Kurtyba - przemówienie podczas spotkania z Polonią w Brazylii
Cieszę się bardzo z tego dzisiejszego spotkania z moimi Rodakami na dalekiej ziemi brazylijskiej, w Kurytybie, i dziękuję za nie Bogu. Do tego spotkania mieliście prawo, wy tu obecni i ci wszyscy, których reprezentujecie, miałem do niego prawo także ja, jako syn tej ziemi nad Wisłą, z którą jesteśmy, w różnym stopniu, związani pochodzeniem, więzami krwi, i miała prawo do tego spotkania ta właśnie ziemia, nasza Ojczyzna. Wielu z was zapewne nigdy jej nie widziało, są może i tacy, którzy mają o niej, o jej historii dość mgliste pojęcie, ale to nie zmienia faktu, że stamtąd wyrastacie, niektórzy poprzez wiele już pokoleń, że tam są wasze korzenie i to stanowi jakiś klucz, jeden wśród wielu, ale przecież ważny, do tajemnicy waszego serca, to jest jakiś dowód osobisty, który nie tylko mówi o tysiącletniej przeszłości, ale także o tym, co jest w was, co was tworzy, co w jakimś stopniu decyduje, że jesteście tacy a nie inni, ale co jest także waszym zadaniem, co musi róść i wyznaczać linię waszego życia. Tą najgłębszą rzeczywistością wpisaną w wasze serca jest Tajemnica Chrystusowego Krzyża. Stoję tu przed wami jako wasz Rodak, ale stoję także jako Następca świętego Piotra i Pasterz Kościoła Powszechnego, stoję więc jako szczególny świadek Chrystusa i Jego Krzyża. Tajemnica Krzyża i Zmartwychwstania głęboko wpisała się w historię naszej Ojczyzny. Wiemy przecież, że za przedziwnym zrządzeniem Bożej Opatrzności weszliśmy jako naród na arenę historii świata właśnie poprzez Chrzest święty, który każdego człowieka zanurza w Chrystusa, w Jego śmierć i przez ten Chrzest zostaliśmy razem z Chrystusem pogrzebani w Jego śmierci. A pogrzeb ten nie jest unicestwieniem, ale Życiem. Kto w ten sposób zostaje pogrzebany w Chrystusie, staje się wolny od grzechu i wkracza w nowe życie tak, jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. W tej śmierci człowiek zostaje złączony z Chrystusem w jedno i staje się uczestnikiem Jego Zmartwychwstania (por. Rz 6,39). Tak więc dzieje naszego Narodu, bogate i trudne dzieje, narodziły się poprzez Chrzest i w Chrzcie narodził się nasz Naród. U jego fundamentów i u fundamentów jego historii legł krzyż, na którym umiera się po to, aby żyć: aby żyć w Bogu i Bogiem, aby żyć w prawdzie, wolności i miłości, aby żyć wiecznie. Od samego początku doczesne i przemijające dzieje naszej Ojczyzny i Narodu splotły się z historią zbawienia. I to jest podstawowy klucz do tej historii i do ludzkiego serca, które tę historię tworzyło, tworzy i będzie tworzyć. I to jest także klucz do waszych serc, bo chociaż żyjecie tak daleko, to jednak tam, nad Wisłą i Odrą, jest wasza gleba, z której wyrastacie. Tam są wasze korzenie i początek. Do tych korzeni i do tego początku, który narodził się z Chrztu i krwi świętego Wojciecha i świętego Stanisława, trzeba ciągle wracać, by rozumieć coraz lepiej siebie samego i innych i w tym świetle, lepiej budować dzisiejszy i jutrzejszy dzień tu, w tym odległym kraju, w Brazylii, w której za zrządzeniem Bożej Opatrzności wypadło wam żyć, działać, tworzyć jej historię doczesną i historię zbawienia.
Krzyż Chrystusowy — znak, w którym wyraziła się raz na zawsze miłość Boga Ojca i przejmująca jedność Syna Bożego z synami ludzkimi, znak, w którym Duch Święty stał się tchnieniem ożywiającym człowieka jest obecny w historii narodów, społeczeństw, państw i kontynentów poprzez każde ludzkie serce, w które zostaje zaszczepiony.
Głęboko był zaszczepiony ten Krzyż w sercach waszych przodków, dziadów, ojców i matek, których wy jesteście dziedzicami i którzy w was żyją dzisiaj. Przed stu pięćdziesięciu laty zaczęli oni opuszczać Ojczyznę. Wielu z nich opuszczało ją na skutek konieczności, bo nie znajdowali w niej dość chleba. Szukali ziemi w tym ogromnym kraju, który mógł im ją dać. Ale wiemy przecież dobrze jak ciężkie było ich życie na obcej ziemi. Opuszczali swój kraj z pustymi rękami, czasem może głodni. Wychodzili jednak z głęboką wiarą zaszczepioną im przez ojców, z krzyżem, znakiem zbawienia głęboko wrośniętym w ich serca i to było ich siłą i zwycięstwem. Wiadomo, że kiedy tu przybywali, lepsze tereny były już pozajmowane przez innych. Osiedlali się więc w dużej mierze w głębi kraju, w interiorze, gdzie dawano więcej ziemi: Parafine, Rio Grande do Sul, Santa Caterina. Trzeba było najpierw wykarczować lasy. Niektóre ziemie były mało urodzajne, kamieniste i górzyste. Przy tym nie mieli przygotowania do rolnictwa w nowym klimacie i warunkach. Pracowali ogromnie ciężko na otrzymanych działkach, żyjąc rozrzuceni na dużym obszarze. Własnym potem i krwią zraszali tę ziemię, na której wy teraz żyjecie. I tylko szum piniorów przypominał im rodzinną sosnę i budził tęsknotę za ziemią, którą opuścili. Ale ta Polska, którą przywieźli tu w sercu, była ich siłą i natchnieniem. Zachowali język, wiarę, obrzędy i zwyczaje. Gdy tylko postawili swój dom, budowali kościoły czy kaplice w miejscu najbardziej dogodnym dla poszczególnych kolonii. Robili to nie szczędząc ofiar. Budowali sami, ofiarowując pracę i materiały. Byle tylko Chrystus mógł zamieszkać wśród nich. Księży było mało. Pracowali z poświęceniem. Mieszkali przy jednej Kolonii, objeżdżając inne. Między Koloniami dochodziło czasem do walk, gdzie ma zamieszkać kapłan. I to także było wyrazem potrzeby ich serca. Dopiero później, na przełomie wieku, przybyli tu księża werbiści i misjonarze, następnie chrystusowcy. Pierwsze siostry zakonne Rodziny Maryi przyjechały w 1909 roku. Potem siostry szarytki, sprowadzone przez księży misjonarzy. W ostatnich latach siostry urszulanki, szare felicjanki i służebniczki. Innych rzuciły tu losy ostatniej wojny światowej. Mieszkają głównie w Rio de Janeiro; a także tu, w Kurytybie. Korpus Ekspedycyjny Brazylijski walczył pod koniec wojny we Włoszech. Wszystkim tym ludziom; waszym dziadom i pradziadom, waszym matkom, które uczyły was pacierza i uczyły o Bogu, o Chrystusie, o Krzyżu, o zbawieniu, o człowieku, wszystkim kapłanom i siostrom zakonnym i wam wszystkim i każdemu z osobna, którzy żyjecie tu dzisiaj, pragnę jako wasz Rodak i Biskup Rzymu dać w tej niezwykłej chwili szczególne świadectwo. Na jednym z placów Kurytyby jest pomnik siewcy, który symbolizuje i upamiętnia wkład, jaki emigracja polska, obok innych narodów, dała i daje w budowę tego ogromnego i młodego kraju. Wkład w jego cywilizację, kulturę, wkład w jego wiarę. Nie przestawajcie patrzeć w Krzyż Chrystusa, w nim odnajdujcie serca samych siebie, wasz dzień dzisiejszy i jutrzejszy. Ze szczególnie gorącym apelem zwracam się do pokolenia młodego, do was, dzieci i młodzieży. Podejmujcie to dziedzictwo zdobyte i okupione trudem, pracą, ofiarą i modlitwą waszych przodków. Podejmujcie je i rozwijajcie. Pracujcie dla chwały Boga, dla dobra waszego, dla dobra społeczeństwa i kraju, w którym żyjecie. Dla dobra Kościoła w tym kraju. Bóg jest z wami, Kościół jest z wami i będzie się starał, zgodnie ze swoją misją udzieloną mu przez Chrystusa, wychodzić naprzeciw waszym potrzebom. Papież jest z wami.
Na pamiątkę tego dzisiejszego, historycznego spotkania pozostawiam tu obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Wiem, że przygotowujecie się do peregrynacji tego obrazu. Matka Chrystusowa i Matka każdego człowieka, Ta, która stała pod krzyżem, gdy konał na nim Jej Syn, Ta, która razem z Apostołami trwała na modlitwie w wieczerniku, gdy zstąpił na nich jako owoc odkupienia
Duch Święty, będzie odwiedzać w tym jasnogórskim wizerunku, podobnie jak czyni to od lat w Polsce, wasze parafie, kościoły, kaplice, środowiska, wasze rodziny, wasze domy, wasze naznaczone krzyżem pola, które są terenem i świadkami ciężkiej, często nadludzkiej pracy, ofiary, cierpienia, tęsknoty, poświęcenia, wiary, modlitwy waszych dziadów i waszego codziennego trudu.
Krzyż Chrystusowy — znak, w którym wyraziła się raz na zawsze miłość Boga Ojca i przejmująca jedność Syna Bożego z synami ludzkimi, znak, w którym Duch Święty stał się tchnieniem ożywiającym człowieka jest obecny w historii narodów, społeczeństw, państw i kontynentów poprzez każde ludzkie serce, w które zostaje zaszczepiony.
Głęboko był zaszczepiony ten Krzyż w sercach waszych przodków, dziadów, ojców i matek, których wy jesteście dziedzicami i którzy w was żyją dzisiaj. Przed stu pięćdziesięciu laty zaczęli oni opuszczać Ojczyznę. Wielu z nich opuszczało ją na skutek konieczności, bo nie znajdowali w niej dość chleba. Szukali ziemi w tym ogromnym kraju, który mógł im ją dać. Ale wiemy przecież dobrze jak ciężkie było ich życie na obcej ziemi. Opuszczali swój kraj z pustymi rękami, czasem może głodni. Wychodzili jednak z głęboką wiarą zaszczepioną im przez ojców, z krzyżem, znakiem zbawienia głęboko wrośniętym w ich serca i to było ich siłą i zwycięstwem. Wiadomo, że kiedy tu przybywali, lepsze tereny były już pozajmowane przez innych. Osiedlali się więc w dużej mierze w głębi kraju, w interiorze, gdzie dawano więcej ziemi: Parafine, Rio Grande do Sul, Santa Caterina. Trzeba było najpierw wykarczować lasy. Niektóre ziemie były mało urodzajne, kamieniste i górzyste. Przy tym nie mieli przygotowania do rolnictwa w nowym klimacie i warunkach. Pracowali ogromnie ciężko na otrzymanych działkach, żyjąc rozrzuceni na dużym obszarze. Własnym potem i krwią zraszali tę ziemię, na której wy teraz żyjecie. I tylko szum piniorów przypominał im rodzinną sosnę i budził tęsknotę za ziemią, którą opuścili. Ale ta Polska, którą przywieźli tu w sercu, była ich siłą i natchnieniem. Zachowali język, wiarę, obrzędy i zwyczaje. Gdy tylko postawili swój dom, budowali kościoły czy kaplice w miejscu najbardziej dogodnym dla poszczególnych kolonii. Robili to nie szczędząc ofiar. Budowali sami, ofiarowując pracę i materiały. Byle tylko Chrystus mógł zamieszkać wśród nich. Księży było mało. Pracowali z poświęceniem. Mieszkali przy jednej Kolonii, objeżdżając inne. Między Koloniami dochodziło czasem do walk, gdzie ma zamieszkać kapłan. I to także było wyrazem potrzeby ich serca. Dopiero później, na przełomie wieku, przybyli tu księża werbiści i misjonarze, następnie chrystusowcy. Pierwsze siostry zakonne Rodziny Maryi przyjechały w 1909 roku. Potem siostry szarytki, sprowadzone przez księży misjonarzy. W ostatnich latach siostry urszulanki, szare felicjanki i służebniczki. Innych rzuciły tu losy ostatniej wojny światowej. Mieszkają głównie w Rio de Janeiro; a także tu, w Kurytybie. Korpus Ekspedycyjny Brazylijski walczył pod koniec wojny we Włoszech. Wszystkim tym ludziom; waszym dziadom i pradziadom, waszym matkom, które uczyły was pacierza i uczyły o Bogu, o Chrystusie, o Krzyżu, o zbawieniu, o człowieku, wszystkim kapłanom i siostrom zakonnym i wam wszystkim i każdemu z osobna, którzy żyjecie tu dzisiaj, pragnę jako wasz Rodak i Biskup Rzymu dać w tej niezwykłej chwili szczególne świadectwo. Na jednym z placów Kurytyby jest pomnik siewcy, który symbolizuje i upamiętnia wkład, jaki emigracja polska, obok innych narodów, dała i daje w budowę tego ogromnego i młodego kraju. Wkład w jego cywilizację, kulturę, wkład w jego wiarę. Nie przestawajcie patrzeć w Krzyż Chrystusa, w nim odnajdujcie serca samych siebie, wasz dzień dzisiejszy i jutrzejszy. Ze szczególnie gorącym apelem zwracam się do pokolenia młodego, do was, dzieci i młodzieży. Podejmujcie to dziedzictwo zdobyte i okupione trudem, pracą, ofiarą i modlitwą waszych przodków. Podejmujcie je i rozwijajcie. Pracujcie dla chwały Boga, dla dobra waszego, dla dobra społeczeństwa i kraju, w którym żyjecie. Dla dobra Kościoła w tym kraju. Bóg jest z wami, Kościół jest z wami i będzie się starał, zgodnie ze swoją misją udzieloną mu przez Chrystusa, wychodzić naprzeciw waszym potrzebom. Papież jest z wami.
Na pamiątkę tego dzisiejszego, historycznego spotkania pozostawiam tu obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Wiem, że przygotowujecie się do peregrynacji tego obrazu. Matka Chrystusowa i Matka każdego człowieka, Ta, która stała pod krzyżem, gdy konał na nim Jej Syn, Ta, która razem z Apostołami trwała na modlitwie w wieczerniku, gdy zstąpił na nich jako owoc odkupienia
Duch Święty, będzie odwiedzać w tym jasnogórskim wizerunku, podobnie jak czyni to od lat w Polsce, wasze parafie, kościoły, kaplice, środowiska, wasze rodziny, wasze domy, wasze naznaczone krzyżem pola, które są terenem i świadkami ciężkiej, często nadludzkiej pracy, ofiary, cierpienia, tęsknoty, poświęcenia, wiary, modlitwy waszych dziadów i waszego codziennego trudu.
6 lipca 1980
Czytelnia:
Jan Paweł II: