Wszystkie drobiazgi
W sobotni ranek Krystyna naprawdę nie była w stanie znosić wygłupów swego syna sześciolatka. Podczas gdy Rafał spierał się z kolegą o jakąś grę komputerową, ją przytłaczał jej własny, rosnący nawał obowiązków. W każdym kącie kuchni leżały porozrzucane, przywiezione przed chwilą ze sklepu produkty, przeznaczone na jutrzejszy obiad. Przygotowanie niedzielnej katechezy dla uczniów ugrzęzło pod ową "spożywczą lawiną". Ubrania z całego tygodnia czekające na wypranie wysypały się z bieliźniarki na kuchenną podłogę, a denerwujący list od jakiejś dalekiej koleżanki zawisł, huśtając się na samym brzegu umywalki.
W samym środku tego zamieszania zadzwonił katecheta Rafała.
"Czy Rafał wybierze się z nami dziś po południu na wycieczkę?"
"Nic mi o tym nie wspominał."
"Ach tak, bo wyjeżdżamy około południa. Jeśli nie przyniósł do domu zawiadomienia dla rodziców, to proszę po prostu wziąć kawałek kartki i napisać na nim, że zgadza się pani na wyjazd i niech on to ze sobą przyniesie." Kiedy tylko Krystyna przypomniała Rafałowi o wycieczce, chłopcu od razu na kilka następnych godzin poprawił się humor, starał się być grzeczniejszym i lepszym.
Krystyna właśnie wyciągała ciasto z piekarnika, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, a zaraz potem rozległ się potworny hałas. Wpadła do salonu i znalazła tam dwie małe dziewczynki powiewające nad jej płaczącym synkiem kawałkami różowego papieru. "Co się stało?" - zapytała, przytulając go delikatnie.
"Nie mogę pojechać! - płakał żałośnie Rafał. - Nie mam takiej różowej kartki!"
"A właśnie, że masz. Tylko, że Twoja jest dla odmiany biała" - powiedziała, osuszając małemu łzy i wsadziła mu do kieszeni kartkę, wysyłając go do czekającego pod domem autokaru.
Wróciwszy do kuchni zastanowiła się: "Dlaczego on po prostu nie spytał mnie o tę kartkę? Czyż nie jest moim dzieckiem wystarczająco długo, by wiedzieć, że znajdę jakieś rozwiązanie?"
Nagle rozejrzała się, ogarniając wzrokiem cały rozgardiasz wokół siebie, a maleńki uśmieszek przemknął przez jej twarz. Nieomal usłyszała na własne uszy głos Ojca Niebieskiego: "Czyż nie jesteś moim dzieckiem wystarczająco długo, by wiedzieć, że zatroszczyłem się już o to?".
W samym środku tego zamieszania zadzwonił katecheta Rafała.
"Czy Rafał wybierze się z nami dziś po południu na wycieczkę?"
"Nic mi o tym nie wspominał."
"Ach tak, bo wyjeżdżamy około południa. Jeśli nie przyniósł do domu zawiadomienia dla rodziców, to proszę po prostu wziąć kawałek kartki i napisać na nim, że zgadza się pani na wyjazd i niech on to ze sobą przyniesie." Kiedy tylko Krystyna przypomniała Rafałowi o wycieczce, chłopcu od razu na kilka następnych godzin poprawił się humor, starał się być grzeczniejszym i lepszym.
Krystyna właśnie wyciągała ciasto z piekarnika, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, a zaraz potem rozległ się potworny hałas. Wpadła do salonu i znalazła tam dwie małe dziewczynki powiewające nad jej płaczącym synkiem kawałkami różowego papieru. "Co się stało?" - zapytała, przytulając go delikatnie.
"Nie mogę pojechać! - płakał żałośnie Rafał. - Nie mam takiej różowej kartki!"
"A właśnie, że masz. Tylko, że Twoja jest dla odmiany biała" - powiedziała, osuszając małemu łzy i wsadziła mu do kieszeni kartkę, wysyłając go do czekającego pod domem autokaru.
Wróciwszy do kuchni zastanowiła się: "Dlaczego on po prostu nie spytał mnie o tę kartkę? Czyż nie jest moim dzieckiem wystarczająco długo, by wiedzieć, że znajdę jakieś rozwiązanie?"
Nagle rozejrzała się, ogarniając wzrokiem cały rozgardiasz wokół siebie, a maleńki uśmieszek przemknął przez jej twarz. Nieomal usłyszała na własne uszy głos Ojca Niebieskiego: "Czyż nie jesteś moim dzieckiem wystarczająco długo, by wiedzieć, że zatroszczyłem się już o to?".
Rozważania i opowiadania: