Idźmy do Maryi
Posłuszna Słowu
„Gdy [Jezus] to mówił, jakaś kobieta z tłumu krzyknęła do Niego: «Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś». Lecz On rzekł: «Tak, błogosławieni raczej ci, którzy słuchają słowa Bożego i [go] przestrzegają»” (Łk 11, 27). Jeden ze świętych napisał, że ważniejsze od tego, że Maryja jest Matką Jezusa Chrystusa, było to, że była posłuszna Słowu Bożemu z miłością i radością. Od początku do końca. Od zwiastowania po Kalwarię. Cicha, niezłomna, cierpliwa pracownica w winnicy Boga. Tak było na ziemi, tak jest i teraz w niebie. Nie zawsze była fizycznie ze swoim Synem. Ale z pewnością szła za Nim wszędzie myślą, modlitwą, sercem, cierpieniem.
Matka Boża nie jest teoretykiem wiary, ale praktykiem. Można Jej zaufać w ciemno. Przeżyła radość wiary, ale i trud bycia wierną Bogu we wszystkim: przy narodzinach Syna, wędrówce do Egiptu, odrzuceniu i prześladowaniu Jezusa, wreszcie Jego śmierci. Maryja jest Matką naszego zawierzenia. Św. Maksymilian Kolbe powiedział kiedyś: „Chodzi więc o zjednoczenie naszej woli z Jej wolą, byśmy przez Nią zjednoczyli się z Bogiem”.
A św. Jan Bosko zachęcał swojego wychowanka: „Miej wielką, szczerą i nieustanną pobożność wobec Przenajświętszej Matki. Gdybyś wiedział, ile warte jest to oddanie, nie zmieniłbyś go na żadne inne”. Świadectwa na to są tysięczne. Piszę o tym w mojej książce Idźcie do Maryi. Polecam serdecznie.
W szkole Maryi
Aktorka Dominika Figurska, matka pięciorga dzieci, mówi tak: „Wszystko, o co prosiłam Maryję, spełniło się. Każdego dnia zawierzam moje życie Matce Bożej. Ona jest dla mnie idealną Matką, idealną Kobietą, tak bliską człowiekowi”. Inny aktor, Krzysztof Respondek, wyznaje: „Przez długie lata najważniejszym dla mnie spotkaniem z Maryją była piesza pielgrzymka do Częstochowy. Ta całodniowa wędrówka była jedną nieustającą rozmową z Maryją. Wiedziałem, do Kogo idę, dlaczego idę i dokąd idę. Brakuje mi bardzo tych pielgrzymek i spotkań z Matką Bożą. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się jeszcze do nich wrócić”.
Każdy z nas potrzebuje wzoru do naśladowania. Maryja to wzór sprawdzony od dwóch tysięcy lat. W szkole Maryi wychowały się miliony wspaniałych, świętych ludzi. Kto się Jej oddał, zapisał do tej szkoły przez ufność, nieodwracalne „tak”, może mieć pewność, że zda na szóstkę egzamin z życia. Św. Anzelm pisał: „Jest rzeczą niemożliwą, aby jakaś sprawa się nie udała, kiedy znajdzie się w rękach Maryi. Ten, za którego Maryja pomodli się, choćby tylko raz jeden, będzie zbawiony”. A cóż jest ważniejsze od tego, by zbawić siebie i pomagać w zbawieniu innym? Chodzi więc o to, by w szkole Matki być uczniem pilnym, wytrwałym, by nie zawieść swojej Nauczycielki. Programem Jej szkoły jest Ewangelia Jezusa.
Jak nie dziękować Bogu za taką Przewodniczkę?! Pozwólmy prowadzić się za rękę, pielgrzymując po Jej śladach. Wszystko czyńmy dla ukochanego Jezusa, tak jak Maryja – nasza Matka. Tego tylko pragnie. Niczego więcej!
Co mi dała Matka Boża
Któregoś roku dzieci z Wrześni wracały z Zakopanego. Z autokaru widać było jasnogórską wieżę. Zapytały: Co to jest? Kiedy im wyjaśniono, usilnie prosiły, by choć na chwilę wstąpić do kaplicy. Jedna z nauczycielek, osoba niewierząca, stanowczo zaprotestowała. Rozmowie przysłuchiwał się kierowca, który uciekł się do fortelu i oznajmił, że jest zmęczony i musi koniecznie odpocząć, a nie ma w okolicy innego parkingu, tylko przy klasztorze. Dzieci otrzymały godzinną przerwę.
Była w grupie córka dyrektora szkoły. Dziewczynka miała zniekształconą prawą stopę. Przedstawiła Matce Bożej swoją dziecięcą prośbę: żeby pokierowała lekarzami, żeby pomogła chirurgom w Poznaniu, którzy będą ją ponownie operowali – by tym razem wszystko się udało, choć – jak sami mówią – wynik jest niepewny. Zapewniła, że jeśli Maryja ją uzdrowi, stawi się przed Nią ze swoimi rodzicami. Po wyjściu z kaplicy… zaczęła biec. Nie kuleje! Jest uzdrowiona, staje pełną stopą! Do tej pory było to niemożliwe.
W tym momencie pojawiły się panie nauczycielki. Zaczęły sarkać, że już czas wracać, że wszyscy czekają, a ona się spóźnia. Dziewczynka na to: „Zobaczcie, co się stało, co mi dała Matka Boża!”. I zaczęła biegać po placu przed cudowną kaplicą. Wzruszone panie przyszły z dzieckiem do zakrystii, by zgłosić wydarzenie. Wszystko opowiedziały o. Melchiorowi Królikowi, który spisał okoliczności cudu. Po powrocie dziewczynki do domu rodzice pojechali z córką do lekarza, który stwierdził, że żadna operacja nie jest już potrzebna. Cud! Nauczycielka ateistka, którą koleżanki wielokrotnie próbowały przekonać do wiary, teraz uwierzyła, wróciła do Kościoła. O. Melchior, z którym rozmawiałem, komentuje całe wydarzenie tak: Matka Boża posługuje się przedmiotami, np. jasnogórską wieżą. Tym, którzy ją widzą, mówi: „Odwiedź mnie, przyjdź do mnie”. Zaprasza do siebie, by rozdawać łaski. Bo – jak mówił św. Jan Paweł II – „Gdziekolwiek obecna jest Maryja, tam obfituje łaska i tam dokonuje się uzdrowienie ciała i duszy człowieka”. Idźmy do Maryi, często, codziennie w pielgrzymce serca do Jej Serca, które wszystkich i wszystko rozumie.