O potrzebie pamięci
Symbol potęgi
To są karty z historii. Ale po latach Grunwald miał w świadomości Polaków swoje drugie życie. W okresie upadku państwa i pozostawania pod zaborami był symbolem jego dawnej potęgi i nadzieją na odrodzenie. Grunwald uzasadniał wielopokoleniowe dążenia naszych ojców do restytucji polskiej państwowości. Był też powodem dumy dla Polaków spod wszystkich zaborów, zwłaszcza dla germanizowanych Pomorzan i Wielkopolan. Miało to ogromne znaczenie, zważywszy na politykę zaborców, polegającą na upokarzaniu Polaków i pomniejszaniu tego wszystkiego, co w naszej historii było piękne i chwalebne. To upokarzanie pokazał niezwykle obrazowo i przejmująco Stefan Żeromski w Syzyfowych pracach. Ileż się trzeba było natrudzić, by Marcin Borowicz i jego koledzy odzyskali świadomość tego, że są Polakami, a nie poddanymi cara, i że jest to powód do dumy. Takie symbole jak Grunwald pomagały podnosić się z kolan, zwłaszcza rodakom spod zaboru pruskiego, ale nie tylko tym. Przed stu laty poświęcono w Krakowie imponujący Pomnik Grunwaldzki, przedstawiający postać zwycięskiego króla Władysława Jagiełły. Pomnik ufundował nasz wybitny kompozytor i polityk z potrzeby chwili – Ignacy Jan Paderewski. On nigdy nie dał się zamknąć w elitarnej „świątyni sztuki”, żył życiem i problemami całego narodu polskiego. Odegrał ważną rolę w polityce polskiej u zarania II Rzeczypospolitej. Zainspirował prezydenta Stanów Zjednoczonych T. W. Wilsona do uznania niepodległości Polski za jeden z warunków pokoju w Europie. Rozpalił ogień powstania wielkopolskiego. Był jednym z pierwszych premierów i ministrów spraw zagranicznych odrodzonej Polski. Zanim to się jednak stało, Paderewski odsłonił w piątek, 15 lipca 1910 r., w Krakowie Pomnik Grunwaldzki. „Praojcom na chwałę – braciom na otuchę” – taki był napis na cokole. Aktualny do dziś! Wyjaśniający najprościej sens upamiętniania takich wydarzeń jak Grunwald, a także odpowiadający na pytanie, dlaczego trzeba pamiętać. Autorem rzeźby był Antoni Wiwulski – ten sam, który zaprojektował wileńskie Trzy Krzyże, polski symbol miasta.
Z miłości do Ojczyzny
W pamiętny piątek przed stu laty przybyły do Krakowa dziesiątki tysięcy gości ze wszystkich zaborów. Pod pomnikiem było ich około 150 tysięcy! To największe zgromadzenie Polaków, ponad granicami zaborów, w całym okresie naszej półtorawiekowej niewoli. Połączone chóry polskie wykonały Rotę Marii Konopnickiej, z muzyką Feliksa Nowowiejskiego. Jakże wielką rolę odegrała ta pieśń w czasach okupacji i w okresie powojennej opresji sowieckiej, gdy „krzyżacką zawieruchę” zastąpiła „sowiecka zawierucha”. Ileż napisano jej literackich parafraz, odzwierciedlających „rzeczywistość duchową narodu” – jak się wyraził prymas August Hlond – z tą późną, jeszcze teraz brzmiącą nam w uszach, z lat stanu wojennego: „Nie rzucim, Chryste, świątyń Twych”… Ignacy Jan Paderewski powiedział rodakom pod pomnikiem: „Dzieło, na które patrzymy, nie powstało z nienawiści. Zrodziła je miłość głęboka Ojczyzny, nie tylko w jej minionej wielkości i dzisiejszej niemocy, lecz i w jej jasnej, silnej przyszłości. Zrodziła je miłość i wdzięczność dla tych przodków naszych, co nie po łup, nie po zdobycz szli na pole walki, ale w obronie dobrej, słusznej Sprawy zwycięskiego dobyli oręża”. Niech te słowa będą odpowiedzią dla tych, co chcieliby już zapomnieć o Grunwaldzie: ludzi podchodzących do przeszłości, tradycji i wiary swojego narodu bezrefleksyjnie, zdążających w owczym pędzie „do Europy”, lekceważących dokonania naszych przodków, przeceniających dokonania innych narodów.
Spotkajmy się 15 lipca 2010 r. w Krakowie, pod Pomnikiem Grunwaldzkim na placu Jana Matejki. W samo południe, tak jak przed stu laty!