O maluchach
Tylko maluchom nie nudziło się w czasie kazania, stale mieli coś do roboty. Oswajali sterczące z ławek zdechłe parasole z zawistnymi łapkami, klękali nad upuszczonym przez babcię futerałem jak szczypawką, pokazywali różowy język. Grzeszników drapali po wąsach sznurowadłem, dziwili się, że ksiądz nosi spodnie, że ktoś zdjął koronkową rękawiczkę i ubrał tłusta ręką w wodę święcona. Liczyli pobożne nogi pań, urządzali konkurs: kto podniesie szpilkę za łepek, niuchali co w mszale piszczy. Pieniądze na tacę odkładali na lody, tupali na zegar, z którego rozchodzą się osy minut, wspinali się jak czyżyk na sosnach, aby zobaczyć co się dzieje w górze, pomiędzy rękawem, a kołnierzem. Wymawiali jak fonetyk otwarte, zdziwione "O", kiedy ksiądz zaciął się na ambonie.
Ale Jezus brał je z powagą na kolana.
Ale Jezus brał je z powagą na kolana.
Rozważania i opowiadania: