Jezus Chrystus: "świadek wierny"
Czytamy w Konstytucji Lumen gentium Soboru Watykańskiego II o ziemskim posłannictwie Chrystusa: „Przyszedł tedy Syn, zesłany przez Ojca, który wybrał nas w Nim przed stworzeniem świata i do przybrania za synów Bożych przeznaczył, ponieważ w Nim spodobało mu się odnowić wszystko (por. Ef 1,4-5 i 10). Żeby wypełnić wolę Ojca, Chrystus zapoczątkował królestwo niebieskie na ziemi i objawił nam tajemnicę Ojca, a posłuszeństwem swym dokonał odkupienia”.
Tekst powyższy pozwala nam spojrzeć bardziej syntetycznie na wszystko to, o czym była mowa w ostatnich katechezach. Staraliśmy się w nich uwydatnić zasadnicze aspekty mesjańskiego posłannictwa Chrystusa. Dziś tekst soborowy stawia przez nami prawdę o dogłębnej spójności, jaka zachodzi pomiędzy tym posłannictwem a samym Posłanym, czyli Chrystusem, który wypełniając je ukazuje swoje osobiste właściwości i cechy. Pod tym kątem trzeba wskazać na pewne rysy podstawowe, które uwydatniają się w całym postępowaniu Chrystusa, znajdują wyraz w Jego nauczaniu i służą pełni tej wiarygodności, jaką posiada całe Jego mesjańskie posłannictwo.
Jezus w swoim nauczaniu oraz postępowaniu ukazuje przede wszystkim swoje dogłębne zjednoczenie w myśli i w czynach z Ojcem. To, co pragnie przekazać swoim słuchaczom (oraz całej ludzkości), pochodzi od Ojca, który Go „posłał na świat” (J 10,36). „Nie mówiłem bowiem sam od siebie, ale Ten, który Mnie posłał, Ojciec, On Mi nakazał, co mam powiedzieć i oznajmić. A wiem, że przykazanie Jego jest życiem wiecznym. To, co mówię, mówię tak, jak Mi Ojciec powiedział” (J 12,49-50). „To mówię, czego Mnie Ojciec nauczył” (J 8,28). Są to słowa Ewangelii Janowej, ale również u synoptyków jest powiedziane: „Wszystko przekazał Mi Ojciec mój” (Mt 11,27) — i to „wszystko” stanowi treść objawienia, jakie przynosi ludziom Syn (por. Mt 11,25-27; analogicznie Łk 10,21-22). Słowa powyższe świadczą o tym, jak w swoim nauczaniu Chrystus pozostaje „Świadkiem wiernym” (por. Ap 1,5). Równocześnie uwydatnia się w nich rys owego szczególnego „posłuszeństwa” Syna wobec Ojca, które w momencie szczytowym okaże się „posłuszeństwem aż do śmierci” (por. Flp 2,8).
W samym nauczaniu Jezus podkreśla, iż owa absolutna wierność dla Ojca jako dla pierwszego i ostatecznego źródła „wszystkiego”, co ma zostać objawione, jest zasadniczą podstawą Jego prawdziwości i wiarygodności. „Moja nauka nie jest moją, lecz Tego, który Mnie posłał” — mówi Jezus i dodaje: „Kto mówi we własnym imieniu, ten szuka własnej chwały. Kto zaś szuka chwały Tego, który go posłał, ten godzien jest wiary i nie ma w nim nieprawości” (J 7,16-18).
W ustach Syna Bożego słowa takie mogą brzmieć zaskakująco. Przecież mówi Ten, który jest „współistotny Ojcu”. Równocześnie jednak mówi jako człowiek. Chodzi Mu zaś o to, ażeby Jego słuchacze nie mieli żadnych wątpliwości, że prawda, jaką przekazuje, jest Boża, pochodzi od Boga. Chodzi Mu o to, ażeby ludzie, słuchając Go, znajdowali dostęp do samego Boskiego źródła objawionej Prawdy. Żeby nie zatrzymywali się na Tym, który naucza, żeby nie zachwycali się „oryginalnością”, „niezwykłością” tego, co w tym nauczaniu pochodzi od samego Nauczyciela. Nauczyciel „nie szuka własnej chwały”, tylko i wyłącznie „chwały Tego, który Go posłał”. Nie mówi „we własnym imieniu”, ale w Jego imieniu. Słowa te wskazują na swoiste „ogołocenie” (kenosis) (por. Flp 2,7), które według św. Pawła swój szczyt osiągnie w tajemnicy krzyża.
Chrystus jest „Świadkiem wiernym”. Ta wierność — szukanie wyłącznie chwały Ojca, nie własnej — płynie z miłości: „niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca” (J 14,31). Objawienie miłości Ojca jest najgruntowniej zespolone z miłością ludzi. Jezus „przechodzi, dobrze czyniąc” (por. Dz 10,38). Całe Jego ziemskie posłannictwo pełne jest czynów miłości do ludzi, zwłaszcza najpokorniejszych i najuboższych. „Przyjdźcie do Mnie wszyscy — woła Jezus — którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28). „Przyjdźcie” — to wezwanie niesie się jak gdyby poza krąg ludzi Jezusowi współczesnych, tych, którym dane było spotkać Go na drogach swego życia i swego cierpienia. To wezwanie dociera do ubogich wszystkich czasów, jest aktualne także w dniu dzisiejszym i wciąż się odradza na ustach i w sercu Kościoła.
W parze z nim idzie inne wezwanie: „uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11,29). Cichość i pokora Jezusa stają się wezwaniem, aby wejść do Jego szkoły: „uczcie się ode Mnie”. Chrystus jest „Świadkiem wiernym” tej miłości, jaką ma Bóg do człowieka. Świadectwo Bożej prawdy i Bożej miłości zespalają się w jedno. Pomiędzy tym, co czyni, a tym, co głosi, jest dogłębna spójność, jednorodność. Jezus nie tylko uczy miłości jako największego przykazania, ale sam najdoskonalej je wypełnia. Nie tylko głosi osiem błogosławieństw w Kazaniu na Górze, ale sam jest ich żywym wcieleniem. Nie tylko stawia wymaganie miłości nieprzyjaciół, ale sam spełnia to wymaganie w godzinie ukrzyżowania: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,24).
Owa „cichość i pokora serca”, o jakiej mowa powyżej, żadną miarą nie oznacza słabości. Wręcz przeciwnie, Jezus jest wymagający. Ewangelia jest wymagająca: Czyż nie mówi: „Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien”? A dalej: „Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 10,38-39). Radykalność tego wezwania nie wynika ze specyfiki języka Ewangelii, ale z konkretnych wymagań przylgnięcia do Chrystusa. Jezus ma świadomość, że Jego wymagania sięgają bardzo daleko i dlatego nie zawaha się powiedzieć: „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10,34). Używając tych mocnych słów Jezus mówi, że Ewangelia jest także źródłem „zaniepokojenia” dla człowieka. A wymagać, to znaczy zarazem niepokoić sumienia, nie dopuszczać do fałszywego „pokoju”, w którym sumienie staje się niewrażliwe i właściwie obumiera. Chrystus powie przed Piłatem: „przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie” (J 18,37), a słowa te odnoszą się również do światła, które wnosi On do całej rodziny ludzkich czynów, rozpraszając ciemności w myślach, a zwłaszcza w sumieniach, aby w każdym człowieku zapanowała prawda. „Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 18,37). I dlatego Jezus jest wymagający. Nie zawzięty i bezlitośnie surowy, ale silny i stanowczy w swym nawoływaniu do życia w prawdzie.
Ewangeliczne wymagania Chrystusa wkraczają w dziedzinę Prawa i moralności. Ten, który jest „Świadkiem wiernym” (por. Ap 1,5) Bożej Prawdy, Prawdy Ojca, powie na początku Kazania na Górze: „Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim” (Mt 5,19). Wzywając zaś do nawrócenia, nie wahał się czynić wyrzutów miastom odrzucającym wiarę: „Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido!” (Łk 10,13), a do wszystkich wołał: „jeśli się nie nawrócicie, […] zginiecie” (Łk 13,3).
Tak oto Ewangelia cichości i pokory idzie w parze z Ewangelią wymagań moralnych, a nawet surowych gróźb. Pomiędzy jednym a drugim nie ma sprzeczności. Jezus żyje Prawdą, którą głosi, i żyje Miłością, którą objawia, a jest to miłość wymagająca, tak jak prawda, z której płynie. Największe wymagania postawiła Jemu samemu w godzinie Ogrójca, w godzinie Kalwarii, w godzinie Krzyża. Jezus przyjął te wymagania do końca, bo jak mówi Ewangelista — „do końca […] umiłował” (J 13,1). Była to wierna miłość i dlatego w przeddzień swej śmierci mógł powiedzieć do Ojca: „Słowa […] które Mi powierzyłeś, im przekazałem” (J 17,8).
Jako „Świadek wierny” Jezus wypełnił posłannictwo otrzymane od Ojca w głębiach tajemnicy trynitarnej. Posłannictwo — otrzymane odwiecznie, trwające w zamyśle Ojca, który Go zrodził i przeznaczył na to, aby je wypełnił „w pełni czasów” dla zbawienia człowieka, każdego człowieka, i dla dobra całego stworzenia. Jezus był świadom tego posłannictwa, które stanowiło ośrodek stwórczego i odkupieńczego planu Ojca i dlatego mógł powiedzieć z całym realizmem Prawdy i Miłości, jaki objawił światu: „Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,32).
