Stanisław - męczennik, Patron Polaków
Dwa żywoty biskupa
Dominikanin Wincenty z Kielc, który dostał od biskupa krakowskiego zadanie napisania żywotu Stanisława, sporządził dwie wersje. Tzw. "Żywot mniejszy" stanowił przygotowanie do kanonizacji i był dokumentem dla Stolicy Piętrowej. Tzw. "Żywot większy" powstał zaś, by uświadomić Polakom zaszczyt i pożytki płynące z ogłoszenia pierwszego Polaka świętym, do którego będzie można się z ufnością uciekać.
Zgodnie z tradycją gatunku literackiego oba żywoty są utworami wielce schematycznymi, przybranymi legendą i domysłem. Wincenty pisze na przykład, że urodzony (około roku 1040) w niebogatej rycerskiej rodzinie Stanisław był od dzieciństwa pobożny i pilny, czego to kronikarz dowiedział się w rodzinnym Szczepanowie od mieszkańców. Ponad 200 lat po narodzinach świętego! Dlatego możemy przypuszczać, że "pobożność i pilność" wynikają raczej z ówczesnego sposobu pisania o świętych. Kształcenie w szkole katedralnej i uzyskanie kanonu w wawelskiej katedrze nie budzą już wątpliwości.
W 1072 roku Bolesław Śmiały mianował Stanisława biskupem krakowskim (do XIII wieku obsadzanie diecezji należało do władcy). Był to dowód wielkiego zaufania, jako że biskup stołecznego grodu był najbliższym współpracownikiem panującego. Wincenty podaje, że nowy pasterz dbał gorliwie o swoją diecezję.
Państwo i ciało
Niezależnie od historycznej wiarygodności, żywot oddziaływał na świadomość narodową także legendą i symbolem. Oto jak opisał zabójstwo św. Stanisława kronikarz Wincenty Kadłubek: "Prześwięty biskup krakowski Stanisław", kiedy nie mógł powstrzymać Bolesława Śmiałego od okrutnych prześladowań swoich przeciwników "wpierw groził mu zagładą królestwa, wreszcie wyciągnął przeciw niemu miecz klątwy. Atoli on, jak był zwrócony w stronę nieprawości, w dziksze popadł szaleństwo. (...) Rozkazał więc przy ołtarzu i w infule, nie okazując uszanowania ani dla stanu, ani dla miejsca, ani dla chwili - porwać biskupa. (...) O żałosne, o przeponure widowisko śmierci! Świętego bezbożnik, miłosiernego zbrodniarz, biskupa niewinnego najokrutniejszy świętokradca rozszarpuje, poszczególne członki na najdrobniejsze członki rozsiekuje. (...)" A potem zdarza się cud: członki biskupa zrastają się w jedno ciało. Przekonanie, że podzielone na księstwa Królestwo Polskie zjednoczy się dzięki zasługom św. Stanisława, podobnie jak jego porąbane ciało miało się cudownie zrosnąć po śmierci, wsparto dążenia do odbudowy państwa.
Do tej idei nawiązał kardynał Karol Wojtyła w kazaniu wygłoszonym w katedrze wawelskiej 29 kwietnia 1966 roku: "Kiedy w tysiąclecie chrztu mamy stanąć u grobu św. Stanisława, wówczas podwójną jedność mamy na myśli - z Bogiem, i tę wzajemną - żeby zniknęły pęknięcia, żeby się zagoiły rany, żeby nie było rozdarć".
Okrutny władca
Na czym polegał ten konflikt między królem a biskupem, zakończony zabójstwem Stanisława? Czy były to polskie echa wielkiej walki o władzę, która rozgrywała się pomiędzy cesarstwem a papiestwem na szczytach chrześcijańskiej Europy? Nie. Bolesław był wręcz jednym z filarów obozu papieskiego. W porozumieniu ze Stolicą Apostolską utworzył i uposażył biskupstwo płockie oraz klasztory benedyktynów w Tyńcu i Lubiniu, odbudował też katedrę gnieźnieńską. Dzięki poparciu papieża Grzegorza VII w 1076 roku Bolesław został koronowany. Stanisław, jako bliski współpracownik władcy, brał niewątpliwie udział we wszystkich tych pracach. Koronacja znacznie wzmocniła autorytet Bolesława, znacznie też wzmogła jego i tak już duże ambicje oraz poczucie wyższości. Potężni dotąd możni poczuli się zagrożeni. Skupili się wokół brata królewskiego, Władysława Hermana, zawiązując spisek przeciwko władcy. Jednocześnie prowadzone przez króla wojny i pogotowie bojowe odrywały rycerstwo od domów, a ze wsi zabierały ludzi i żywność. Gdy w 1078 roku przedłużała się wyprawa króla na Ruś, część rycerstwa samowolnie powróciła do domów. Bolesław, nie odniósłszy sukcesu, potrzebował winnych. Zaczął skazywać bez sądu na śmierć dezerterów i przeciwników politycznych. Biskup wystąpił przeciw rozlewowi krwi, upominając króla. Prawdopodobnie zagroził mu klątwą, być może nawet go wyklął. Władca uznał to za przyłączenie się Stanisława do spisku możnych. Biskupa wezwano na sąd. Choć oficjalnie skazano go "jedynie" na okaleczenie, Stanisław został zamordowany, najprawdopodobniej przez samego króla.
Na czaszce, która przetrwała jako relikwia do naszych czasów, pozostało zagłębienie wskazujące na uderzenie z tyłu tępym narzędziem. Ciało król kazał porąbać, tak jak to czyniono z winnymi zdrady stanu. Okrucieństwo powiększyło szeregi oponentów monarchy. Nie minął rok, kiedy wskutek powstania możnych król musiał ratować się ucieczką na Węgry, gdzie umarł dwa lata później. Jako przyczynę jego zgonu legendy podawały otrucie, chorobę, a także obłęd.
Wiara i polityka
O tragicznych wydarzeniach roku 1079 Gali Anonim pisał powściągliwie: "nie powinien był pomazaniec w stosunku do pomazańca żadnego grzechu karać cieleśnie. To bowiem bardzo mu zaszkodziło, gdy wobec grzechu zastosował grzech, gdy za zdradę poddał biskupa obcięciu członków. Ani bowiem nie usprawiedliwiamy zdrajcy - biskupa, ani nie zalecamy króla tak szpetnie się rozprawiającego".
Zdrada? Ale na czym miałaby ona polegać? Gall Anonim zamiast faktu podaje nam swoją ocenę. Nie do końca wiarygodną, gdyż na dworze Bolesława Krzywoustego, chlebodawcy kronikarza i bratanka Bolesława Śmiałego, prawdopodobnie obowiązywała "królewska" wersja wydarzeń, mówiąca o zdradzie i nielojalności dostojnika, także państwowego. Dworskiej wersji wydarzeń przeciwstawiała się pielęgnowana w środowisku katedralnym kościelna ocena śmierci biskupa. Była to świadomość, że zginął on nie z powodów politycznych, ale moralno - religijnych, przeciwstawiwszy się niepotrzebnemu okrucieństwu. Tak czy inaczej, konflikt biskupa z królem był wynikiem chwilowego układu wypadków. To dopiero hagiograficzne pisarstwo (czyli opisy żywotów świętych) uczyniło z obu tych postaci długotrwałych przeciwników. A przecież, jak napisze Stanisław Wyspiański: "To nie byli ludzie mali, Nie o głupstwa walczyli; Walczyty dwa duchy, o rzeczy wielkie".
Pamięć o sprawie, za którą zginął Stanisław, przerodziła się z czasem w jego cześć. Jej wyrazem było przeniesienie szczątków biskupa do katedry wawelskiej w 1088 lub 1150 roku. W XIII wieku zaczęto starania o kanonizację. Dokonał jej 17 września 1253 roku papież Innocenty IV. Z diecezjalnego patrona Stanisław stał się z czasem obok św. Wojciecha patronem Polski. Przeszłej, teraźniejszej, przyszłej. Jak w życzeniu kończącym wspomniane kazanie kardynała Wojtyły z 1966 roku: "Niech św. Stanisław stanie się poprzez łaskę historii jakby zwornikiem łączącym to co było, z tym co jest, i z tym co ma przyjść - łączącym w Chrystusie".