Różaniec na emigracji
Uczynki w parze z modlitwą
„Koło Żywego Różańca przy parafii pw. Matki Boskiej Królowej Polski i św. Maksymiliana Kolbe w Silver Spring będzie w tym roku obchodzić 20-lecie istnienia. Powstało z inicjatywy ówczesnego proboszcza ks. Stanisława Hajkowskiego. Zlecił on to dzieło pani Elżbiecie Siwanowicz, która w sposób niezrównany prowadziła koło przez blisko dwie dekady.
Od początku nasze koło różańcowe wprowadzało pewne innowacje: obok intencji ogólnej i ewangelizacyjnej dodatkowo podejmujemy modlitwę w intencji parafialnej, którą ustala ksiądz proboszcz. Rozmodlone i prężnie działające koło z czasem rozrosło się z jednego do trzech (później znów zmniejszyło się do dwóch; przyczyny tych zmian były podyktowane wyjazdami osób z parafii albo śmiercią członków). Kilka osób należy do naszego koła od początku jego istnienia: pani Elżbieta Siwanowicz, pani Janina Mols oraz pani Barbara Bejna. Obecnie pracujemy nad utworzeniem trzeciego koła złożonego z młodzieży szkolnej i akademickiej.
Staramy się pamiętać, że z modlitwą muszą iść w parze uczynki, dlatego podejmujemy inicjatywy charytatywne – w przeszłości była to pomoc finansowa w budowie kościoła dla naszych rodaków w Kazachstanie oraz wsparcie budowy bazyliki w Licheniu. Nasza wspólnota zawsze bierze czynny udział w procesji Bożego Ciała, przygotowując jeden z ołtarzy. Również coroczna organizacja obchodów święta Miłosierdzia Bożego w pierwszą niedzielę po Wielkanocy jest naszą troską. Cieszy nas, że członkowie wspólnoty licznie biorą udział w duchowej adopcji. W 2009 r. zainicjowaliśmy margaretkę dla ks. Jana Fiedurka, naszego proboszcza, który obchodził 20. rocznicę święceń kapłańskich. Nie zapominamy o Mszy świętej, polecając w niej żywych i zmarłych członków Żywego Różańca. Obejmujemy naszą modlitwą także całą parafię, zwłaszcza ludzi chorych i cierpiących. Tradycją koła są również pielgrzymki. Ostatnia z nich odbyła się 13 lipca 2015 r. Pojechaliśmy do wspaniałego sanktuarium św. Jana Pawła II w Waszyngtonie. Towarzyszyli nam ks. Arkadiusz Bernat i ks. Sławomir Nowosad, kapłani goszczący w naszej parafii.
Staramy się, by słowa Maryi: «Jestem cała w różańcu. Tam mnie szukajcie – tam mnie znajdziecie», wypowiedziane przez Nią w Fatimie w 1917 r., towarzyszyły nam każdego dnia” (Joanna Roberts).
Ostoja wiary i polskości
„W mieście Tacoma, leżącym w północno-zachodniej części Stanów Zjednoczonych, znajduje się mała parafia pw. św. Piotra i Pawła. Mieszka tu wielu Polaków, którzy wyemigrowali z kraju w okresie powojennym, a później solidarnościowym. Parafia jest nie tylko ostoją wiary, ale również polskości i przyjaźni bratnich dusz polonijnych, zranionych przez życiowe wzloty i upadki. Wielką radością są trzy prężnie działające koła Żywego Różańca.
Początkowo pogłębianie wiary szło jak po grudzie. Założenie pierwszego koła spotkało się ze sporym oporem parafian. Zapisywanie się do wspólnoty następowało bardzo mozolnie. Niektórzy twierdzili, że na odmawianie Zdrowasiek będzie czas w przyszłości, a modlitwa różańcowa jest dla staruszków bądź dla ludzi, którzy nie mają nic lepszego do roboty. Z Bożą pomocą powstało pierwsze koło. Dzięki modlitwie ludzie zaczęli się przekonywać do tej pięknej formy pobożności maryjnej, i tak do «faustynek» (róży pw. św. s. Faustyny) dołączyła róża «bernadetek» (pw. św. Bernadetty). Później te dwie grupy zostały wsparte kołem mężczyzn pw. św. Józefa. W zmianach tajemnic bardzo pomógł nam grafik przygotowany na kilka miesięcy. W każdym miesiącu jedna z członkiń opracowuje konkretny temat do rozważania, jak również poleca duchową lekturę, np. wiersze ks. Jana Twardowskiego.
Dialog wiary z Maryją poprzez różaniec jest przepleciony radościami i smutkami, którymi dzielimy się jako wspólnota. W tym czasie pożegnaliśmy już kilka naszych sióstr różańcowych: śp. Helenę, śp. Bogusię, śp. Sabinę, a ostatnio śp. Gabrysię. Teraz dzieło to kontynuują ich koleżanki lub córki. Cieszymy się, że jesteśmy blisko Maryi, naszej Mamy. Potrzebujemy tego, zwłaszcza że jesteśmy daleko od rodziców i Ojczyzny. To umacnia nie tylko naszą wiarę, ale także nas samych i nasze rodziny” (Wanda Zawadzka).