Tekst powyższy pozwala nam spojrzeć bardziej syntetycznie na wszystko to, o czym była mowa w ostatnich katechezach. Staraliśmy się w nich uwydatnić zasadnicze aspekty mesjańskiego posłannictwa Chrystusa. Dziś tekst soborowy stawia przez nami prawdę o dogłębnej spójności, jaka zachodzi pomiędzy tym posłannictwem a samym Posłanym, czyli Chrystusem, który wypełniając je ukazuje swoje osobiste właściwości i cechy. Pod tym kątem trzeba wskazać na pewne rysy podstawowe, które uwydatniają się w całym postępowaniu Chrystusa, znajdują wyraz w Jego nauczaniu i służą pełni tej wiarygodności, jaką posiada całe Jego mesjańskie posłannictwo.
Jezus w swoim nauczaniu oraz postępowaniu ukazuje przede wszystkim swoje dogłębne zjednoczenie w myśli i w czynach z Ojcem. To, co pragnie przekazać swoim słuchaczom (oraz całej ludzkości), pochodzi od Ojca, który Go „posłał na świat” (J 10,36). „Nie mówiłem bowiem sam od siebie, ale Ten, który Mnie posłał, Ojciec, On Mi nakazał, co mam powiedzieć i oznajmić. A wiem, że przykazanie Jego jest życiem wiecznym. To, co mówię, mówię tak, jak Mi Ojciec powiedział” (J 12,49-50). „To mówię, czego Mnie Ojciec nauczył” (J 8,28). Są to słowa Ewangelii Janowej, ale również u synoptyków jest powiedziane: „Wszystko przekazał Mi Ojciec mój” (Mt 11,27) — i to „wszystko” stanowi treść objawienia, jakie przynosi ludziom Syn (por. Mt 11,25-27; analogicznie Łk 10,21-22). Słowa powyższe świadczą o tym, jak w swoim nauczaniu Chrystus pozostaje „Świadkiem wiernym” (por. Ap 1,5). Równocześnie uwydatnia się w nich rys owego szczególnego „posłuszeństwa” Syna wobec Ojca, które w momencie szczytowym okaże się „posłuszeństwem aż do śmierci” (por. Flp 2,8).
W samym nauczaniu Jezus podkreśla, iż owa absolutna wierność dla Ojca jako dla pierwszego i ostatecznego źródła „wszystkiego”, co ma zostać objawione, jest zasadniczą podstawą Jego prawdziwości i wiarygodności. „Moja nauka nie jest moją, lecz Tego, który Mnie posłał” — mówi Jezus i dodaje: „Kto mówi we własnym imieniu, ten szuka własnej chwały. Kto zaś szuka chwały Tego, który go posłał, ten godzien jest wiary i nie ma w nim nieprawości” (J 7,16-18).
W ustach Syna Bożego słowa takie mogą brzmieć zaskakująco. Przecież mówi Ten, który jest „współistotny Ojcu”. Równocześnie jednak mówi jako człowiek. Chodzi Mu zaś o to, ażeby Jego słuchacze nie mieli żadnych wątpliwości, że prawda, jaką przekazuje, jest Boża, pochodzi od Boga. Chodzi Mu o to, ażeby ludzie, słuchając Go, znajdowali dostęp do samego Boskiego źródła objawionej Prawdy. Żeby nie zatrzymywali się na Tym, który naucza, żeby nie zachwycali się „oryginalnością”, „niezwykłością” tego, co w tym nauczaniu pochodzi od samego Nauczyciela. Nauczyciel „nie szuka własnej chwały”, tylko i wyłącznie „chwały Tego, który Go posłał”. Nie mówi „we własnym imieniu”, ale w Jego imieniu. Słowa te wskazują na swoiste „ogołocenie” (kenosis) (por. Flp 2,7), które według św. Pawła swój szczyt osiągnie w tajemnicy krzyża.
Chrystus jest „Świadkiem wiernym”. Ta wierność — szukanie wyłącznie chwały Ojca, nie własnej — płynie z miłości: „niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca” (J 14,31). Objawienie miłości Ojca jest najgruntowniej zespolone z miłością ludzi. Jezus „przechodzi, dobrze czyniąc” (por. Dz 10,38). Całe Jego ziemskie posłannictwo pełne jest czynów miłości do ludzi, zwłaszcza najpokorniejszych i najuboższych. „Przyjdźcie do Mnie wszyscy — woła Jezus — którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28). „Przyjdźcie” — to wezwanie niesie się jak gdyby poza krąg ludzi Jezusowi współczesnych, tych, którym dane było spotkać Go na drogach swego życia i swego cierpienia. To wezwanie dociera do ubogich wszystkich czasów, jest aktualne także w dniu dzisiejszym i wciąż się odradza na ustach i w sercu Kościoła.
