Czy medycyna niekonwencjolalna leczy?
W ostatnim czasie pojawiły się nowe metody lecznicze, które ukrywają się pod różnymi nazwami. Mówi się o medycynie alternatywnej, niekonwencjonalnej, komplementarnej, naturalnej. Oczywiście w ramach tych różnych poszukiwań wiele dróg jest interesujących i godnych zaufania. Jednak są też i toksyczne drogi lecznictwa, które powoli wprowadzają człowieka w zatrute myślenie, niszcząc jego wiarę w Boga i realne patrzenie na świat. W gruncie rzeczy, to sami jesteśmy odpowiedzialni za swoje choroby.
W razie potrzeby, poddając się leczeniu człowiek powinien wiedzieć wszystko: jak wygląda to leczenie, na czym ono polega, ma znać i oceniać te metody oraz mieć wpływ na to, co dzieje się podczas leczenia. Jednak żeby być uleczonym pod każdym względem, trzeba znaleźć właściwego Lekarza ciała i duszy.
Człowiek sam z siebie nic nie ma. Źródło mocy uzdrawiającej nie może pochodzić od nieokreślonej energii, ale pochodzi od Boga lub chwilowo i podstępnie od szatana. Chcąc obiektywnie przedstawić sprawę różnych uzdrowień, weźmy do ręki Pismo Święte. W Dziejach Apostolskich mamy opisane uzdrowienia, których dokonywał święty Piotr. Eneaszu - powiedział do niego Piotr - Jezus Chrystus cię uzdrawia, wstań i zaściel swoje łóżko! I natychmiast wstał. Dz 9,34. Niektórzy powiedzieliby, że Piotr był bioenergoterapeutą. Piotr jednak był człowiekiem Bożym, który uzdrawiał w Imię Jezusa, a nie w imię jakiejś własnej mocy, czy energii. Boże cuda i uzdrowienia dotyczą całego człowieka, bo Bóg uzdrawia duszę i ciało, a skutek Bożego uzdrowienia jest trwały. Człowiek uzdrowiony przez Boga zmienia swoje życie, bardziej wierzy w Boga, modli się i Jemu dziękuje. Zawsze pytajmy się, gdzie jest źródło mocy człowieka, który czyni cuda i czy są to cuda dokonane w Bogu?
Przedstawię teraz niejasne, alternatywne metody lecznicze. Joga pochodzi z hinduizmu i jest sposobem medytacji, w celu uzdrowienia lub wzbudzenia w sobie boskości. Jogi nie można pogodzić z chrześcijaństwem. Jogini o własnych siłach chcą kontrolować swój organizm i leczyć się przez autosugestię. Jakaś siła obdarza ich nadzwyczajnymi zdolnościami. Skutkiem ubocznym tych nadzwyczajnych zdolności są postawy ludzi, zwanych bioenergoterapeutami. Czy są oni dobrzy i skąd mają energię? Sama struktura pojęcia „bioenergoterapeuta” świadczy o tym, że siła uzdrowienia tkwi w nieokreślonej energii biologicznej. Natomiast jeżeli mamy ocenić uzdrowienie, to musimy znać źródło, a później ocenić skutek tego zdarzenia. Nieokreśleni bioenergoterapeuci nie mają dobrych metod i źródeł, a z tego co można doświadczyć, to wielu ludzi finansowo oszukują. W niektórych wypadkach doprowadzają leczonych ludzi do śmierci, albo do nierównowagi psychicznej. Dlatego ogólnie można powiedzieć, że są nieuczciwi i żerują na naiwności ludzi. Ponadto zdarza się, że tacy uzdrowiciele uleczając ciało, doprowadzają zarazem do niszczenia duchowości człowieka, odwracając go od Boga, a to jasno określa, jakie jest źródło tego uzdrowienia.
W świecie i w Polsce pojawiło się dziś wielu fałszywych „uzdrowicieli”. Kiedyś byli nazywani czarodziejami, magikami, wróżbitami, a ostatnio nazwali się bioenergoterapeutami. Aby zwiększyć wiarygodność swoich praktyk i przyciągnąć jak najwięcej osób, utworzyli terminy naukowe na określenie swoich narzędzi oraz wkraczali do kościołów, żeby tam urządzać swoje seanse uzdrawiające. Trzeba jednak powiedzieć, że bioenergoterapia jest pewnego rodzaju okultyzmem. Ci ludzie szafują niesprawdzoną wiedzą, wychodzącą poza doświadczenie biofizyczne. Posługują się terminem „energia”. Na festiwalu ezoterycznym, czyli wielkim kiermaszu „mocy tajemnych”, „medycyny alternatywnej” i „zjawisk paranormalnych”; słowo „energia” pojawia się częściej niż przekleństwa na trybunach stadionu piłkarskiego.
Pewna pani, profesor fizyki, bardzo wierząca w Boga, postanowiła sprawdzić energię sławnego bioenergoterapeuty z USA, który przybył do Polski. Z pochodzenia był on Polakiem. Pani chciała zobaczyć przyrząd do mierzenia energii. Uzdrawiacz powiedział, że pokaże to urządzenie. Pani zdawała sobie sprawę, że ta energia może być pochodzenia okultystycznego [oddziaływania złych duchów]. Jadąc na spotkanie z nim, poprosiła księdza i wspólnotę modlitewną o ochronę modlitwą. Gdy spotkała się z człowiekiem, który uzdrawiał mocą energii, sama po cichu zaczęła się modlić: Jezu, Ty jesteś Miłością, oblej swoją Krwią wszystko, co jest tu nieczyste, wszelkie złe moce szatańskie oddal do piekła, niech Twoja Krew oczyści to wszystko. Wielbię Ciebie i wywyższam. Przyrząd, który miał mierzyć energię bioenergoterapeuty ledwo się obracał, mimo tak wielkiej energii tego człowieka. Był on bardzo zdziwiony tym, co zobaczył. Zniecierpliwiony, że nie mógł zademonstrować działania przyrządu, popchnął palcem tarczę i powiedział, że tak powinna się ona kręcić. Był to dowód, że przyrząd działa na zasadzie złych mocy. Przekonało to panią, że ten „lekarz” nie działa w imię Jezusa. Niektórzy bioenergoterapeuci nie zdają sobie sprawy, że może nimi posługiwać się szatan. Uważają, że działają dla dobra człowieka, a tymczasem są manipulowani, zniewalani i wciągani w złe moce. Oni sobie przypisują moc, mówiąc: „ja mam takie właściwości”. W rzeczywistości nie są ludźmi bożymi. Wrażliwy człowiek w zetknięciu z takim uzdrowicielem wyczuwa, że coś jest nie tak. Na domiar złego bioenergoterapeuci tworzą ze swoich pacjentów sekty. Na gruncie takiej terapii powstała sekta „Niebo”, założona przez uzdrowiciela Bogdana Kacmajera, który izolował swoich zwolenników od świata, przydzielał mężów i żony, ukrywał narodziny oraz lekceważył edukację dzieci. W taki to sposób uzdrowiciele uzależniają ludzi od siebie. Niektórzy bioenergoterapeuci wchodzą w związki radiestezyjne i wciągani są w coraz to większe ciemności. Oddają cześć przedmiotom, zwierzętom i roślinom, ładując się przy tym energią. Słuchają i zachęcają do słuchania kaset, które niby mają relaksować psychicznie. Jest to coś w rodzaju autohipnozy. W końcu tacy ludzie stają się pacjentami szpitali psychiatrycznych.
A co można powiedzieć o radiestezji? Na to pytanie także poszukajmy odpowiedzi w Piśmie Świętym. W księdze Ozeasza Bóg ostrzega kapłanów Izraela przed korzystaniem z wahadełka w celu przepowiadania przyszłości. Czytamy tam: Lud mój zasięga rady u swojego drewna, a jego laska daje mu wyrocznię; bo go duch nierządu omamił - opuścili Boga swojego, aby cudzołożyć. Oz 4,12. Stosując pogańskie metody wróżenia, Izraelici przekraczali pierwsze przykazanie. Ich grzechem było bałwochwalstwo - oddawanie czci bożkom. W ten sposób odwrócili się od Boga. Z tego wnioskujemy, że człowiek prawdziwie wierzący w Boga nie może korzystać z wahadełka.
Po dyskusji z radiestetą pewien redaktor doszedł do wniosku, że promieniowanie przedmiotów nie działa na wahadełko, tylko na podświadomość, która każe jej wysłać impuls do ręki. W takim razie, w jaki sposób „promieniowanie przedmiotów”, ta „czysta fizyka”, przeistacza się w inteligentny twór, który potrafi odpowiadać na pytania radiestety? Chciałoby się powiedzieć, że nasza podświadomość takie rzeczy wie. Czyli podświadomość to niezależny inteligentny twór - taki wszechwiedzący diablik - który w nas siedzi, a z którym dzięki promieniowaniu i wahadełku możemy sobie porozmawiać. Jest to trochę naiwne. Można tu powiedzieć, że: ... ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto dopuszcza się nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu. J 3,19-21. Radiesteta, który będzie się modlił w czasie pracy z wahadełkiem, zauważy, że ono nie poruszy się, a z tego wniosek, że Bóg nie akceptuje działań radiestezyjnych. Wszelkie przepowiadanie przyszłości, wróżenie, leczenie, szukanie przedmiotów i żył wodnych za pomocą różdżki czy wahadełka pozostaje w sprzeczności z wiarą w Boga. Zadawanie pytań o cieki wodne, zagubione przedmioty czy o choroby i otrzymywanie odpowiedzi w postaci drgań wahadełka jest niczym innym jak „zabawą” w okultyzm. Także sztuczne odpromienniki zakładane przez radiestetów, żeby zniwelować promieniowanie żył wodnych, są bardzo wątpliwe i mają negatywne działanie duchowe. Człowiek wtedy bardziej zaczyna ufać odpromiennikowi niż opiece Bożej. Zaufajmy Bogu i przez modlitwę zdobywajmy rozeznanie, które jest darem Boga. Na podstawie Słowa Bożego i rozeznania modlitewnego należy negatywnie ocenić działania radiestezyjne.
Ludzie, którzy szukają pomocy u bioenergoterapeutów są także zniewoleni. Uzależniają się od takich uzdrawiaczy, wróżbitów, „cudotwórców” i potem już muszą do nich chodzić. Przeżywają różne frustracje, odchodzą od Boga i od wiary, mają trudności w modlitwie, zaczynają wrogo nastawiać się do Kościoła. „Uzdrowiciele” ściągają energie z kosmosu [reiki] – jest to okultyzm. Negatywne skutki bioenergoterapeutów nie są widoczne od razu. Chwilowo może dokonać się poprawa zdrowia, a potem następuje spustoszenie psychiczne i powrót różnych dolegliwości. Bóg natomiast uzdrawia skutecznie całego człowieka. Jest wiele cudownych uzdrowień za przyczyną Maryi i świętych. Bóg uzdrawiając, też posługuje się drugim człowiekiem, ale Boże uzdrowienie, którego podstawą jest modlitwa oraz błogosławieństwa jest cudowne i trwałe, a choroba już nie wraca.
Obok bioenergoterapii negatywna jest metoda biorezonansu. Biorezonanci mówią, że człowiek emituje fale. Leczenie według nich polega na uporządkowaniu fali i przywróceniu jej przebiegu sinusoidalnego. Gabinety biorezonansowe mają pomagać w alergiach. Jednak po takim leczeniu następuje zwykle pogorszenie stanu zdrowia. Na to leczenie ludzie wydają duże pieniądze. Czy biorezonans jest dobrą metodą medycyny niekonwencjonalnej? Pan Jezus powiedział: Poznacie ich po ich owocach. Mt 7,20. Owoce nie są najlepsze. Metoda seansów biorezonansu jest bardzo wątpliwa i szkodliwa duchowo.
Wspomnijmy jeszcze o akupunkturze, akupresurze i homeopatii. Żadna z tych metod nie jest naukowa. Akupunktura to nakłuwanie ciała igłami, w celu pobudzenia i odblokowania tzw. punktów życiowych. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że kieruje się teoriami starej medycyny chińskiej, która chce leczyć człowieka jako jednostkę energetyczną. Akupunktura ma podłoże okultystyczne i może być niebezpieczna dla duchowości człowieka, a ponadto jest niebezpieczeństwo zakażenia przez igły nakłuwające. Akupresura to masowanie receptorów odpowiedniego narządu ciała. W swej istocie ma ona te same korzenie, co akupunktura. Sam masaż w celu poprawy ukrwienia nie jest niczym złym, ale należy odrzucić każdy cień okultyzmu i filozofii wschodniej. Natomiast homeopatia u swych źródeł też bazuje na filozofii wschodniej. Jej zwolennicy mówią, że jest to działanie na układ odpornościowy tak, aby organizm sam zwalczył chorobę. Jednak doświadczenie mówi, że leki homeopatyczne nie dają całkowitego uzdrowienia, lecz przesuwają symptomy choroby na inne organy ciała i źle wpływają na duchowość człowieka. Działania leku homeopatycznego nie można zbadać w sposób naukowy, ale może to uczynić radiesteta. W Piśmie Świętym czytamy: Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła. 1 Tes 5,22. Dlatego nie ufajmy akupunkturze, akupresurze i homeopatii.
W medycynie konwencjonalnej lekarze zalecają leczenie antybiotykami. Jeżeli jednak nie ma drastycznej potrzeby stosowania leków farmakologicznych, zaleca się leki ziołowe, które pobudzają układ odpornościowy, wskutek czego organizm sam się broni. Ponad wszystko trzeba wierzyć w Boga i siłę modlitwy, a nie w sypkie kuleczki, czy jakieś nalewki. Źle jest, gdy człowiek chce odzyskać zdrowie za wszelką cenę, zamiast za wszelką cenę szukać woli Bożej.
Terapie ziołowe, oparte na nieszkodliwych lekach, mają być naczelnymi metodami leczenia. Naturalne metody leczenia są oczywiście lepsze od leków farmaceutycznych i zabiegów chirurgicznych. Przy mniejszych schorzeniach należy preferować środki mniej radykalne, takie jak zmiana diety, stylu życia i zmiana postawy, a we wszystkim należy zwrócić się do miłości, dobroci i mądrości Boga. Dobro leczenia zależy od dobroci, dobrej intencji i rzeczywistej bezinteresownej miłości. Człowiek, który od Boga otrzymał zdolności lecznicze, powinien Bogu oddawać chwałę i Jemu za wszystko dziękować oraz wykorzystywać te zdolności dla dobra ludzi, lecząc dusze i ciała. Najlepszym Lekarzem jest Bóg i to wszystko, co od Boga pochodzi. Jezus w sakramencie pokuty leczy dusze ludzkie. Choroby ciała są często spowodowane wcześniejszą chorobą duszy. Dlatego wpierw idźmy do Jezusa, uporządkujmy nasze życie i sprawmy, by było więcej miłości, spokoju i życzliwości, a wtedy będzie mniej stresów. Jeżeli będzie mniej stresów, to układy ludzkiego ciała nie będą zablokowane i całe ciało będzie dobrze funkcjonować. Żeby wyzwolić się od strachu trzeba uwierzyć i zawierzyć Bogu. W Bogu jest nasze zdrowie. Wiara przenosi góry i wyzwala od strachu i stresów oraz chorób - Tobie Panie zaufałem, nie zawstydzę się na wieki!
W razie potrzeby, poddając się leczeniu człowiek powinien wiedzieć wszystko: jak wygląda to leczenie, na czym ono polega, ma znać i oceniać te metody oraz mieć wpływ na to, co dzieje się podczas leczenia. Jednak żeby być uleczonym pod każdym względem, trzeba znaleźć właściwego Lekarza ciała i duszy.
Człowiek sam z siebie nic nie ma. Źródło mocy uzdrawiającej nie może pochodzić od nieokreślonej energii, ale pochodzi od Boga lub chwilowo i podstępnie od szatana. Chcąc obiektywnie przedstawić sprawę różnych uzdrowień, weźmy do ręki Pismo Święte. W Dziejach Apostolskich mamy opisane uzdrowienia, których dokonywał święty Piotr. Eneaszu - powiedział do niego Piotr - Jezus Chrystus cię uzdrawia, wstań i zaściel swoje łóżko! I natychmiast wstał. Dz 9,34. Niektórzy powiedzieliby, że Piotr był bioenergoterapeutą. Piotr jednak był człowiekiem Bożym, który uzdrawiał w Imię Jezusa, a nie w imię jakiejś własnej mocy, czy energii. Boże cuda i uzdrowienia dotyczą całego człowieka, bo Bóg uzdrawia duszę i ciało, a skutek Bożego uzdrowienia jest trwały. Człowiek uzdrowiony przez Boga zmienia swoje życie, bardziej wierzy w Boga, modli się i Jemu dziękuje. Zawsze pytajmy się, gdzie jest źródło mocy człowieka, który czyni cuda i czy są to cuda dokonane w Bogu?
Przedstawię teraz niejasne, alternatywne metody lecznicze. Joga pochodzi z hinduizmu i jest sposobem medytacji, w celu uzdrowienia lub wzbudzenia w sobie boskości. Jogi nie można pogodzić z chrześcijaństwem. Jogini o własnych siłach chcą kontrolować swój organizm i leczyć się przez autosugestię. Jakaś siła obdarza ich nadzwyczajnymi zdolnościami. Skutkiem ubocznym tych nadzwyczajnych zdolności są postawy ludzi, zwanych bioenergoterapeutami. Czy są oni dobrzy i skąd mają energię? Sama struktura pojęcia „bioenergoterapeuta” świadczy o tym, że siła uzdrowienia tkwi w nieokreślonej energii biologicznej. Natomiast jeżeli mamy ocenić uzdrowienie, to musimy znać źródło, a później ocenić skutek tego zdarzenia. Nieokreśleni bioenergoterapeuci nie mają dobrych metod i źródeł, a z tego co można doświadczyć, to wielu ludzi finansowo oszukują. W niektórych wypadkach doprowadzają leczonych ludzi do śmierci, albo do nierównowagi psychicznej. Dlatego ogólnie można powiedzieć, że są nieuczciwi i żerują na naiwności ludzi. Ponadto zdarza się, że tacy uzdrowiciele uleczając ciało, doprowadzają zarazem do niszczenia duchowości człowieka, odwracając go od Boga, a to jasno określa, jakie jest źródło tego uzdrowienia.
W świecie i w Polsce pojawiło się dziś wielu fałszywych „uzdrowicieli”. Kiedyś byli nazywani czarodziejami, magikami, wróżbitami, a ostatnio nazwali się bioenergoterapeutami. Aby zwiększyć wiarygodność swoich praktyk i przyciągnąć jak najwięcej osób, utworzyli terminy naukowe na określenie swoich narzędzi oraz wkraczali do kościołów, żeby tam urządzać swoje seanse uzdrawiające. Trzeba jednak powiedzieć, że bioenergoterapia jest pewnego rodzaju okultyzmem. Ci ludzie szafują niesprawdzoną wiedzą, wychodzącą poza doświadczenie biofizyczne. Posługują się terminem „energia”. Na festiwalu ezoterycznym, czyli wielkim kiermaszu „mocy tajemnych”, „medycyny alternatywnej” i „zjawisk paranormalnych”; słowo „energia” pojawia się częściej niż przekleństwa na trybunach stadionu piłkarskiego.
Pewna pani, profesor fizyki, bardzo wierząca w Boga, postanowiła sprawdzić energię sławnego bioenergoterapeuty z USA, który przybył do Polski. Z pochodzenia był on Polakiem. Pani chciała zobaczyć przyrząd do mierzenia energii. Uzdrawiacz powiedział, że pokaże to urządzenie. Pani zdawała sobie sprawę, że ta energia może być pochodzenia okultystycznego [oddziaływania złych duchów]. Jadąc na spotkanie z nim, poprosiła księdza i wspólnotę modlitewną o ochronę modlitwą. Gdy spotkała się z człowiekiem, który uzdrawiał mocą energii, sama po cichu zaczęła się modlić: Jezu, Ty jesteś Miłością, oblej swoją Krwią wszystko, co jest tu nieczyste, wszelkie złe moce szatańskie oddal do piekła, niech Twoja Krew oczyści to wszystko. Wielbię Ciebie i wywyższam. Przyrząd, który miał mierzyć energię bioenergoterapeuty ledwo się obracał, mimo tak wielkiej energii tego człowieka. Był on bardzo zdziwiony tym, co zobaczył. Zniecierpliwiony, że nie mógł zademonstrować działania przyrządu, popchnął palcem tarczę i powiedział, że tak powinna się ona kręcić. Był to dowód, że przyrząd działa na zasadzie złych mocy. Przekonało to panią, że ten „lekarz” nie działa w imię Jezusa. Niektórzy bioenergoterapeuci nie zdają sobie sprawy, że może nimi posługiwać się szatan. Uważają, że działają dla dobra człowieka, a tymczasem są manipulowani, zniewalani i wciągani w złe moce. Oni sobie przypisują moc, mówiąc: „ja mam takie właściwości”. W rzeczywistości nie są ludźmi bożymi. Wrażliwy człowiek w zetknięciu z takim uzdrowicielem wyczuwa, że coś jest nie tak. Na domiar złego bioenergoterapeuci tworzą ze swoich pacjentów sekty. Na gruncie takiej terapii powstała sekta „Niebo”, założona przez uzdrowiciela Bogdana Kacmajera, który izolował swoich zwolenników od świata, przydzielał mężów i żony, ukrywał narodziny oraz lekceważył edukację dzieci. W taki to sposób uzdrowiciele uzależniają ludzi od siebie. Niektórzy bioenergoterapeuci wchodzą w związki radiestezyjne i wciągani są w coraz to większe ciemności. Oddają cześć przedmiotom, zwierzętom i roślinom, ładując się przy tym energią. Słuchają i zachęcają do słuchania kaset, które niby mają relaksować psychicznie. Jest to coś w rodzaju autohipnozy. W końcu tacy ludzie stają się pacjentami szpitali psychiatrycznych.
