż ma moc odpuszczania grzechów, uczeni w Piśmie widzą w tym bluźnierstwo, bo moc taką ma tylko sam Bóg (por. Mk 2,6). Kiedy czyni cuda w dzień szabatu, mówiąc, iż „Syn Człowieczy jest Panem szabatu” (Mt 12,8), reakcja jest analogiczna. I już odtąd słyszymy o zamyśle zgładzenia Jezusa (por. Mk 3,6); „usiłowali […] Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu” (J 5,18). Cóż innego mogły znaczyć słowa: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, JA JESTEM”? (J 8,58). Słuchacze wiedzieli, czyim Imieniem było owo „JA JESTEM”. Dlatego znów czytamy o niebezpieczeństwie ukamienowania, jednakże tym razem Jezus „ukrył się i wyszedł ze świątyni” (J 8,59).
Wydarzeniem, które ostatecznie przerodziło się w decyzję zgładzenia Jezusa, było wskrzeszenie Łazarza w Betanii. Na zebraniu Wysokiej Rady — jak czytamy w Ewangelii Janowej — stwierdzono: „ten człowiek czyni wiele znaków […] Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród” (J 11,47-48). Wobec tych przewidywań i obaw Kajfasz, najwyższy kapłan, wypowiedział się w sposób następujący: „lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród” (J 11,50). Ewangelista dodaje: „Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale, jako najwyższy kapłan w owym roku, wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno”. I konkluduje: „Tego więc dnia postanowili Go zabić” (J 11,51-53). Tak więc Jan ukazuje podwójny aspekt stanowiska przyjętego przez Kajfasza. Z ludzkiego, a ściślej mówiąc, z oportunistycznego punktu widzenia, wypowiedź Kajfasza jest próbą usprawiedliwienia wyroku, który z powodów politycznych skazywał na śmierć niewinnego człowieka. Z nadrzędnego natomiast punktu widzenia, który przyjmuje i wyraża Ewangelista, słowa Kajfasza — niezależnie od jego intencji — zawierają treść autentycznie prorocką co do tajemnicy śmierci Chrystusa według zbawczego planu Boga.
Tutaj zajmujemy się realnym przebiegiem wydarzeń. Tak więc na zebraniu Sanhedrynu decyzja zgładzenia Jezusa z Nazaretu została podjęta. Skorzystano z Jego obecności w Jerozolimie w czasie świąt paschalnych. Judasz, jeden z Dwunastu, za trzydzieści srebrników zdradził Jezusa, wskazując miejsce, gdzie należy Go pojmać. Pojmanego stawiono przed Sanhedrynem. Na zasadnicze pytanie najwyższego kapłana: „Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?”, Jezus daje odpowiedź: „Tak, Ja Nim jestem” (Mt 26,63-64; por. Mk 14,62; Łk 22,70). Sanhedryn widzi w takiej odpowiedzi jawne bluźnierstwo i orzeka: „winien jest śmierci” (Mk 14,64).
Sanhedryn jednak nie może wykonać tego wyroku bez zgody rzymskiego namiestnika. Piłat jest osobiście przekonany, iż Jezus jest niewinny i kilkakrotnie daje temu wyraz. Ostatecznie ustępuje z lęku, aby nie narazić się cesarzowi. Ustępuje pod naciskiem ze strony przedstawicieli Sanhedrynu — po kilku dość niepewnych próbach przeciwstawienia się — a także ze strony tłumu, który za namową rzeczników śmierci Jezusa domaga się ukrzyżowania: Crucifige eum! Jezus zostaje skazany na śmierć przez ukrzyżowanie.
Historyczną odpowiedzialność za tę śmierć ponoszą ludzie, których wskazują Ewangelie, częściowo po imieniu. Jezus sam daje temu wyraz, gdy w czasie procesu mówi do Piłata: „Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie” (J 19,11). W innym miejscu zaś: „Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził” (Mk 14,21; Mt 26,24; por. Łk 22,22). Słowa te na różny sposób odnoszą się do różnych ludzi, którzy byli sprawcami śmierci Jezusa: do Judasza, do przedstawicieli Sanhedrynu, do Piłata, do innych. Także Szymon Piotr w przemówieniu wygłoszonym po Pięćdziesiątnicy oskarży Sanhedryn o zabójstwo Jezusa: „tego Męża […] przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście” (Dz 2,23).
Jednakże odpowiedzialności tej nie wolno rozszerzać poza krąg osób prawdziwie odpowiedzialnych. W dokumencie Soboru Watykańskiego II czytamy: „A choć władze żydowskie wraz ze swymi zwolennikami domagały się śmierci Chrystusa, jednakże to, co popełniono podczas Jego męki, nie może być przypisane ani wszystkim bez różnicy Żydom wówczas żyjącym, ani Żydom dzisiejszym”.
Jeśli zaś chodzi o odpowiedzialność w sumieniu, nie można zapomnieć tych słów Chrystusa na krzyżu: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34). Echo tych słów odnajdujemy w wypowiedzi Piotra po Pięćdziesiątnicy: „Lecz teraz wiem, bracia, że działaliście w nieświadomości, tak samo jak zwierzchnicy wasi” (Dz 3,17). Jakże wielki to wyraz szacunku dla tajemnicy ludzkiego sumienia, nawet w wypadku tej największej zbrodni popełnionej w dziejach: zabójstwa Chrystusa!
Tak więc, idąc za przykładem Jezusa i Piotra, chociaż trudno negować odpowiedzialność tych ludzi, którzy byli rzeczywiście odpowiedzialni za śmierć Chrystusa, my także patrzymy na te wydarzenia w świetle odwiecznego zamierzenia Boga, który przeznaczył umiłowanego Syna na ofiarę za grzechy wszystkich ludzi. W tej nadrzędnej perspektywie zdajemy sobie sprawę, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za krzyżową śmierć Chrystusa z powodu grzechów: wszyscy — w takiej mierze, w jakiej przez swoje grzechy staliśmy się przyczyną Jego śmierci jako przebłagalnej ofiary za grzechy. Można też w tym znaczeniu rozumieć słowa Jezusa: „Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mt 17,22).
Jest też krzyż Chrystusa dla wszystkich wezwaniem w duchu tych słów Jana, apostoła i ewangelisty: „krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu. Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” (1 J 1,7-8). Krzyż Chrystusa nie przestaje być miłosiernym, a zarazem surowym wezwaniem dla każdego do uznania i wyznania własnej winy: a w ten sposób do życia w prawdzie.
Jan Paweł II
28.9.1988
28.9.1988
Czytelnia:
Jan Paweł II: