Święty Piotr i rządzenie światem
Pewnego dnia święty Piotr doznał po przebudzeniu wspaniałego natchnienia. Chciał rządzić światem. Nie śmiał wyrazić swojego niedorzecznego pragnienia, ale Jezus Chrystus wyczytał je w jego sercu.
- Myślisz, że to rzecz łatwa?
- Może i nie - przyznał święty Piotr. - Ale chciałbym spróbować.
- No dobrze - odparł Jezus. - Na jeden dzień zasiądziesz na tronie i będziesz rządził światem.
I święty Piotr znalazł się na złotym tronie Pana, skąd widział cały świat, miasta, kraje i wsie, i wszystkich ludzi. Jego spojrzenie spoczęło na pewnej staruszce, która siedziała sobie spokojnie i w pogodnym nastroju na łące, a w tym czasie biała krowa i jej cielaczek pasły się obok. Jakiś człowiek, przechodząc tamtędy, zatrzymał się i zapytał:
- Co robisz?
- Pilnuję krowy i cielątka. Ale teraz chce mi się jeść, więc pójdę na chwilę do domu, żeby coś przegryźć.
- A krowę i cielątko weźmiesz ze sobą?
-Nie, zostaną tutaj.
- Same? Nie boisz się?
- Och, nie, Pan Bóg będzie miał nad nimi pieczę.
Święty Piotr usłyszał te słowa i świadomy poważnej odpowiedzialności, jaka ciąży na jego barkach, opuścił tron w niebiosach i zszedł na łąkę, żeby przypilnować bydlątek, nie mógł wszak zawieść zaufania staruszki, która zawierzyła Bogu.
Ale nagle pojawił się rój much, które napadły na cielaczka. Cielaczek szarpnął się, wierzgnął i w końcu zaczął uciekać, a za nim krowa, zaniepokojona o swoje dziecko.
- W ładnych tarapatach się znalazłem - powiedział sobie święty Piotr.
Ale chcąc stanąć na wysokości zadania, nie wahając się pomknął jak strzała za zwierzętami. Pędzili tak, że włosy stają na głowie. Najpierw musiał przeskoczyć rów i niewiele brakowało byłby wywinął kozła, potem był żywopłot, na którym rozdarł sobie spodnie, wreszcie musiał przebyć rzekę i omal się nie utopił. Ale kiedy pokonał już wszystkie przeszkody, dogonią wreszcie uciekinierów. Był strasznie zmęczony, brakowało mi| tchu i nogi się pod nim uginały. Chwycił jednak bydlęta za ogony i udało mu się zaciągnąć je na łąkę dokładnie w momencie kiedy staruszka tam wróciła. Zadowolony, że pomyślnie wywiązał się ze swego obowiązku, nie ukazując się jej, wstąpił z powrotem do nieba. Kiedy Jezus zobaczył, że Piotr wraca, zapytał:
- Jakże spodobało ci się zajęcie króla świata?
- Na miłość Boską, to dla mnie za trudne! Błagam Cię, byś mnie zwolnił z tego obowiązku. Ile musiałem się namęczyć, żeby nie sprawić zawodu pewnej staruszce! Jakże zdołałbym spełnili wszystkie modlitwy, które wznoszą się do nieba?
- Myślisz, że to rzecz łatwa?
- Może i nie - przyznał święty Piotr. - Ale chciałbym spróbować.
- No dobrze - odparł Jezus. - Na jeden dzień zasiądziesz na tronie i będziesz rządził światem.
I święty Piotr znalazł się na złotym tronie Pana, skąd widział cały świat, miasta, kraje i wsie, i wszystkich ludzi. Jego spojrzenie spoczęło na pewnej staruszce, która siedziała sobie spokojnie i w pogodnym nastroju na łące, a w tym czasie biała krowa i jej cielaczek pasły się obok. Jakiś człowiek, przechodząc tamtędy, zatrzymał się i zapytał:
- Co robisz?
- Pilnuję krowy i cielątka. Ale teraz chce mi się jeść, więc pójdę na chwilę do domu, żeby coś przegryźć.
- A krowę i cielątko weźmiesz ze sobą?
-Nie, zostaną tutaj.
- Same? Nie boisz się?
- Och, nie, Pan Bóg będzie miał nad nimi pieczę.
Święty Piotr usłyszał te słowa i świadomy poważnej odpowiedzialności, jaka ciąży na jego barkach, opuścił tron w niebiosach i zszedł na łąkę, żeby przypilnować bydlątek, nie mógł wszak zawieść zaufania staruszki, która zawierzyła Bogu.
Ale nagle pojawił się rój much, które napadły na cielaczka. Cielaczek szarpnął się, wierzgnął i w końcu zaczął uciekać, a za nim krowa, zaniepokojona o swoje dziecko.
- W ładnych tarapatach się znalazłem - powiedział sobie święty Piotr.
Ale chcąc stanąć na wysokości zadania, nie wahając się pomknął jak strzała za zwierzętami. Pędzili tak, że włosy stają na głowie. Najpierw musiał przeskoczyć rów i niewiele brakowało byłby wywinął kozła, potem był żywopłot, na którym rozdarł sobie spodnie, wreszcie musiał przebyć rzekę i omal się nie utopił. Ale kiedy pokonał już wszystkie przeszkody, dogonią wreszcie uciekinierów. Był strasznie zmęczony, brakowało mi| tchu i nogi się pod nim uginały. Chwycił jednak bydlęta za ogony i udało mu się zaciągnąć je na łąkę dokładnie w momencie kiedy staruszka tam wróciła. Zadowolony, że pomyślnie wywiązał się ze swego obowiązku, nie ukazując się jej, wstąpił z powrotem do nieba. Kiedy Jezus zobaczył, że Piotr wraca, zapytał:
- Jakże spodobało ci się zajęcie króla świata?
- Na miłość Boską, to dla mnie za trudne! Błagam Cię, byś mnie zwolnił z tego obowiązku. Ile musiałem się namęczyć, żeby nie sprawić zawodu pewnej staruszce! Jakże zdołałbym spełnili wszystkie modlitwy, które wznoszą się do nieba?
Leggende cristiane, Milano, s. 511-512
Czytelnia: