Serca gotowe, by kochać
Jak wyglądało jego życie? Normalnie – tak przynajmniej sądził. Dobra praca, szybkie pieniądze, własna kawalerka kupiona z pomocą rodziców, od czasu do czasu impreza. Marcin „oszczędzał się” – praca wymagała od niego dużej sprawności intelektualnej, nie mógł więc pozwolić sobie na nieprzespane noce czy zbyt duże ilości alkoholu. Nie szalał. Dziewczyna? Owszem, miał. Niejedną. W tej dziedzinie był królem życia. W Pana Boga wierzył, ale to, o czym mówił Kościół, wydawało mu się „znacznie przeterminowane”. „Denerwowały mnie kazania, w których słyszałem o tym, że seks jest zarezerwowany dla męża i żony. Bo niby dlaczego? Nie rozumiałem argumentów, że to grzech i kropka. Skoro kogoś kocham, to dlaczego miałbym z tym kimś nie współżyć?” – wspomina Marcin.
Jak w filmie
Czystość przedmałżeńska? „Wolne żarty. Uważałem, że dziewczyny pozostają dziewicami raczej z braku okazji” – mówi. Ale – jak przyznaje – kiedy czasem zdarzyło mu się pomyśleć o przyszłości, o własnej rodzinie, o żonie, to czuł, że chciałby być dla niej pierwszym mężczyzną. „To było dziwne. Mogłem pójść do łóżka z dziewczyną, o której nie myślałem poważnie” – mówi.
Był 12 czerwca 2014 r. Marcin pamięta tę datę. Czekał pod salą na egzamin ustny z etyki. Natalia siedziała obok. Zaczęli rozmawiać. Najpierw o egzaminie – jakich pytań można się spodzie- wać, czy profesor jest surowy itp. Potem po prostu, jak chłopak z dziewczyną, o wszystkim. Po egzaminie każdy poszedł w swoją stronę. Ale i Natalia, i Marcin zabrali ze sobą kawałek tej drugiej osoby… Marcin tak wspomina to spotkanie: „Zapamiętałem jej oczy – szczere, czyste. Miała takie spojrzenie, że nie mogłem przestać na nią patrzeć! Czułem, że mogę być przy niej swobodny, nie muszę nikogo udawać, prowadzić jakichś gierek”. Natalia: „Był zabawny, taki normalny. Pomyślałam wtedy, że chciałabym go lepiej poznać”. Zaczęli o sobie myśleć. Marcin znalazł Natalię na Facebooku, zaprosił na pierwszą randkę, drugą, kolejną. Wiedział, że „chce w to wejść”. Ona też wiedziała. Po sześciu miesiącach się zaręczyli. Można pomyśleć: piękna, romantyczna historia. Na pewno z happy endem.
Faktycznie, szczęśliwe zakończenie nastąpiło, ale zanim do tego doszło, oboje musieli stoczyć poważną walkę.
Czas zmagań
On akceptował w niej wszystko. Poza jednym – nie mógł zrozumieć tego, że z seksem chciała czekać do ślubu. Ona się zakochała. Wiedziała, że jeśli to jest prawdziwa miłość, przetrwa. A było różnie. Marcin trzaskał drzwiami, krzycząc: „nie kochasz mnie”, podawał przykłady znajomych, którzy ze sobą sypiają i „nic się nie dzieje”, prowokował, szukał sytuacji, w których mógłby sobie pozwolić na więcej. Natalia uparcie tłumaczyła, że właśnie dlatego, że kocha, nie pójdzie z nim do łóżka. Od kilku lat należała do Ruchu Czystych Serc. Ktoś poradził jej, żeby podpisali narzeczeńską umowę. „Jaką umowę?!” – Marcin nie przyjął propozycji narzeczonej z entuzjazmem, choć ostatecznie się zgodził.
„Marcin jest honorowy. Pomyślałam, że jak podpisze się pod czymś swoim nazwiskiem, to będę miała na niego haka” – wspomina Natalia. Podpisali więc. Wzięli dwie duże kartki i ułożyli swoje zobowiązania: seks dopiero po ślubie, żadnego przesiadywania tylko we dwoje w pustym mieszkaniu, rozstania najpóźniej o 22.00. „Wiedzieliśmy, że musimy walczyć, samo nic się nie zrobi. Albo o czystość zadbamy, albo jej nie doświadczymy” – mówi Natalia. Choć umowa narzeczeńska wydawała się na początku sztuczna i oderwana od rzeczywistości, pomogła im wytrwać. Dali przecież słowo.
Natalia: „Najtrudniejsze były początki, ale staraliśmy się to jakoś obśmiewać, z humorem podchodzić np. do tych wyjść o 22.00”. Marcin: „Nie wierzyłem, że to podpisuję. Zrobiłem to tylko dla Natalii, choć z drugiej strony zaintrygował mnie ten dziwny pomysł”.
Z miłości do Jezusa
Powoli przekonał się też do Ruchu Czystych Serc. Co to takiego? Jak piszą na swojej stronie członkowie RCS – to szkoła miłości i klinika czystych serc. Przyświecają im słowa Jana Pawła II, który mówił, że jedynie „czyste serce może w pełni dokonać wielkiego dzieła miłości, jakim jest małżeństwo”. Do ruchu należą nie tylko ci, którzy do czystości przedmałżeńskiej zawsze byli przekonani, ale także ci – a może przede wszystkim ci – którzy w pewnym momencie swojego życia postanowili o czystość walczyć. „Tylko Jezus mówi całą prawdę o seksie i miłości. On powołał nas do istnienia, abyśmy tu na ziemi dojrzewali do miłości, bo pełnia szczęścia to kochać i być kochanym miłością niezniszczalną” – mówią członkowie RCS. Na co dzień członkowie ruchu modlą się, prosząc, by Jezus uczył ich kochać i by leczył zranione serca. Podejmują decyzję o zachowaniu czystości przedmałżeńskiej i wolności od wszelkich nałogów, a gdy zdarzy im się upadek, jak najszybciej idą do spowiedzi, by nie żyć w grzechu ciężkim. Codzienna modlitwa, życie sakramentalne – częsta Eucharystia i regularna spowiedź – oraz podjęcie konkretnej pracy nad sobą to, jak zapewniają członkowie RCS, sprawdzona droga do prawdziwej, bo czystej miłości.
Powierzenie się Jezusowi stało się dla wielu z nich początkiem drogi wyjścia z nieuporządkowania w sferze seksualnej, uzależnień od nikotyny, alkoholu czy narkotyków.
„Jezus czeka 24 h na dobę w sakramencie pojednania, by przebaczyć wszystkie grzechy i przywrócić czystość serca tym, którzy ufają w Jego nieskończone miłosierdzie. Nie ma przypadków beznadziejnych, ponieważ On uzdrawia z największych ran, podnosi z największych upadków i rozwiązuje najtrudniejsze sytuacje” – piszą na swojej stronie członkowie Ruchu Czystych Serc. O tym, że dla Jezusa nie ma sytuacji bez wyjścia, przekonał się także Marcin, dziś mąż Natalii i tata dwumiesięcznego Franka. „Dzięki Natalii, a tak naprawdę dzięki Bogu, nauczyłem się kochać. Mój egoizm i postawa «należy mi się» na wiele lat zamknęły mi oczy na to, co czyste i prawdziwe. Na szczęście nie na całe życie” – mówi. Ruch Czystych Serc działa w wielu miejscach w Polsce. Można do niego dołączyć, np. wypełniając formularz na stronie www.rcs.org.pl.