Siła ziarna!
„Jeśli włożysz w żyzną ziemię twarde nasienie w zamkniętej łupinie, ziemia otaczająca ziarno ze wszystkich stron zaczyna oblężenie. Bo kiedy łupina pęknie, ziarno narzuci ziemi swoje panowanie”. A. de Saint-Exupery, Twierdza
Lęk, beznadzieja i ich pokonywanie, to część składowa każdej ludzkiej egzystencji. Człowiek trwoży się, gdy uświadamia sobie ulotność swego istnienia. Nieuważny krok czy choroba i koniec. Człowiek chce żyć nadzieją, że jego życie ma sens. Aby mieć w sobie więcej nadziei, pisze o niej książki i układa słowa piosenek, a nawet graweruje słowo „nadzieja” na monetach. Ale lęk i beznadzieja nie znikają tak łatwo. W lęku i beznadziei przychodzi człowiekowi borykać się ze swoimi problemami. Jest bezradny i opuszczony. Jak ziarno wrzucone w ziemię, zdane na siły natury, w obliczu których jest niczym.
W lęku i beznadziei człowiek spotyka Boga. Przychodzi On w chwili najmniej spodziewanej i proponuje wspólną drogę. Tak po prostu: „Jesteś obumierającym ziarnem, a ja proponuję Ci, abyś został drzewem!” Człowiek odnajduje wtedy wiarę – jakiś jej mały skrawek na dnie serca zaczyna wzrastać. Droga, na którą człowiek daje wprowadzić się Chrystusowi, nie jest prosta. Problemy nie znikną, tylko się pomnożą. W zatrwożeniu mijać będzie każda chwila. Wielu będzie patrzeć na wzrastające ziarenko i będzie się śmiać, nie rozumiejąc tego, co widzi. Nieraz łzy napłyną do oczu i będzie brakować siły człowiekowi, który chce uwierzyć, ale podążanie właśnie taką drogą nada sens jego życiu. W każdej pokonanej trudności, w otartej łzie, w zadziwieniu świata będzie odnajdywał siebie. Nawet jeśli braknie mu siły fizycznej, gdy przyjdzie choroba, odrobina wiary, którą odnalazł, pozostanie. Ona wystarczy, aby iść za Chrystusem.
Człowiek małej wiary
Wiara nie jest jednak dana raz na zawsze. Wiara to łaska, o którą nieustannie trzeba prosić Pana Boga. W Ewangelii według św. Mateusza (17,14-20) znajdziemy wymowny opis uczniów stojących bezradnie przed epileptykiem. Towarzyszący im strach i niepewność wzięły górę. Potem ojciec chorego na kolanach wyprasza u Chrystusa uzdrowienie. Uczniowie pytają Chrystusa, dlaczego oni nie byli w stanie zaradzić chorobie. Z powodu małej wiary waszej... – odpowie Chrystus.
Być człowiekiem małej wiary to poddać się w połowie drogi; usiąść bezradnie i przestać widzieć sens dalszej podróży. Jeszcze przed chwilą wszystko układało się jak najlepiej i nagle pojawia się problem – mur, którego nie można pokonać. Pół biedy jeśli była to droga na koncert, na który zabrakło biletów. Niedobrze, kiedy dzieje się to na drodze, do której zostaliśmy powołani. Studia, praca, rodzina...
Wystarczy jedna myśl, słowo innej osoby, powiązanie faktów i człowiek zaczyna się zastanawiać, czy to, co robi, ma jeszcze sens. Po co mu studia, skoro bez nich może znaleźć dobrze płatną pracę?! Pieniądze są mu potrzebne, aby na nowo odzyskać sens swojego istnienia. Po co mu społeczne zaangażowanie, skoro nic z niego nie ma poza brakiem czasu dla siebie, nieustannym stresem i złośliwymi komentarzami ludzi?! Po co mu rodzice, ich nieustanne uwagi, oczekiwania niemożliwe do spełnienia, skoro może być sam sobie panem?!
Jeszcze przed chwilą wydawało mu się, że robi coś sensownego i odnajduje się w tym. Teraz cały świat mówi mu, że mylił się, że droga, którą kiedyś wybrał, nie prowadzi już nigdzie. Zrobienie kroku dalej jest już niemożliwe. Człowiek traci wiarę, usycha.
Podobnie było z uczniami Chrystusa. Brakło im wiary, choć to oni powinni być najbardziej wytrwali w wierze. Zapomnieli o słowach Chrystusa, choć obok stał On sam. Wiara w człowieku jest naprawdę krucha. Ale nawet taka wiara jest impulsem do wielkich rzeczy. We wspomnianej scenie Chrystus dał swoim uczniom radę: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy powiecie tej górze: Przesuń się stąd tam! A przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was. Jeśli wierzysz w sens drogi, którą wyznaczył Ci Bóg, znasz tę siłę.