W parze z nim idzie inne wezwanie: „uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11,29). Cichość i pokora Jezusa stają się wezwaniem, aby wejść do Jego szkoły: „uczcie się ode Mnie”. Chrystus jest „Świadkiem wiernym” tej miłości, jaką ma Bóg do człowieka. Świadectwo Bożej prawdy i Bożej miłości zespalają się w jedno. Pomiędzy tym, co czyni, a tym, co głosi, jest dogłębna spójność, jednorodność. Jezus nie tylko uczy miłości jako największego przykazania, ale sam najdoskonalej je wypełnia. Nie tylko głosi osiem błogosławieństw w Kazaniu na Górze, ale sam jest ich żywym wcieleniem. Nie tylko stawia wymaganie miłości nieprzyjaciół, ale sam spełnia to wymaganie w godzinie ukrzyżowania: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,24).
Owa „cichość i pokora serca”, o jakiej mowa powyżej, żadną miarą nie oznacza słabości. Wręcz przeciwnie, Jezus jest wymagający. Ewangelia jest wymagająca: Czyż nie mówi: „Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien”? A dalej: „Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 10,38-39). Radykalność tego wezwania nie wynika ze specyfiki języka Ewangelii, ale z konkretnych wymagań przylgnięcia do Chrystusa. Jezus ma świadomość, że Jego wymagania sięgają bardzo daleko i dlatego nie zawaha się powiedzieć: „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10,34). Używając tych mocnych słów Jezus mówi, że Ewangelia jest także źródłem „zaniepokojenia” dla człowieka. A wymagać, to znaczy zarazem niepokoić sumienia, nie dopuszczać do fałszywego „pokoju”, w którym sumienie staje się niewrażliwe i właściwie obumiera. Chrystus powie przed Piłatem: „przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie” (J 18,37), a słowa te odnoszą się również do światła, które wnosi On do całej rodziny ludzkich czynów, rozpraszając ciemności w myślach, a zwłaszcza w sumieniach, aby w każdym człowieku zapanowała prawda. „Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 18,37). I dlatego Jezus jest wymagający. Nie zawzięty i bezlitośnie surowy, ale silny i stanowczy w swym nawoływaniu do życia w prawdzie.
Ewangeliczne wymagania Chrystusa wkraczają w dziedzinę Prawa i moralności. Ten, który jest „Świadkiem wiernym” (por. Ap 1,5) Bożej Prawdy, Prawdy Ojca, powie na początku Kazania na Górze: „Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim” (Mt 5,19). Wzywając zaś do nawrócenia, nie wahał się czynić wyrzutów miastom odrzucającym wiarę: „Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido!” (Łk 10,13), a do wszystkich wołał: „jeśli się nie nawrócicie, […] zginiecie” (Łk 13,3).
Tak oto Ewangelia cichości i pokory idzie w parze z Ewangelią wymagań moralnych, a nawet surowych gróźb. Pomiędzy jednym a drugim nie ma sprzeczności. Jezus żyje Prawdą, którą głosi, i żyje Miłością, którą objawia, a jest to miłość wymagająca, tak jak prawda, z której płynie. Największe wymagania postawiła Jemu samemu w godzinie Ogrójca, w godzinie Kalwarii, w godzinie Krzyża. Jezus przyjął te wymagania do końca, bo jak mówi Ewangelista — „do końca […] umiłował” (J 13,1). Była to wierna miłość i dlatego w przeddzień swej śmierci mógł powiedzieć do Ojca: „Słowa […] które Mi powierzyłeś, im przekazałem” (J 17,8).
Jako „Świadek wierny” Jezus wypełnił posłannictwo otrzymane od Ojca w głębiach tajemnicy trynitarnej. Posłannictwo — otrzymane odwiecznie, trwające w zamyśle Ojca, który Go zrodził i przeznaczył na to, aby je wypełnił „w pełni czasów” dla zbawienia człowieka, każdego człowieka, i dla dobra całego stworzenia. Jezus był świadom tego posłannictwa, które stanowiło ośrodek stwórczego i odkupieńczego planu Ojca i dlatego mógł powiedzieć z całym realizmem Prawdy i Miłości, jaki objawił światu: „Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,32).
Jan Paweł II
8.6.1988
8.6.1988
Czytelnia:
Jan Paweł II: