Do Ojca Świętego fana Pawła II
Mój Ojcze Święty! -
długo słów szukałam,
bo barwa ich blada
a siła zbyt mała
więc zatrwożone
w milczeniu drżały...
l dalej nie wiem
co Ci powiedzieć
w tym polskim bólu,
w polskiej biedzie...
Tu, na tej ziemi
pod polskim niebem
życie nam pisze
kolejny dramat!
Smutni idziemy
jak na stracenie,
w mroku na oślep -
dokąd? - nie wiemy!
Wciąż się dźwigamy,
by znowu upaść!
jak ci przeklęci,
jak zadżumieni...
I trudno zgadnąć
ile nam siły zostało,
ile nam wiary zostało,
ile nam Polski zostało,
bo nadziei mało...
Gdzieś zapodział się człowiek
a wkradł się porządek
okrutny, nieludzki.
l tak biegniemy
pochyłością zła
skażeni przeszłością
a grzech, ku ziemi nas zgina
chociaż pragniemy
wzbić się wysoko,
i lotem orła
niebem popłynąć...
Ponad tą ziemią,
gdzie maki czerwone
i krzyże białe
i kościelne dzwony
i wierzby
i łany
a serca szalone, ofiarne,
gotowe na śmierć!
Wiać tacy wielcy!
i tacy mali...
Dlaczego? - Ojcze! -
brak słów, wstyd pali...
Znowu w letargu,
w chocholim marszu...
O Polsko! Polsko! -
zbudź się! zbudź...
Nam trzeba światu
pokazać drogę
jasną i prostą
ku prawdzie,
ku Bogu!
opartą o miłość,
osadzoną w wierze.
długo słów szukałam,
bo barwa ich blada
a siła zbyt mała
więc zatrwożone
w milczeniu drżały...
l dalej nie wiem
co Ci powiedzieć
w tym polskim bólu,
w polskiej biedzie...
Tu, na tej ziemi
pod polskim niebem
życie nam pisze
kolejny dramat!
Smutni idziemy
jak na stracenie,
w mroku na oślep -
dokąd? - nie wiemy!
Wciąż się dźwigamy,
by znowu upaść!
jak ci przeklęci,
jak zadżumieni...
I trudno zgadnąć
ile nam siły zostało,
ile nam wiary zostało,
ile nam Polski zostało,
bo nadziei mało...
Gdzieś zapodział się człowiek
a wkradł się porządek
okrutny, nieludzki.
l tak biegniemy
pochyłością zła
skażeni przeszłością
a grzech, ku ziemi nas zgina
chociaż pragniemy
wzbić się wysoko,
i lotem orła
niebem popłynąć...
Ponad tą ziemią,
gdzie maki czerwone
i krzyże białe
i kościelne dzwony
i wierzby
i łany
a serca szalone, ofiarne,
gotowe na śmierć!
Wiać tacy wielcy!
i tacy mali...
Dlaczego? - Ojcze! -
brak słów, wstyd pali...
Znowu w letargu,
w chocholim marszu...
O Polsko! Polsko! -
zbudź się! zbudź...
Nam trzeba światu
pokazać drogę
jasną i prostą
ku prawdzie,
ku Bogu!
opartą o miłość,
osadzoną w wierze.
Mój Ojcze Święty!
Ty, jak gołąb biały
przecinasz Niebo
lotem wspaniałem,
szturmujesz bramy
prosisz i błagasz
i świat ochraniasz
modlitwą wielką,
bo w zaślepieniu
stacza się w przegraną...
Wiemy,
że pamiętasz,
że się z nami smucisz,
że modlisz się za nas,
że wstydzisz się za nas
i tak bardzo tęsknisz
do tych polskich łanów,
do Tatr ukochanych...
Mój Ojcze Święty!
Jakże Ty się śpieszysz!
Tak! - trzeba się śpieszyć!
bo ziemski czas krótki
i wieczór się skrada
za zakrętem jutra...
a sprawa paląca,
bolesna i trudna.
I wielka modlitwa
i wielka ofiara
potrzebna natychmiast,
od zaraz..
.Z tomiku: "Dotknąć nieba..."
Poezja: