Moment słabości

mógłbym urodzić się na początku poprzedniego wieku
w którejś z pomniejszych portugalskich wiosek
poślubiłbym kobietę o imieniu bernardeta
dzięki niej napisałbym nową księgę rodzaju
nie znalibyśmy smaku absyntu
ani dekadenckiego ciężaru cylindrów

na pastwiskach rozpostarłbym słowa modlitw
chroniące nas od trzęsień i erupcji
potem potrafiłbym umrzeć na polu walki
broniąc chociażby narviku
ostatniego bastionu beznadziei

po śmierci ogorzałbym
od niespełnionych marzeń
życie nie jest baśnią dlatego
odszedłbym bezpotomnie
znosząc powoli pod ziemię
mokry kwiat passiflory
potłuczone dzieciństwem kolana

29.12.2006r.