Bóg akceptujący czy tolerujący
„Tolerancja” jest dziś terminem chyba bardziej nietykalnym niż ludzie, których ma dotyczyć. Jej pierwotne znaczenie wyraźnie się poszerza i nieco rozluźnia. Traci swoją wyrazistość i jasność wynikającą z łacińskiego oryginału. Tolerare znaczy bowiem tyle, co „ścierpieć”, „wytrzymać”, „cierpliwie znosić”. Natomiast sprawa z akceptacją ma się nieco inaczej. Acceptare to dosłownie „przyjmować”. W szerszym rozumieniu może oznaczać popieranie, utożsamianie się.
Po co nam te rozróżnienia? Ponieważ trudno jednoznaczne postawy Jezusa określać wieloznacznym terminem. A takim niewątpliwie staje się dziś „tolerancja”. Pan Jezus prezentuje jasny stosunek do człowieka i jego czynów. A my z pewnością możemy tę Jego postawę wpisać dziś w ową szeroką gamę barw pomiędzy tolerancją a akceptacją.
Errare humanum est
Mylić się, jak stwierdził Seneka Starszy, jest rzeczą ludzką. Człowiek ma prawo do błędu. Nie ma jednak prawa do potępiania: czy to siebie, czy bliźniego. Złem jest grzech, a nie grzesznik. I doskonale widać to podejście w relacjach Jezusa z innymi. Jego wizyta w domu celnika (por. Mk 2, 15-17) to nie tylko uczta przy stole. To prawdziwa uczta dla serca grzesznika, które nawraca się pod wpływem Chrystusowej przyjaźni. Ten „moment tolerancji” widoczny w postawie Chrystusa to takie „przejście ponad” grzechem i słabością człowieka po to, by dotrzeć do jego serca i niejako „stamtąd” go przemienić.
Jezus bowiem zdecydowanie nie pochwala grzechu i zawsze nazywa zło po imieniu. Jednak nigdy nie pozwala na utożsamienie człowieka ze złem. To walka o piękno człowieczeństwa, które zawsze jest do odratowania: oto istota Jezusowej tolerancji. Widać to wyraźnie w scenie z cudzołożną kobietą (por. J 8, 1-11). Jak wielki jest tutaj kontrast między brutalną, choć zgodną z Prawem, napastliwością faryzeuszów a łagodnością i mądrością Chrystusa. Również w tym wypadku Jego tolerancja wyraża się najpierw w niepotępieniu, a potem w pewnego rodzaju przygarnięciu człowieka.
Da się zauważyć, że tolerująca postawa Jezusa zawsze dotyczy osoby, a nie tłumu. Uwzględnia stan duchowy człowieka i zawsze bierze pod uwagę przyczyny grzechu. Zna bowiem dotychczasową historię oraz aktualne intencje każdej osoby. Jezus akceptuje człowieka, ale nie akceptuje zła. Toleruje nie grzech, lecz grzeszność, czyli naszą skłonność do upadków. W Jezusie nie ma zgody na zło, ale jest zgoda na człowieka, którego zło spętało, oraz na kolejną dla niego szansę. Dlatego najczęściej odsyła wydobytych z grzechu ludzi słowami: „Idź i odtąd już nie grzesz” (J 8, 11), co potwierdza Jego troskę o dalszy rozwój człowieka. Wpisuje się to w drugą część przywołanych wyżej słów Seneki: Errare humanum est, sed in errare perseverare diabolicum (mylić się jest rzeczą ludzką, ale trwać w błędzie – diabelską).
Tolerancja prowadząca do sensu
Od wieków zachwyca czytelników i badaczy Pisma Świętego scena, w której Chrystus rozmawia przy studni z Samarytanką (J 4, 5-42). Łamiąc konwenanse kulturowe i międzyreligijne, wchodzi z nią w niezwykle życzliwy dialog. Ma do czynienia z kobietą będącą w szóstym już związku, w bardzo poplątanej sytuacji. Nie skupia się jednak na moralnej stronie jej obecnego życia z mężczyzną bez ślubu, a stwierdza jedynie, że powiedziała prawdę. Natomiast w rozmowie o różnicach religijnych nie próbuje jej przekonać do judaizmu, a zauważa po prostu przejściowość obu form kultu i przez to skupia jej uwagę na Prawdzie, którą jest On sam. Chrystus zawsze doprowadza rozmówców do prawdy jako wartości, aby zbliżyć ich do Prawdy wiecznej – siebie samego.
Również wobec faryzeuszów prezentował taką postawę, choć łagodność była tutaj często utrudniona. Surowe określenia typu: „groby pobielane” (Mt 23, 27), „obłudnicy” (Łk 13, 15), czy „ślepi przewodnicy” (Mt 15, 14) nie przeczą jednak Jego umiłowaniu człowieka. Był bowiem także – w innych okolicznościach – gościem faryzejskiego domu (por. Łk 7, 36) oraz prowadził głęboką rozmowę z faryzeuszem Nikodemem (por. J 3, 1-21). Przynależność do stronnictwa potępiającego Jezusa nie stała się powodem odrzucenia Nikodema przez Pana. Ta Jezusowa otwartość wyda owoce w późniejszym życiu faryzeusza, gdy jako jedyny będzie starał się bronić Mistrza przed Sanhedrynem (por. J 7, 50-52), czy z oddaniem zaangażuje się w Jego pogrzeb (por. J 19, 38-40).
Chrystus nie rezygnuje z faryzeuszów. Jego wchodzenie w polemikę, inwestowanie czasu i sił w doprowadzanie ich do nawrócenia – praktycznie do samego końca – mogą się wydawać wręcz naiwne, ale jednocześnie są wypełnieniem Jego słów o niebiańskiej radości z powodu choćby jednego nawróconego (por. Łk 15, 7). Wyrzucenie przekupniów ze świątyni (por. Mk 11, 15-18) to dbałość Jezusa o poszanowanie świętości Boga. Osią tej sceny nie jest wyżycie się na
grzesznikach, ale gorliwa troska o dom Boży.
Widać więc, że w imię prawdy i miłości do Ojca Pan Jezus nie stroni od bardzo jasnych i jednoznacznych zachowań, które po ludzku stawiają Go w niebezpiecznej sytuacji. Tolerancja Jezusa ma granicę. I wbrew pozorom nie jest nią sam grzech, ale raczej prawda o grzechu. Zło jest złem i szkodzi człowiekowi. I z pewnością Chrystus nie toleruje pomijania, rozmywania, bądź zatajania tej właśnie prawdy.
Błądzących upominać
Ważnym aspektem Jezusowej tolerancji jest brak obojętności. Inaczej nie miałby biblijnych podstaw obowiązek upominania grzeszników. Upominanie nie może jednak pomijać przykazania miłości bliźniego. Słusznie pisze o tym w jednym ze swoich kazań bł. Izaak ze Stelli: „Kto się odnosi wrogo do brata zagrożonego upadkiem, kto czyha na wszelkie jego potknięcia, ten bez wątpienia podporządkował się prawu diabła i je wypełnia. Bądźmy więc nawzajem dla siebie cierpliwi, pełni braterskiej miłości, umiejmy znosić słabości, zwalczajmy jedynie występki” (Kazanie 31).
To doskonała puenta. Postawa Jezusa uczy nas bowiem, że grzech nie przesądza o wartości człowieka. On nie pokazuje pełnej prawdy o nas, ale raczej tej prawdzie zaprzecza. Tolerancja, jak widać, jest nierozerwalnie związana z prawdą i z miłością. Bez tych dwóch wartości doznaje wypaczeń i wpada w skrajności: bądź potępianie, bądź obojętność. Można zatem stwierdzić, że postawa Chrystusa to tolerancja uwarunkowana miłością oraz akceptacja doprowadzająca do prawdy.