A co można powiedzieć o radiestezji? Na to pytanie także poszukajmy odpowiedzi w Piśmie Świętym. W księdze Ozeasza Bóg ostrzega kapłanów Izraela przed korzystaniem z wahadełka w celu przepowiadania przyszłości. Czytamy tam: Lud mój zasięga rady u swojego drewna, a jego laska daje mu wyrocznię; bo go duch nierządu omamił - opuścili Boga swojego, aby cudzołożyć. Oz 4,12. Stosując pogańskie metody wróżenia, Izraelici przekraczali pierwsze przykazanie. Ich grzechem było bałwochwalstwo - oddawanie czci bożkom. W ten sposób odwrócili się od Boga. Z tego wnioskujemy, że człowiek prawdziwie wierzący w Boga nie może korzystać z wahadełka.
Po dyskusji z radiestetą pewien redaktor doszedł do wniosku, że promieniowanie przedmiotów nie działa na wahadełko, tylko na podświadomość, która każe jej wysłać impuls do ręki. W takim razie, w jaki sposób „promieniowanie przedmiotów”, ta „czysta fizyka”, przeistacza się w inteligentny twór, który potrafi odpowiadać na pytania radiestety? Chciałoby się powiedzieć, że nasza podświadomość takie rzeczy wie. Czyli podświadomość to niezależny inteligentny twór - taki wszechwiedzący diablik - który w nas siedzi, a z którym dzięki promieniowaniu i wahadełku możemy sobie porozmawiać. Jest to trochę naiwne. Można tu powiedzieć, że: ... ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto dopuszcza się nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu. J 3,19-21. Radiesteta, który będzie się modlił w czasie pracy z wahadełkiem, zauważy, że ono nie poruszy się, a z tego wniosek, że Bóg nie akceptuje działań radiestezyjnych. Wszelkie przepowiadanie przyszłości, wróżenie, leczenie, szukanie przedmiotów i żył wodnych za pomocą różdżki czy wahadełka pozostaje w sprzeczności z wiarą w Boga. Zadawanie pytań o cieki wodne, zagubione przedmioty czy o choroby i otrzymywanie odpowiedzi w postaci drgań wahadełka jest niczym innym jak „zabawą” w okultyzm. Także sztuczne odpromienniki zakładane przez radiestetów, żeby zniwelować promieniowanie żył wodnych, są bardzo wątpliwe i mają negatywne działanie duchowe. Człowiek wtedy bardziej zaczyna ufać odpromiennikowi niż opiece Bożej. Zaufajmy Bogu i przez modlitwę zdobywajmy rozeznanie, które jest darem Boga. Na podstawie Słowa Bożego i rozeznania modlitewnego należy negatywnie ocenić działania radiestezyjne.
Ludzie, którzy szukają pomocy u bioenergoterapeutów są także zniewoleni. Uzależniają się od takich uzdrawiaczy, wróżbitów, „cudotwórców” i potem już muszą do nich chodzić. Przeżywają różne frustracje, odchodzą od Boga i od wiary, mają trudności w modlitwie, zaczynają wrogo nastawiać się do Kościoła. „Uzdrowiciele” ściągają energie z kosmosu [reiki] – jest to okultyzm. Negatywne skutki bioenergoterapeutów nie są widoczne od razu. Chwilowo może dokonać się poprawa zdrowia, a potem następuje spustoszenie psychiczne i powrót różnych dolegliwości. Bóg natomiast uzdrawia skutecznie całego człowieka. Jest wiele cudownych uzdrowień za przyczyną Maryi i świętych. Bóg uzdrawiając, też posługuje się drugim człowiekiem, ale Boże uzdrowienie, którego podstawą jest modlitwa oraz błogosławieństwa jest cudowne i trwałe, a choroba już nie wraca.
Obok bioenergoterapii negatywna jest metoda biorezonansu. Biorezonanci mówią, że człowiek emituje fale. Leczenie według nich polega na uporządkowaniu fali i przywróceniu jej przebiegu sinusoidalnego. Gabinety biorezonansowe mają pomagać w alergiach. Jednak po takim leczeniu następuje zwykle pogorszenie stanu zdrowia. Na to leczenie ludzie wydają duże pieniądze. Czy biorezonans jest dobrą metodą medycyny niekonwencjonalnej? Pan Jezus powiedział: Poznacie ich po ich owocach. Mt 7,20. Owoce nie są najlepsze. Metoda seansów biorezonansu jest bardzo wątpliwa i szkodliwa duchowo.
Wspomnijmy jeszcze o akupunkturze, akupresurze i homeopatii. Żadna z tych metod nie jest naukowa. Akupunktura to nakłuwanie ciała igłami, w celu pobudzenia i odblokowania tzw. punktów życiowych. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że kieruje się teoriami starej medycyny chińskiej, która chce leczyć człowieka jako jednostkę energetyczną. Akupunktura ma podłoże okultystyczne i może być niebezpieczna dla duchowości człowieka, a ponadto jest niebezpieczeństwo zakażenia przez igły nakłuwające. Akupresura to masowanie receptorów odpowiedniego narządu ciała. W swej istocie ma ona te same korzenie, co akupunktura. Sam masaż w celu poprawy ukrwienia nie jest niczym złym, ale należy odrzucić każdy cień okultyzmu i filozofii wschodniej. Natomiast homeopatia u swych źródeł też bazuje na filozofii wschodniej. Jej zwolennicy mówią, że jest to działanie na układ odpornościowy tak, aby organizm sam zwalczył chorobę. Jednak doświadczenie mówi, że leki homeopatyczne nie dają całkowitego uzdrowienia, lecz przesuwają symptomy choroby na inne organy ciała i źle wpływają na duchowość człowieka. Działania leku homeopatycznego nie można zbadać w sposób naukowy, ale może to uczynić radiesteta. W Piśmie Świętym czytamy: Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła. 1 Tes 5,22. Dlatego nie ufajmy akupunkturze, akupresurze i homeopatii.
W medycynie konwencjonalnej lekarze zalecają leczenie antybiotykami. Jeżeli jednak nie ma drastycznej potrzeby stosowania leków farmakologicznych, zaleca się leki ziołowe, które pobudzają układ odpornościowy, wskutek czego organizm sam się broni. Ponad wszystko trzeba wierzyć w Boga i siłę modlitwy, a nie w sypkie kuleczki, czy jakieś nalewki. Źle jest, gdy człowiek chce odzyskać zdrowie za wszelką cenę, zamiast za wszelką cenę szukać woli Bożej.
Terapie ziołowe, oparte na nieszkodliwych lekach, mają być naczelnymi metodami leczenia. Naturalne metody leczenia są oczywiście lepsze od leków farmaceutycznych i zabiegów chirurgicznych. Przy mniejszych schorzeniach należy preferować środki mniej radykalne, takie jak zmiana diety, stylu życia i zmiana postawy, a we wszystkim należy zwrócić się do miłości, dobroci i mądrości Boga. Dobro leczenia zależy od dobroci, dobrej intencji i rzeczywistej bezinteresownej miłości. Człowiek, który od Boga otrzymał zdolności lecznicze, powinien Bogu oddawać chwałę i Jemu za wszystko dziękować oraz wykorzystywać te zdolności dla dobra ludzi, lecząc dusze i ciała. Najlepszym Lekarzem jest Bóg i to wszystko, co od Boga pochodzi. Jezus w sakramencie pokuty leczy dusze ludzkie. Choroby ciała są często spowodowane wcześniejszą chorobą duszy. Dlatego wpierw idźmy do Jezusa, uporządkujmy nasze życie i sprawmy, by było więcej miłości, spokoju i życzliwości, a wtedy będzie mniej stresów. Jeżeli będzie mniej stresów, to układy ludzkiego ciała nie będą zablokowane i całe ciało będzie dobrze funkcjonować. Żeby wyzwolić się od strachu trzeba uwierzyć i zawierzyć Bogu. W Bogu jest nasze zdrowie. Wiara przenosi góry i wyzwala od strachu i stresów oraz chorób - Tobie Panie zaufałem, nie zawstydzę się na wieki!
Czytelnia: